środa, 26 czerwca 2013

27. She doesn't like me

MUZYKA
La La La



                W południe wpadła do mnie Gośka. Pit, pod pretekstem załatwienia czegoś dotyczącego naszych wspólnych wakacji pojechał na miasto zostawiając nas same. Gośka zaczęła opowiadać o tym, co działo się u niej przez te cztery miesiące.

- Po prostu się przyjaźnimy.
- GOŚKA! Ocknij się. Jeśli jakiś facet, zaprasza Cię na wakacje i to nie byle jakie, bo we Włoszech, to kurwa, co to ma oznaczać? Że jesteś TYLKO przyjaciółką?
- Magda!
- CO? Nawet nie próbuj się oszukiwać Gosia. Jeszcze wspomnisz moje słowa…

26. kwietnia
- A teraz zostaną przyznane wyróżnienia za osiągnięcia sportowe – powiedział dyrektor szkoły, po czym oddał głos wuefiście.
                              
                Pyrzak zaczął wyczytywać nazwiska osób, które dostały nagrody. Kiedy Gośka wróciła na miejsce znów zaczęłyśmy komentować wygląd niektórych osób. W pewnym momencie zorientowałyśmy się, że kilku siatkarzy jest obecnych na sali. Wśród nich dostrzegłam Igłę, który przyszedł ze swoimi pociechami, Achrema, Grzyba i Piotrka.

- A teraz poproszę o zabranie głosu Tomasza Kamudę.
- Dziękuję Mirku. Witam absolwentów. Zapewne zastanawiacie się, dlaczego tu jestem. Otóż… Jest na sali pewna osoba, która dokonała bardzo wiele w sporcie. Może nie na skalę światową, czy ogólnopolską, ale tu, w Rzeszowie. Zdziwiło mnie trochę, kiedy nie została wyczytana przez profesora Pyrzaka. Jak pamięcią sięgam, nie było takiej sytuacji, by w tak krótkim czasie, jakim były cztery miesiące, jakakolwiek drużyna z II ligi podniosła tak diametralnie swój poziom. Teraz mamy szansę walczyć o miejsce w I lidze. Nie tylko dzięki niej, ale przede wszystkim, dzięki niej. Chciałbym nagrodzić Magdalenę Bartman, za zasługi dla rzeszowskiej siatkówki.

                Nie za bardzo wiedziałam, co się teraz wokół mnie działo. Trochę mnie zaskoczyło to wyróżnienie. Chłopaki, siedzący prawie nad naszymi głowami zaczęli głośno bić brawo i wiwatować. Igła, najgłośniejszy z całej szóstki, wszystko dokumentował swoją kamerą. Zapewne by pokazać potem Zibiemu. Posłałam im wszystkim karcące spojrzenie, na co zaczęli tylko głośniej wiwatować. Wstałam z miejsca i lekko kuśtykając na prawą nogę podeszłam do Kamudy. Po odebraniu kwiatów, nagrody i koszulki z podkreśloną cyfrą i moim nazwiskiem.

- Dziewiątka? – zapytałam zdziwiona trenera.
- Będzie łatwiej zapamiętać. A poza tym, dziewiątka i Bartman do siebie pasują.
- Dziękuję.

                Ze szkoły wyszliśmy po 14.00. Pożegnałam się z Gośką i udałam się do chłopaków. Wszyscy mi pogratulowali, by zaraz potem pożegnać mnie i Piotrka. To był dobry pomysł, żeby wcześniej spakować samochód. Kiedy tylko wsiedliśmy do Audi Piotra wyruszyliśmy w drogę ku rodzinnej miejscowości środkowego.

- A co, jeśli Twoi rodzice mnie nie polubią? – zapytałam w pewnym momencie.
- Polubią. Z resztą nie będą mieli wyboru – uśmiechnął się.

                Reszta drogi do Żyrardowa upłynęła nam pod znakiem śpiewania radiowych hitów. Piotrek śpiewał zdecydowanie lepiej niż Zbyszek. Nawet nie zorientowałam się, kiedy byliśmy już na miejscu.

- Widzę, że nie tylko my wpadliśmy z wizytą. Sandra też przyjechała.
- Ooo… Chociaż jedna znajoma osoba.
- Ejj. A ja? – oburzył się, wjeżdżając na podwórko.

                Dom był ogromny. Widać, że Państwo Nowakowscy włożyli wiele pracy w to, by tak wyglądał. Z zewnątrz był kremowy. Dla kontrastu w oknach znajdowały się brązowe okiennice. Wszędzie pełno kwiatów i drzewek ogrodowych. Po prawej stronie budynku znajdował się taras, na którym stał ogromny stół z krzesłami. Kilka metrów dalej znajdował się ceglany grill.
               
