wtorek, 30 kwietnia 2013

16. We Need You...


MUZYKA



                Wszedłem do mieszkania. Bardzo się zdziwiłem, kiedy okazało się, że drzwi były otwarte. Jednak kiedy udałem się do salonu zagadka rozwiązała się sama.

- Mama? Tata? Co tu robicie?
- Przyjechaliśmy Cię synuś odwiedzić. Wiem, że na święta i tak przyjedziesz. Ale tak dawno się nie widzieliśmy. Na święta też na długo nie przyjedziesz, bo przecież musicie się do meczu przygotować. Opowiadaj, co u was?
- Nas? – zdziwiłem się trochę, bo nie mówiłem rodzicom o Madzi.
- No u Ciebie i Sabinki.

                Wiedziałem, że o to zapyta. W skrócie opowiedziałem jakże fascynującą historię, o której tak naprawdę nie miałem ochoty mówić. Po długiej rozmowie poszliśmy spać.

***

                Zbyszek długo nie mógł zasnąć. Leżał w łóżku wpatrując się w sufit. Spojrzał na swoją dziewczynę.

- Asia, a co, jeśli Magda.. Jeśli ona się nie obudzi?
- Nawet tak nie myśl. Rozumiesz? Madzia jest silna. Wyjdzie z tego. Zobaczysz.. Za parę dni będziemy z nią rozmawiać i się śmiać.
- Boję się.
- Wyjdzie z tego. Chodź spać. Musisz być wypoczęty.

                Objął Asię ramieniem i zasnęli wtuleni w siebie.

Piotrek:

                Sobota, a co za tym idzie poranek nie należał do najłatwiejszych. Łóżko nie chciało wypuścić mnie ze swych objęć, a ja musiałem wstać. Rodzice jeszcze spali, więc wykorzystałem okazję wolnej łazienki i udałem się pod prysznic. Kiedy po pół godzinie wychodziłem już umyty usłyszałem, jak ktoś krząta się w kuchni.

- Cześć mama. Wyspaliście się z tatą?
- My tak. Ale Ty chyba nie.
- Miałem ciężką noc.
- Zrobię Ci kawę. Siadaj. Masz na dzisiaj jakieś plany? Bo my z tatą byśmy się na spacer wybrali.. I nie chcemy Cię zostawiać samego. Chyba, że chcesz iść z nami.
- Zaraz do szpitala jadę.
- Do szpitala? Synku, coś się stało?
- Siostra przyjaciela jest w bardzo ciężkim stanie. Każdą wolną chwilę spędzamy u niej, a przy okazji wspieramy Zbyszka i jego rodzinę.
- Zbyszka? Bartmana? – przytaknąłem. – On ma siostrę?
- Ma. Jest siedem lat młodsza, ale zachowuje się i wygląda na starszą. Jest niesamowita..

                Po chwili dołączył do nas też tata i wspólnie zjedliśmy śniadanie. Rodzice wybrali się na zaplanowany spacer, a ja udałem się do Magdy.

***

                Podczas śniadania u Bartmanów właściwie prawie nikt się nie odzywał. Panowała dziwna atmosfera.

- Jak tylko Magda się obudzi, wraca do Warszawy – odezwała się nagle mama Zbyszka.
- Nie, mamo. Magda zostaje w Rzeszowie, ze mną, Asią, chłopakami.
- Synku, ja wiem, że kochasz swoją siostrę, ale to my jesteśmy jej rodzicami, nie wy. I to my z tatą zadecydujemy, gdzie Magda będzie mieszkać.
- Ja już zdecydowałem, Jadziu. Madzia zostaje tutaj.
- Ale Leon, Zbyszku, Asiu. Czy wy nie widzicie, że Rzeszów ją zniszczył? Zarzekaliście się, że tu będzie lepiej. Że zacznie na nowo żyć i co? Gówno.
- Nie mamo! To Warszawa ją zniszczyła i ludzie, którzy ją otaczali!
- Nie unoś się! Jestem Twoją matką!
- Co z tego, że jesteś moją matką, jak nie potrafisz nią być dla Madzi?! Mam już dość słuchania, jaka to Madzia jest zła, że jest ćpunką, alkoholiczką! Kurwa starczy! To jest Twoja córka! Powinnaś być z niej dumna, że walczyła z nałogami! Udało jej się wygrać! Każdemu może zdarzyć się chwila słabości. Z jednej strony, nie dziwię się Magdzie, że chciała się zabić. Gdybyś mnie tak traktowała, jak traktujesz ją, też miałbym dość! Czasem zastanawiam się, nad tym, co powiedziała mi raz Magda. Faktycznie ją kochasz? Czy tylko udajesz, żeby nie sprawić przykrości tacie? Bo mam wrażenie, że to drugie. Nie wiem w ogóle po co tu przyjechałaś. Doskonale wiesz, że jak Magda się obudzi, to nie będzie chciała Cię widzieć! To Ty ją zniszczyłaś i brak Twoich uczuć wobec niej!