- Mamo? Tato? Sandra? – zapytał głośno Pit, kiedy weszliśmy do domu.
- Piotrek! Magda! Jak miło was RAZEM widzieć – przywitała nas Sandra, podkreślając słowo „razem”.
- Cześć siostra. Rodziców nie ma?
- W pracy. Tata wróci późno w nocy, a mama powinna być za jakieś dwie, trzy godzinki, bo ma dyżur w Warszawie.
- Czyli wszystko jasne. Chodź, pokażę Ci dom – zwrócił się do mnie i wziął moją walizkę.

                Po szybkim prysznicu usiadłam koło Piotrka w salonie i wsłuchiwałam się w rozmowę Nowakowskich.

- Cześć! – do domu wszedł jakiś mężczyzna.
- Mati! Siema – zwrócił się do niego Pit.
- Ty w domu?
- Na wakacje lecimy i z domu mamy bliżej na lotnisko.
- Wy? Czyli nasz Pit nie przyjechał sam.
- A no nie. Poznajcie się. Mateusz, to jest Magda, moja dziewczyna. A to jest mój przyszły szwagier – przedstawił nas sobie Piotrek. – Przyszły szwagier, jak go  Sandra do ołtarza siłą zaciągnie – dodał szeptem.

                Poszliśmy spać koło północy. Długo nie mogłam zasnąć. Wstałam po cichu tak, by Piotrek się nie obudził i usiadłam na parapecie. Szczerze mówiąc, nie znałam powodu, przez który nie mogłam zasnąć.

- Magda? – usłyszałam zaspany głos Pita.
- Śpij. Zaraz przyjdę.
- Co się stało? Czemu nie śpisz?
- Jakoś nie mogę…

                Nie usłyszałam odpowiedzi. Jednak za chwilę poczułam jak mnie obejmuje.

- Martwisz się czymś.
- Nie, wszystko w porządku. Po prostu nie mogę spać – uśmiechnęłam się nikle i oparłam głowę o tors Cichego.

                Kiedy obudziłam się, Piotrka nie było obok mnie. Jednak po chwili przyszedł do pokoju. Dostałam na powitanie delikatnego buziaka, po czym poinformował mnie o gotowym śniadaniu. Ubrałam się, poszłam do łazienki się umyć i po chwili poszliśmy razem na śniadanie. Kiedy weszliśmy do salonu przeszedł mnie dreszcz.

- Dzień dobry – zwróciłam się do kobiety.
- Mamo, to jest…
- Wiem, kto to jest Piotrku – weszła mu w słowo. – Miło Cię widzieć Magdo – powiedziała oschle.
- Skąd się znacie? – zapytał nieco zdziwiony Pit.

                Pani Nowakowska krótko wyjaśniła Pitowi okoliczności naszego poznania, po czym usiedliśmy do śniadania. Chwilę później dołączyła do nas Sandra z Mateuszem. Pan Nowakowski odsypiał zarwaną noc, spowodowaną dłuższym dyżurem. Po śniadaniu wybraliśmy się na spacer po Żyrardowie. Ubrałam się, a włosy związałam w luźnego koka. Chwyciłam aparat i okulary i wyruszyliśmy z Piotrkiem na "podbój" Żyrardowa.

- A tu, jak byłem mały, chodziłem do przedszkola – wskazał na nowoczesny budynek.
- Przepraszam, jaki byłeś? – zaśmiałam się.
- Mały. Przeliterować?
- Nie.. Po prostu myślałam, że się przesłyszałam – uśmiechnęłam się.

                Na obiad wybraliśmy się do pizzerii. Kiedy byliśmy na miejscu, Piotrek co chwilę był zaczepiany przez fanów proszących o autograf, lub zdjęcie. Jakieś 20 minut później w spokoju zamówiliśmy swoje jedzenie. Po skończonym posiłku znów wyruszyliśmy na „podbój” Żyrardowa.

- Twoja mama mnie nie lubi, prawda? – zapytałam w pewnym momencie.
- Czemu tak sądzisz?
- Bo widzę, jak zachowuje się w stosunku do mnie.
- Nie wydaje mi się, żeby Cię nie lubiła. Po prostu.. Ona taka jest. Zawsze. W stosunku do Sabiny też na początku taka była. Mam musi po prostu się do Ciebie przekonać. Musi się przyzwyczaić, że teraz najważniejszą kobietą w moim życiu nie jest ona, tylko Ty. Teraz mama spada na drugie miejsce.
- Ona nie wierzy, że udało mi się wyjść z prochów, prawda? – mówiłam, jakbym nie słyszała jego odpowiedzi. – Piotrek, nie oszukujmy się. Minie dużo czasu, zanim ona mnie polubi. Jeśli w ogóle mnie polubi.

                W ciszy doszliśmy do domu Piotrka. Domownicy siedzieli w salonie i zawzięcie o czymś rozmawiali. Przywitaliśmy się i poszliśmy do pokoju Pita.

- Chcecie coś na kolację? – do pokoju wszedł wysoki mężczyzna.
- Nie, jedliśmy na mieście. W każdy razie tato, poznaj moją dziewczynę, Magdę. A to jest mój tata.
- Dzień dobry. Miło widzieć, że jest na świecie dziewczyna, która jest w stanie uszczęśliwić mojego syna.
- Mi też miło pana poznać – uśmiechnęłam się szeroko.

                Kiedy Pan Tomasz wyszedł z pokoju Piotrek zaczął mnie całować. Na początku mu uległam, jednak potem wyślizgnęłam się z jego objęć.

- Ejj.. Dlaczego? – zapytał oburzony, jednak po chwili pociągnął mnie w swoją stronę tak, ze teraz leżałam na nim.
- Wytrzymaj te kilkanaście godzin, co? W końcu tutaj ktoś może niespodziewanie wejść. I co wtedy?

                W tym momencie Piotrek obrócił nas tak, że teraz leżałam na plecach. On natomiast wstał z łóżka i przekręcił klucz w drzwiach.

- Teraz już nam nikt nie przeszkodzi – wyszeptał mi do ucha, po czym zaczął to, na czym mu przerwałam.
 

__________________________________________________________________
OK! Jestem po ciut dłuższej przerwie. Teraz rozdziały będą się pojawiać co kilka dni, gdyż właściwie codziennie pracuję i prawie w ogóle nie mam czasu i siły by cokolwiek napisać. Teraz jednak mam trzy jeszcze dwa dni wolnego, więc postaram się coś naskrobać na zapas. Mam nadzieję, że ten rozdział się Wam spodoba :D

Chciałam Wam bardzo podziękować:
1. Za miłe słowa, które pisałyście pod ostatnim postem. Cieszę się, że doceniacie to, co piszę, że się Wam to podoba choć trochę. Dostałam kilka komentarzy, że mimo, iż Vesper już zakończyła opowiadanie, to się nie załamujecie, bo ja jeszcze piszę. Dzięki Wam, dostałam takiego kopa, że dokończenie 27. rozdziału zajęło mi jeden dzień, na co normalnie potrzebuję przyjamniej dwóch. DZIĘKI
2. Za ponad 70 tys. wyświetleń na Zawsze tam, gdzie Ty. Jestem mega zaskoczona, że pomimo, iż już dawno zakończyłam tamto opowiadanie, Wy nadal tam zaglądacie. 
3. Mojemu osobistemu doradcy o pseudonimie dżastin za to, że pogania mnie do napisania nowego rozdziału :)

no_princess ;*

PS W dalszym ciągu przypominam o zakładkach INFORMOWANI i WASZE OPOWIADANIA.

środa, 19 czerwca 2013

26. New girlfriend...

MUZYKA
Girlfriend




- Coś ci się nie podoba, suko? – rzuciła pogardliwie „cyrkówa”.
- Chyba się przesłyszałam. Suką, to możesz być ty. Jeśli masz jakiś problem, to musisz poczekać, bo w tej chwili nie mogę wstać i ci przypierdolić – odrzekłam ze stoickim spokojem, po czym napiłam się wody.
- Znalazła się bohaterka od siedmiu boleści.  Z resztą, nie przyszłam tu do ciebie, tylko do mojego Łukaszka – palcem wskazała rozgrywającego.

                Kiedy usłyszałam jej słowa i spojrzałam w stronę, w którą wskazuje, woda, która znajdowała się w moich ustach wylądowała na wykładzinie. Zaraz potem wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem. Gośka również nie kryła zdumienia i zarazem rozbawienia.