                Wybiegł z mieszkania na klatkę. Wreszcie wyrzucił z siebie to, co dręczyło go od dawna. Po chwili poczuł czyjąś dłoń na swoim ramieniu.

- Zbyszek, nie powinieneś tak się unosić. To Twoja matka.
- Wiem, tato. Ale musiałem to z siebie wyrzucić. Już nie daję rady.
- Rozumiem Cię, ale to nie jest powód, żeby się unosić. Nam wszystkim jest ciężko.

                Wrócili do mieszkania. Zibi już się nie odezwał. Nie chciał wszczynać kolejnej awantury. Po śniadaniu wszyscy udali się do szpitala.
                Kiedy weszli do budynku spotkali doktora Mazurczaka.

- Dzień dobry. Czy mógłbym zamienić z Państwem słówko?

                Wszyscy zgodni przytaknęli i udali się do gabinetu lekarza.

- Na początku chciałem powiedzieć, że Magdalena powoli wraca do zdrowia. Jest już stabilna. W ciągu najbliższych dni będziemy wybudzać ją powoli ze śpiączki.
- Jakiej śpiączki? – wystraszył się Zbyszek.
- Spokojnie. Jest to śpiączka farmakologiczna. Czyli taka, którą kontrolujemy my. Utrzymujemy Magdę w takim stanie, żeby nie przemęczać jej organizmu, który jest jeszcze bardzo słaby. Druga sprawa. Magdzie będzie potrzebny psycholog. Próba samobójcza nie jest czymś normalnym. Poza tym, psycholog pomoże jej dojść do siebie psychicznie i wrócić do rzeczywistości.
- Dziękujemy. Możemy już do niej iść?
- Tak. Proszę.

                Pożegnali się z lekarzem i skierowali się ku sali, w której przebywa Magda. Po chwili dołączył do nich Piotrek.
                Siedzieli, wspólnie rozmawiali. Zbyszek przez cały czas starał się unikać rozmowy z matką. Nadal był zły. Nawet na nią nie spojrzał. Po kilku minutach Państwo Bartman opuścili szpital.



                Iwona weszła do klasy. Kiedy tylko uczniowie ją zauważyli wszystkie rozmowy ucichły. No, prawie wszystkie.

- Klaudia, Agata.. Przeszkadzam wam? Nikt was tu nie trzyma. Możecie iść.

                Ku zdziwieniu całej klasy obie dziewczyny opuściły pomieszczenie.

- Wiadomo, co z Magdą? – zapytał Sebastian.
- Tak. I bardzo liczę na Waszą pomoc. Magda wzięła narkotyki. Podejrzewamy, że załatwiła je od kogoś, kogo zna. Jeśli wiecie, kto mógłby handlować, dajcie znać. To naprawdę ważne.

                W tym momencie do klasy wszedł Krzysiek.

- Cześć. Mam dobre wieści. Magda powoli wraca do zdrowia. Jest jeszcze co prawda nieprzytomna, ale jej stan jest już stabilny. I wszystko zmierza ku temu, że niedługo odzyska przytomność.

                Uczniowie odetchnęli z ulgą. Po chwili głos zabrał Sebastian.

- Ja chyba mogę pomóc, jeśli chodzi o prochy.
- Kurwa, co ty robisz? Wydasz ich – wyszeptał ktoś obok.
- Nie obchodzi mnie to – zwrócił się Sebastian do kolegi z ławki. – Mogę nawet teraz to zrobić.
- Mógłbyś?
- Tak.
- Ok. To ja pójdę z Sebą – zaproponował Ignaczak.