- Tak. Możesz mi zazdrościć. Ciebie ten zaszczyt nigdy nie spotka.
- Nie, no kurwa. Tak rozmawiać nie będziemy. Ja rozumiem. Łukasz jest spoko, ale co ty sobie dziewczynko ubzdurałaś? Myślisz, że on spojrzy na ciebie inaczej niż ja? Grubo się mylisz. Gdyby miał inny charakter, wyśmiałby cię tak, jak ja. Jednak Łukasz jest za dobry dla niektórych i jeśli cię zauważył, to na pewno mu cię szkoda.
- Nie pozwalaj sobie gówniaro. Po pierwsze, dla ciebie PAN Łukasz, a po drugie Łukasz jest moim facetem. I jeśli tylko zaleziesz mi za skórę, będziesz miała z nim do czynienia...

                Wraz z Gośką zaśmiałyśmy się w niebogłosy, przez co zwróciłyśmy uwagę wszystkich na sali. W tym samym momencie do pomieszczenia wszedł Hubert. Zmierzył „cyrkówę” od góry do dołu, a na jego twarzy pojawił się grymas obrzydzenia. Podszedł do nas i przywitał się z nami całując zarówno Gośkę, jak i mnie w policzek.

- Co to? – zapytał, wskazując na dziwadło.
- Podaje się za dziewczynę Łukasza – odpowiedziałam, po czym znów zaczęłam się śmiać.
- Pierdolisz? Tata wie?

                Pokręciłyśmy głowami na znak, że Ziomek nic nie wie. Chwilę później podszedł do nas sam zainteresowany. Pytającym i przerażonym wzrokiem spojrzał na nas, po czym otrzymał krótkie wyjaśnienie.

- Twoja dziewczyna, Ziomek – powiedziałam, ledwo powstrzymując śmiech.
- Tato… Myślałem, że masz lepszy gust. Zważywszy na to, że byłeś mężem modelki… – skwitował Hubert.

                Tym razem nie udało nam się opanować śmiechu.

- Ale Ci powiem Łukasz, że wygadana. Ma charakter podobny do mojego. Lubi używać mocniejszych słów. Zostałam przez nią ochrzczona suką i gówniarą. Chociaż nie wiem, czy gówniara, to jest mocne słowo.

                Po chwili podbiegła do nas ta „cyrkówa” i zaczęła „czarować” naszego biednego Łukaszka.

- Nie przedstawisz nam tato swojej… Ekhm.. Dziewczyny? – Hubert nie mógł wytrzymać.
- Eee… Nie?... – odpowiedział przerażonym głosem. – Misiek!.. Koleżanka do Ciebie! – zwrócił się do Kubiaka, a sam gdzieś poszedł.

                Po godzinie skończył się egzamin. Reszta chłopaków dołączyła do mnie. Krzysiu, kulturalnie dał do zrozumienia koleżance, że nie jest mile widziana tutaj i ma sobie pójść. O dziwno posłuchała. My za to nadal nie mogliśmy oprzeć się rozmowie o „dziewczynie Łukasza”. Kilka minut później zaczęło się wyczytywanie wyników.

- Bartman Magdalena – zaczął wywoływać Ryjek.

                Już chciałam wstawać, kiedy chłopaki zgromili mnie wzrokiem. Zadowolony Zibi postanowił pójść za mnie.

- Nie wiedziałem, że zmieniłeś imię, Magdaleno – zaśmiał się Kowal.
- Takie życie, trenerze. Raz Zbigniew, raz Magdalena – odpowiedział żartem mój Brat.

                Po chwili Zibi wrócił o nas i pochwalił się moim wynikiem. Kiedy kartka przemierzyła już wszystkie dłonie siatkarzy oraz Huberta, Piotrek pomógł mi dostać się do szatni.

- Poradzisz sobie? – zapytał z troską.
- Jasne. Jak coś, jest Gośka.
- Ok. To czekam.

                Nawet nie brałam prysznica, bo nie byłam w stanie ustać na nodze. Szybko się przebrałam i z pomocą Gośki wyszłam z szatni, przed którą czekali już chłopaki. Piotrek, gdy tylko mnie zauważył, wziął mnie na ręce.

- Łukasz…
- Słucham.
- Jak długo miałeś zamiar przed nami ukrywać swoją nową dziewczynę?
- A weź idź.. – udał obrażonego.

                Chwilę później zostałam wsadzona do samochodu Piotrka. Pożegnaliśmy się z chłopakami i pojechaliśmy do jakiegoś dobrego specjalisty.
                Kiedy po godzinie okazało się, że nie jest źle, ale w meczu nie zagram. Byłam mega wściekła. Nie ze względu na to, że uszkodziłam kostkę, tylko ze względu na to, że tym razem Sabinie się uda mnie wyjebać z podstawowej szóstki.
                O 16.00, przy pomocy Pita i kul weszłam na halę. Od razu poszliśmy do gabinetu trenera.

- Proszę – powiedziałam, wręczając Kamudzie zwolnienie lekarskie.
- Prosiłem, żebyś uważała.
- Miałam dzisiaj egzaminy. Musiałam. Inaczej bym oblała.
- No trudno. Nie chcę, ale będę musiał wystawić Sabinę… Jak nic chcesz tu siedzieć, możesz wracać do domu. Wracaj szybko do zdrowia.
- Dziękuję. Do widzenia.

                Będąc już w domu zadzwoniłam do Gośki. Aśka i Zibi pakowali się na wakacje, a Pit powiedział, że musi coś załatwić i przyjedzie.

- Mała, nie przeszkadzam? – do pokoju wszedł Zibi.

                Zaprosiłam go do środka, gdyż Gosia nie raczyła odebrać telefonu.

- Spodoba jej się? W sensie, jak myślisz. Zgodzi się? – usiadł na łóżku i otworzył czerwone pudełeczko.
- Jest śliczny. Zgodzi się. A jak nie, to będzie miała ze mną do czynienia – uśmiechnęłam się i przytuliłam brata.

                Kiedy wyszedł znów wybrałam numer Kowalczykowej.

- No wreszcie! Masz jutro czas po lekcjach?
- Mam.. Sorry, że wcześniej nie odebrałam, ale gadałam przez Skype’a z Hubertem.
- To wpadnę do Ciebie. Albo Ty do mnie. Jak wolisz. Od jutra mam puste mieszkanie – zaproponowałam.
- Dobra. To się zgadamy.
- Ok. To do jutra.
- Buziole. Trzymaj się.

                Poszłam do kuchni w celu znalezienia czegoś słodkiego. I się przeliczyłam. Jedyne, co było słodkie, to cukier. Napisałam do Pita wiadomość, żeby kupił coś do pochrupania, a sama w tym czasie poszłam do łazienki.

- Ooo.. Piotrek. Już jesteś – uśmiechnęłam się do chłopaka, kiedy wyszłam z łazienki.
- Jestem i mam prowiant.
- Na co? – wtrącił się Zibi.
- Nieważne. Ty idź się pakuj.

                Kiedy Zbyś zniknął za drzwiami swojej sypialni, my z Pitem włączyliśmy komputer i szukaliśmy jakiegoś dobrego filmu. W końcu, po wielu kompromisach (to Piotrek szedł na kompromis, nie ja) ustaliliśmy, że obejrzymy  „Harry’ego Pottera”. Po czwartej części nie wytrzymałam i zasnęłam oparta o ramię Piotra.
                Obudził mnie huk tłukącego się szkła. Z resztą nie tylko mnie.

- Upss.. Chyba Włochy poczekają. Chyba, że to był tylko wypadek…
- Idziemy sprawdzić? – zapytałam z uśmiechem.

                Pit tylko przytaknął i po chwili znaleźliśmy się w kuchni, gdzie coś się stłukło.

- Nie jedziecie? – zapytałam Aśki.
- Czemu mielibyśmy nie jechać? Zaraz jedziemy na lotnisko.
- Ahaaaa.. A już myśleliśmy, ze rzucacie w siebie talerzami i nici z wakacji – dodał Pit.
- Chcielibyście. I bilety by dla was przepadły nie...?
- Nie. My będziemy mieć fajniejsze wakacje.
- Tak? – zapytałam zaskoczona.
- Tak. Na Majorce!
- Dlaczego ja dowiaduję się o tym dopiero teraz? – zapytałam.
- Bo.. dopiero wczoraj udało mi się wszystko pozałatwiać już do końca. Także zaraz po zakończeniu roku zabieram Cię na caaaaalautki tydzień. No.. Może ciut dłużej, bo odwiedzimy moich rodziców w Żyrku.
- Ale prze…
- Cicho! Już wszystko załatwione. Z Bartmanami też. Myślisz, że Aśka i Zibi nie wiedzieli?

                Udałam obrażoną, ale tylko na sekundkę, by za chwilę przytulić się do Piotrka.
                On jest niesamowity. Nie wiem, jak udało mu się to załatwić. Jeszcze kilka dni temu, nie miałam pojęcia, że wrócę, a co dopiero On. Mimo wszystko byłam szczęśliwa. Może te kilka miesięcy dobrze nam zrobiło. Dopiero teraz zdawałam sobie sprawę, że Adam miał całkowitą rację. Ja nigdy nie przestałam kochać Piotrka. W głębi serca wiedziałam od początku, że tego nie zrobił, że mnie nie zdradził. Jednak podświadomość mówiła mi wtedy co innego.
                Teraz wiem, że próbowałam się oszukiwać. Że próbowałam zrobić coś niemożliwego – zapomnieć. Zapomnieć o Piotrku i moim uczuciu, względem niego.