                Po chwili szli już korytarzem do odpowiedniej sali. Chłopak zapukał do jednej z klas, a po chwili wyszło z niej dwóch jego kolegów. Nie zauważyli stojącego za nimi Ignaczaka.

- Dzięki stary. Myśleliśmy, że nie wytrzymamy z Kraśnikową.
- Któremu przyszło do łba, żeby sprzedać Magdzie dragi?
- Aa… O to chodzi. Chciała, to kupiła.
- Ale nie pomyślałeś, że możesz mieć kłopoty i to poważne. Oboje możecie je mieć – do rozmowy włączył się Libero.

                We czwórkę udali się do gabinetu dyrektora. Kiedy został on we wszystko wtajemniczony wezwano policję.
                Przy rozmowie cały czas obecny był Sebastian.

- Czy Pan też jest w To zamieszany? – starszy sierżant zwrócił się do Sebastiana.
- Nie.
- Ale wiedział Pan, że koledzy owszem.
- Tak.
- Czy wie Pan, że przeciw Panu może być także wytoczony proces karny? Za ukrywanie handlarzy narkotykami.
- Tak. Zdaję sobie z tego sprawę.
- Na razie dziękujemy. Może Pan wrócić na lekcje. Natomiast Panowie Wierzbicki i Siorczak pójdą z nami.

Piotrek:

                W szpitalu byłem koło 11.00. U Magdy siedzieli już Zbyszek z Aśką. Przywitałem się z nimi, po czym usiadłem koło Michalskiej.

- I niedługo zaczną ją wybudzać – zakończył swój monolog Bartman.
- Jak dobrze.. A z tym psychologiem już coś myślałeś?
- Tak. Ale nic nie mogę wymyślić. Magda nie zaufa komuś mowo poznanemu. Nie potrafi… Chociaż czekaj.. Asia, pamiętasz Kubę? Tego mojego kuzyna..
- No pamiętam. Ale Zibi, czy to na pewno dobry pomysł?
- Tak Asia. Magda mu ufa. On jest dla niej jak drugi ja.

                Naszą rozmowę przerwał mój telefon. Żeby nikomu nie przeszkadzać wyszedłem na korytarz.

- Tak?
- No cześć Misiaczku…
- Kto mówi?
- No nie mów, że nie poznajesz.. To ja. Sabina!
- Powiedziałem Ci, że masz do mnie nie dzwonić.
- Ale misiaczku, wróciłam do Rzeszowa! Chciałabym się z Tobą spotkać.
- Ale ja nie chcę. Cześć. I nie mów do mnie „misiaczku”.

                Lekko zdenerwowany wróciłem do Bartmanów. Szybko zauważył to Zibi.

- Co jest? – zapytał.
- Nigdy nie zgadniesz, kto dzwonił.
- Sabinka? – przytaknąłem. – Ta to ma tupet.
- Wróciła do Rzeszowa i chce się spotkać.
- Ale chyba się nie zgodziłeś..
- Żartujesz? Chyba bym musiał na głowę upaść, żeby się zgodzić. Jeszcze nie zapomniałem, dlaczego ze mną była.

                Nagle do sali wpadł lekko zdyszany Ignaczak. Na jego twarzy malował się uśmiech.

- Igła Król. Powtórzcie.
- Po chuj?
- Wiem, skąd Madzia miała prochy!
- Igła Król! – powiedzieliśmy chórem, lekko się przy tym śmiejąc. – A teraz mów wszystko, jak na spowiedzi.


                Kiedy powiedział o całym zajściu w szkole, Zbyszek odetchnął z ulgą. Asia i  ja z resztą też. W końcu, kto by nie cieszył się z tego, że osoba, po części przez którą Magda walczy o życie zostanie ukarana…

- Zbyszek…

_____________________________________________________________________

Wróciłam po długiej nieobecności. Nie wiem, co to jest to na górze. Jakieś takie bez ładu i składu, ale same oceńcie :)
Jeśli chodzi o komentowanie Waszycho opowiadań, to mam problem z bloggerem i nie moge nic skomentować. Czy Wy też macie taki problem? Czy tylko ja? Jeśli nie skomentuję Czyjegoś opowiadania, nie martwicie się. Przeczytałam na pewno. Po prostu blogger mnie chyba nie lubi :( 
U siebie także nie mogę dodać komentarza, ale bądźcie pewne, że czytam wszystkie komentarze za każdym razem. 
Dziękuję za nominację do Liebster Award. Zobaczę, co z tym faktem da się zrobić, aczkolwiek nic nie obiecuję :D
Dzisiaj BVB vs. Real. Jaki wynik obstawiacie? Mi osobiście to zwisa, bo z każdym przeciwnikiem Bayern w finale sobie poradzi :D

Pozdrawiam, no_princess ;*

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

15. Because of me...



MUZYKA:


                Zbyszek wyjął z kieszeni kartkę i podał ją Nowakowskiemu, a ten zaczął ją czytać. Po chwili podszedł do mężczyzn lekarz, jednak nie ten sam, na którego nawrzeszczał Bartman.

- Dzień dobry. Nazywam się Mazurczak. Chciałbym porozmawiać z Panem Bartmanem.
- Słucham. Proszę mówić.
- Wolałbym na osobności.
-Ja jednak wolałbym przy chłopakach.
- Dobrze. W takim razie mam dwie wiadomości. Pana siostra żyje, jednak jest bardzo niestabilna. Najbliższe dni będą decydujące. Druga sprawa. Robimy badania krwi, żeby sprawdzić, jaki był powód zatrzymania akcji serca. Czy siostra przyjmowała jakieś leki?
- Nie. Czy można do niej pójść?
- Proszę. Tylko nie za długo.

                Całą grupą udali się do wyznaczonej, przez lekarza, sali. Magda była podłączona milionami kabelków do jakichś aparatur.

Piotrek:

                Na treningu z klasą Magdy nic mi nie wygodziło. Cały czas o niej myślałem. Zauważyłem, że Gosia też nie jest w najlepszej formie. Po dwóch godzinach skończyliśmy trening,. Biegiem udałem się pod prysznic. Chciałem jak najszybciej znaleźć się w szpitalu, przy Madzi. Po 20 minutach wsiadałem już do samochodu.
                Do szpitala jechałem bardzo szybko, łamiąc przy okazji chyba wszystkie możliwe przepisy. Jednak teraz jedyne, co mnie obchodziło to to, w jakim stanie jest teraz Magda.
                Wpadłem do szpitala, jak poparzony. Zaraz za mną weszli chłopaki, Porozmawialiśmy chwilę i Zibi wręczył mi list. Od Magdy. Podczas czytania płynęły mi łzy po policzkach i nie próbowałem ich powstrzymywać. Teraz nie umiałem być twardy. Kiedy skończyłem czytać wiedziałem, że muszę coś zrobić. Nie mogę stać bezczynnie i patrzyć, jak moja dziewczyna odbiera sobie życie.
                Poszliśmy do niej. Do jej ciała było przyczepione mnóstwo kabelków i rurek. W oczach znów zebrały mi się łzy. Usiadłem na krześle obok łóżka i wpatrywałem się w nią. Po chwili do Sali przyszedł doktor Mazurczak.

- Mam wstępne wyniki. Jedno jest pewne. Magdalena wzięła coś, co spowodowało taką reakcję. Krew została wysłana do dokładnej analizy i jutro, lub pojutrze powinniśmy wiedzieć, co dokładnie się stało.
- Panie doktorze, jak ona długo będzie nieprzytomna? – zapytał Zibi.
- Nie wiem. Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Wszystko zależ tylko i wyłącznie od Pańskiej siostry i jej organizmu. Pewne jest tylko to, że nie wróci do domu do końca roku.

                Lekarz poszedł i znów zostaliśmy z Magdą sami. Duża część chłopaków pojechała już. Zostali tylko Lotman, Achrem, Igła, Kosa, Zibi i ja.

- Zibi, dzwoniłeś do rodziców?
- Tata już jedzie.

                Nagle rozdzwonił się telefon Zbyszka. Ten tylko spojrzał na ekran i wyłączył go.

- Michał? – zapytał Igła, na co Bartman tylko przytaknął.
- Dzwoni chyba już siódmy raz.