- Chcę dowiedzieć się pierwsza – wyszeptałam do Zbyszka, kiedy się żegnaliśmy.
- Do zobaczenia po wakacjach i wam też życzymy udanych.

                Pożegnaliśmy ich, po czym zadzwoniłam do Gośki umówić się na pogaduchy. 

_____________________________________________________________________
Jestem! Mam nadzieję, że tak bardzo się za mną nie stęskniłyście :) Za namową mojego doradcy (dżastin) trochę powiększyłam rolę koleżanki, która zawitała na sali gimnastycznej :)  Mam nadzieję, że rozdział się podoba.
Dziś stała się straszna rzecz. Mianowicie nasza ukochana Vesper (nie wiem, ile z Was wie, o kim mówię) wrzuciła EPILOG!!! :((

no_princess ;*

PS Przypominam o zakładce INFORMOWANI, gdzie możecie zostawiać swój nr GG lub adres bloga (Nie informuję nikogo na "asku" oraz zakładce WASZE OPOWIADANIA, gdzie możecie zostawiać mi informacje o nowych rozdziałach i opowiadaniach u Was :)

piątek, 14 czerwca 2013

25. Sorry

MUZYKA
Sorry Seems To Be The Hardest Word




                Piotrek przytulił mnie z całej siły. Usiedliśmy na kanapie i wsłuchiwałam się w rozmowę chłopaków i Aśki. Pogratulowałam im obrony mistrzostwa, a Kubiakowi trzeciego miejsca. Goście siedzieli do 23.00, po czym każdy wrócił do swojego domu, lub hotelu w przypadku Kubiego. Tylko Piotrek został dłużej.

- Pit… Przepraszam, że Ci nie wierzyłam – zaczęłam, kiedy byliśmy sami u mnie w pokoju.
- Ciii.. Nie wracajmy do tego. Najważniejsze, że jesteś. Już nigdy nie pozwolę Ci odejść. Zobaczymy się jutro?
- Mhm, ale dopiero po 18.00, bo mam trening jeszcze. Na szczęście już ostatni.
- Damy radę. To do jutra. Pa – obdarował mnie buziakiem.
- Do jutra.

                Kiedy wyszedł z pokoju położyłam się na łóżku nadal nie wierząc, że jest jak dawniej.

- Aha.. Zapomniałbym – do pokoju wpadł jeszcze Piotrek.
- Tak..?
- Nie jestem taki jak Michał.
- Pio… -  już chciałam coś powiedzieć, kiedy wszedł mi w pół słowa.
- Cicho. Nie przerywaj mi. Nie jestem tak sam, jak on. Jestem przystojniejszy, mądrzejszy, bardziej elokwentny, bardziej wysportowany, wyższy, zabawniejszy, silniejszy, szczuplejszy… i przede wszystkim Twój.

Tak szybko, jak to powiedział, tak szybko zniknął za drzwiami. Uśmiechnęłam się do siebie, po czym wzięłam piżamę i czystą bieliznę i udałam się do łazienki. Po długiej, trwającej prawie dwie godziny, kąpieli wyszłam z łazienki ubrana w legginsy i dużo za dużą koszulkę.
Kiedy leżałam już  łóżku do pokoju wszedł Zbyszek. Usiadł na łóżku w wpatrywał się we mnie swoimi zielonymi ślepiami.

- Co? – zapytałam po chwili.
- Nic. Po prostu nie mogę uwierzyć, że tu jesteś.
- Nadal chcesz wiedzieć o co chodzi z Łukaszem? – tylko przytaknął. – Jak pamiętasz, na początku ja i Ziomek skakaliśmy sobie do gardeł. Głównie przez mój, wtedy jeszcze, cięty język.
               
                Skończyłam dopiero po 1.00. Przez cały czas, kiedy opowiadałam, Zbyszek uważnie słuchał, żeby nie przeoczyć czegoś istotnego.

- I to dzięki niemu teraz tu jestem, w Rzeszowie.
- Dziękuję, że chciałaś mi to w ogóle powiedzieć.
- Tylko proszę, to zostaje między nami. O wszystkim wie tylko nasza trójka i rodzice i niech tak zostanie. Ok.?
- Zastanawia mnie, czemu nie powiedziałaś mi tego wcześniej. Zawsze myślałem, że tata cię do tego namówił.
- Widzisz.. Pozory czasem mylą.
- Dobranoc – powiedział, po czym wstał i wyszedł z mojego pokoju.

                Obudziłam się o 7.00. Kiedy szłam do łazienki potknęłam się o leżącego na korytarzu Bobka. Jakoś wcześniej ten pies mi nie przeszkadzał. Dziwne, jakoś wcześniej go nawet nie zauważałam. W każdym razie, kiedy w mieszkaniu rozległ się dźwięk mojego upadku na podłogę i dosyć głośne „kurwa”, ze swojej  sypialni wynurzył się zaspany Zibi. Kiedy zobaczył mnie na ziemi zrobił minę, która mówiła „co Ty do cholery robisz”, a ja zaczęłam się śmiać.

- Proszę Cię. Zabierz tego psa, bo jeszcze raz, a nadepnę na niego mocniej.

                Nic nie odpowiedział, tylko wziął Bobka na ręce i wrócił do sypialni. Po 15 minutach wyszłam z łazienki i udałam się do swojego pokoju. Spakowałam dres i poszłam do kuchni zrobić sobie jakieś śniadanie. Postawiłam na płatki śniadaniowe, które zalałam zimnym mlekiem.
                Do szkoły pojechałam na desce. Sezon w pełni, więc czemu by nie korzystać. W sumie nie powinnam, bo jeśli coś mi się stanie, to egzaminy sprawnościowe, jak i pozycja w klubie pójdzie się jebać, ale cóż. Mówi się trudno i żyje się dalej.
                Kiedy dotarłam na salę, większość przygotowywała się już do egzaminów rozgrzewając się. Poszłam do szatni, szybko się przebrałam i dołączyłam do mojej klasy.

- Gośka, możemy pogadać później? – zaczepiłam ją.
- A mamy jeszcze o czym?
- Proszę. Daj mi godzinę, a wszystko Ci wyjaśnię.
- Mam czas o 12.00. Jeśli Ci nie pasuje, to masz problem.
- Dzięki.

                Odeszła, a ja zaczęłam się rozciągać. Po pół godzinie na salę weszło trzech mężczyzn. Jednego z nich nie kojarzyłam w ogóle, drugim był Andrzej Kowal, a trzeci to chyba jeden ze szkolnych wuefistów.

- Proszę o uwagę! – zaczął nieznajomy facet. – Za piętnaście minut zaczniemy egzamin. Będzie on polegał na tym, że każdy z was losuje cztery ćwiczenia, jakie ma wykonać. My je ocenimy. Jednak w tym roku zrobimy jeszcze coś. W tej szkole działa bardzo sprawnie drużyna siatkarska, więc po rozmowie z trenerem Kowalem i waszym wuefistą postanowiliśmy, że po wykonaniu ćwiczeń, zagracie mecz. On także będzie miał wpływ na wynik egzaminu. Ja nazywam się Korneliusz Ryjek, to jest Andrzej Kowal, trener Asseco Resovii, jakby ktoś jeszcze nie rozpoznał, a to jest Ireneusz Lewandowski. Po krótkiej rozgrzewce zaczynamy.

                Po tym przemówieniu wszyscy zaczęli jeszcze intensywniej się rozgrzewać. Ja postanowiłam sobie odpuścić. Jeśli mam zaliczyć ten egzamin, to i tak zaliczę. Po 15 minutach zaczęli wyczytywać o nazwisku każdego z osobna.

- Bartman Magdalena! – wyczytał mnie ten Pyszczek, Mordka, Ryjek, czy jak mu tam było.

                Podeszłam do stolika przy którym siedział i kazał wylosować mi kartkę z zadaniami. Najpierw bieg na 100 metrów. Bez trudu wykonałam to zadanie i mogłam przejść do następnego. Kolejne też były proste. Kolejny bieg, tym razem przez płotki okazał się być łatwiejszy niż myślałam. Następne zadanie było z koszykówki. Musiałam wykonać kilka rzutów wolnych oraz dwutakt. Jako ostatnie zadanie miałam skok wzwyż. Niestety dopiero udała mi się druga próba, gdyż przy pierwszej strąciłam poprzeczkę. Kiedy przygotowywałam się do drugiego skoku, na salę wpadł Zbyszek, Piotrek, Łukasz, Michał i Krzysiek. Usiedli koło Kowala i zaczęli o czymś dyskutować. Gdy byłam już gotowa, wykonałam skok. Nie poszło mi najlepiej, ale poprzeczki nie strąciłam. Zadowolona z siebie podeszłam do chłopaków, a w międzyczasie wyczytano kolejną osobę.