                Wyszedłem na chwilę z sali. Wyjąłem z kieszeni telefon i wybrałem numer Kubiaka.

- Siema Pit. Wiesz może, co dzieje się z Magdą?
- No właśnie ja w tej sprawie dzwonię. Czytałeś artykuł?
- Niestety tak. A Madzia widziała? Jak się trzyma?
- No właśnie się nie trzyma. Jest w szpitalu. Dlatego do Ciebie dzwonię. Musimy coś zrobić z tym artykułem.

                Dogadałem się z Kubiakiem. Zibi chyba nie będzie zbytnio zadowolony, ale nie robię tego dla niego, tylko dla Madzi.

***

                Następnego dnia w klasie Magdy panował zamęt. Każdy próbował się czegoś dowiedzieć. Wszyscy umilkli, kiedy do klasy weszła pani Iwona.

- Dzień dobry. Siadajcie. Rozmawiałam z mężem, który był wczoraj u Magdy. Nie będę was oszukiwać, że jest dobrze, bo nie jest – Ignaczakowej załamał się głos. – Magda walczy o życie. Każda minuta jest na wagę złota i tylko od jej organizmu zależy, czy przeżyje.

Piotrek:

                Usłyszałem pukanie do drzwi. Spojrzałem na zegarek. 8.36. Kogo tak wcześnie niesie? Niechętnie wstałem i udałem się, bu otworzyć przybyszowi.

-  Aaa.. To Ty. Właź i się rozgość.
- Dzięki. Wszystkiego najlepszego.
- Dzięki.
- Magda wysłała mi to wczoraj z samego rana., Dlatego cały dzień dzwoniłem – wręczył mi telefon.

                Przeczytałem dokładnie treść SMS-a.

- Pit, o co jej chodziło, bo nic z tego nie rozumiem.
- Magda próbowała się zabić. Gdyby nie Lotman, prawdopodobnie byłoby już za późno..
- To przeze mnie… - bardziej stwierdził niż zapytał.
- Nie obwiniaj się za wszystko. Nie wyszło wam. Ok. Spieprzyłeś sprawę. Ale zrozum, że nie tylko Ty byłeś Magdy zmartwieniem.. Miała problemy z matką, ten artykuł, szkoła… Ogarnij. Nie przyjechałeś tu chyba po to, żeby użalać się nad sobą, prawda?
- Tak. Przepraszam. Po prostu nie dociera do mnie, że Magda.. Że chciała w ogóle coś takiego zrobić.
- Ok. to co robimy z tym artykułem?
- Magda wie, kto mógł to zrobić?
- Podejrzewa Twoją dziewczynę…

                Po omówieniu szczegółowego planu, Michał wrócił z powrotem do Żor. Zbliżała się 11.00, więc zacząłem szykować się do szkoły.. Jak to brzmi.
                Wszedłem na salę, gdzie większość się już rozgrzewała. Chłopaki nawet nie próbowali składać mi życzeń. Widzieli, że nie mam nastroju na żadne uśmieszki.

- Gadałem z Michałem – zwróciłem się do Krzyśka.
- O artykule?
- Tak. Dogadaliśmy się i zaraz po świętach bierzemy się za to.
- Zibi wie?
- Igła, ja nie robię tego dla niego, ale dla Madzi.
- Nie no, jasne. Tylko Zbyszek chyba nie będzie zbyt zadowolony, że robisz coś Z MICHAŁEM za jego plecami.
- Trudno.
- PIT! – zawołał wchodzący na salę Lotman. – Your phone dzwonić!
- Idę.

                Przeprosiłem Krzyśka i udałem się szybko do szatni.

- Przyjedź po zajęciach do szpitala. Są wyniki – Zibiemu łamał się głos.
- Coś się stało?
- To nie jest na telefon. Pa.
- ZIBI! – krzyknąłem do słuchawki.

                Odpowiedziała mi głucha cisza. W jeszcze gorszym stanie wróciłem na salę.

- Co jest? – zapytał Aleh, na co tylko go wyminąłem.
- Nie dam rady dzisiaj nic robić. Poradzicie sobie beze mnie? – oznajmiłem.
- Jasne. Coś się stało?
- Są wyniki i chyba nie są najlepsze.
- Może niech ktoś pojedzie z Tobą?
- Dam sobie radę.