- Mieliśmy wpaść wcześniej, ale trochę się nie zgadaliśmy i zaspałem… - zaczął tłumaczyć się Zibi.
- Nie musieliście tu przychodzić. Dałam radę i bez was – uśmiechnęłam się do chłopaków.
- Przepraszam bardzo.. Czy Ty insynuujesz, że nie jesteśmy Ci potrzebni? – głos zabrał Libero.
- Ty to powiedziałeś!

                Wstałam i zaczęłam uciekać przed Krzyśkiem. Dopiero do porządku przywrócił go Kowal. Jak ja w tym momencie byłam wdzięczna temu człowiekowi!
Po dwóch godzinach czekania, aż cała klasa skończy pierwsze zaliczenia, główny egzaminator poprosił nas o wytypowanie czterech drużyn. Było to dość łatwe, bo w klasie miałam jakieś 33 osoby. Kiedy podzieliliśmy się już na grupy, zaczęliśmy grać. Kowal postanowił zaangażować przybyłych siatkarzy do sędziowania.
Pierwszy set poszedł bardzo sprawnie, aczkolwiek wygraliśmy przewagą tylko trzech punktów. W drugim secie także radziłam sobie świetnie, jednak do czasu.

- Kurwa! – krzyknęłam, kiedy upadłam na ziemię.
- Madzia, co jest? – zapytał zaniepokojony Krzysiek, który stał najbliżej.
- Pierdolona kostka! Kurwa!     

                Byłam wściekła. Igła zniósł mnie z boiska, a za mnie weszła dziewczyna, która miała być w innej drużynie.

- Magda, spokojnie. Do wesela się zagoi – próbował pocieszać mnie Krzysiek.
- Do jakiego kurwa wesela? Ja mam w niedzielę mecz! Jak ja teraz zagram?

                Chwilę później na sali pojawiła się pielęgniarka szkolna i próbowała zniwelować ból i opuchliznę. Jednak nie dawało to żadnych rezultatów. Piotrek postanowił ze mną posiedzieć i masować mi napuchniętą kostkę. Kiedy pierwszy mecz się skończył podeszła do mnie Gośka, co było dla mnie bardzo dużym zaskoczeniem.

- Jak chcesz, możemy pogadać teraz.
- Piotruś, zostawisz nas? – zwróciłam się do chłopaka.
- Jasne. Jak coś to wołaj – odrzekł i pocałował mnie w policzek.

                Kiedy odszedł przez chwilę milczałam. Kiedy Gośka miała już odejść postanowiłam się odezwać.

- Chciałam Cię przeprosić. Za wszystko. Za to, że nie miałam dla Ciebie czasu, że miałam wszystko w dupie, że nie interesowałam się, co u Ciebie.
- Wolałaś Adama.
- Tak. Ale tylko dlatego, że chciałam się odciąć od przeszłości. Od tego, co mnie spotkało. Adam był tylko pretekstem, żeby zapomnieć. Teraz chcę wszystko naprawić. Już część mi się udała. Wróciłam do domu, pogodziłam się z bliskimi, nawet wybaczyłam Michałowi. Teraz zostałaś Ty. Wiem, że jestem głupią egoistką. Jeśli nie będziesz chciała znów się ze mną przyjaźnić, zrozumiem. Ale chcę mieć świadomość, że zrobiłam wszystko, żeby było jak dawniej.
- A co z Adamem?
- Adam uświadomił mnie, że nigdy go nie kochałam i byłam z nim tylko dlatego, żeby się pocieszyć, po rozstaniu z Piotrkiem.  
- Ale teraz już wszystko wróciło do normy?
- Tak.

                Nagle na salę weszła jakaś dziewczyna.

- Z cyrku wyszłaś? – zwróciłam się do niej.
               
                Zmierzyła mnie wzrokiem, który mógłby zabijać. Gośka się tylko zaśmiała. Przybyszka miała na sobie oczojebne różowe legginsy, przez które widać było jej cały cellulit, do tego mega obcisła żółta bluzeczka bez ramiączek i niebieskie szpilki, z których wychodziły jej stopy. A paznokcie miała pomalowanie na czerwono.

- Moja Magda wróciła – skomentowała moją reakcję Gośka. 

___________________________________________________________________
Z okazji tego, że wkrótce zostanie przekroczona liczba 40 tys. wyświetleń, dodaję rozdział. Dla mnie jest trochę taki drętwy, ale same go ocenicie :)

no_princess :*