                Udałem się z powrotem do szatni i po 15 minutach wsiadałem już do samochodu. Kiedy miałem już go odpalać, drzwi do Audi się otworzyły.

- Wysiadaj. Ja poprowadzę.
- Kosa, poradzę sobie.
- Bez dyskusji. Achrem odwołał zajęcia dzisiaj. Chłopaki też już się zbierają.

                Spełniłem jego prośbę i usiadłem na miejscu pasażera. Po kilkunastu minutach, które były dla mnie wiecznością, dotarliśmy do szpitala. Biegiem udałem się do sali, w której leżała Magda. Siedziała już tam cała rodzina Bartmanów i Asia.

- Zaraz wrócę –zwrócił się do bliskich Zibi. – Po pierwsze wszystkiego najlepszego, chociaż nie wiem, czy tegoroczne urodziny są takie fajne… To była mieszanka amfetaminy i czegoś, czego nie są w stanie zidentyfikować. Dlatego nie podziałało od razu, tylko po jakimś czasie – powiedział, kiedy byliśmy już na korytarzu.

                Nic nie powiedziałem. Nie byłem w stanie. Usiadłem na krzesełku i schowałem twarz w dłonie.
                Resztę dnia spędziłem w szpitalu. Bartmanowie poszli do domu, chłopaki także, dzięi czemu mogłem pobyć trochę z Magdą.

- Wszystkiego najlepszego Gwiazdko. Osiemnastka chyba nie powinna TAK wyglądać. Powinnaś robić imprezę dla znajomych. Chociaż… Znając chłopaków, to urządziliby podwójne party… Twoi rodzice mieli niezłe wyczucie czasu. Urodziłaś się dokładnie 7 lat później niż ja…
Brakuje mi Twojego uśmiechu, przekomarzań, a nawet płaczu. Nawet nie wiesz, ile bym dał, żebym mógł wysłuchać teraz Twoich problemów, radości. Kocham Cię, Magda. Tak bardzo Cię kocham, że jestem w stanie dla Ciebie zostawić siatkówkę. Wystarczy jedno Twoje słowo…
Pamiętasz, jak przyjechaliśmy całą zgrają do Ciebie do ośrodka? To było przed Ligą Światową. Zawarliśmy pakt, umowę. Ty i cała nasza Reprezentacja. My obiecaliśmy, że będziemy walczyć o złoto we wszystkich nadchodzących turniejach. Ty natomiast obiecałaś, że zawalczysz z nałogiem. My z umowy się wywiązaliśmy, dla Ciebie. Nie powiodło się w Londynie, ale walczyliśmy. Ty jednak złamałaś umowę. Nie zawalczyłaś. Znów wzięłaś to gówno. I gdyby nie Paul, stracilibyśmy Cię na zawsze. W momencie, kiedy przeczytałem list od Ciebie… To był cios. Mój dotychczasowy świat legł  gruzach, bo kobieta, którą kocham, chciała się zabić. Nie rozumiem tego. Uważałaś, że tak będzie łatwiej, że uciekniesz od problemów? Od czego masz nas? Tatę, Zibiego, Aśkę, Resoviaków, Iwonę… Mnie.
Zachowałaś się jak tchórz. Kocham Cię, ale zawiodłem się na Tobie… Dobranoc.

                Kiedy zakończyłem swój monolog wyszedłem z sali. Udałem się do samochodu i pojechałem prosto do swojego mieszkania.

___________________________________________________________________
Wróciłam! Przepraszam Was, że tak długo musiałyście czekać na nowy rozdział. Masa obowiązków totalnie pozbawiła mnie czasu, żeby przepisać to, co mam w zeszycie, do komputera. Dziś się udało. Nie wiem, kiedy znów pojawi się kolejny rozdział, bo za dwa tygodnie matura, a ja jeszcze nic nie zrobiłam :) 
Rozdział smutny, ale uprzedzam, na razie tak będzie. Za wszelkie błędy przepraszam. 
Do napisania!

Pozdrawiam, no_princess :*

PS. PRZYPOMINAM. JEŚLI CHCESZ BYĆ INFORMOWANA O NOWYM ROZDZIALE, WPISZ SIĘ DO --->ZAKŁADKI<--- :)