czwartek, 9 stycznia 2014

46. I have a baby



- Cześć! Możemy? – zapytałam Iwonę, która otworzyła nam drzwi.
- Jeszcze się pytacie. Siadajcie, zrobię Wam herbatki.
- My właściwie tylko na chwilę. Skoro i tak jesteśmy w Rzeszowie… Krzysiek jest?
- GRUBASIE! Chodź tu!
- Grubasie?
- Od trzech dni narzeka, że jest gruby, bo znalazł koszulkę, w której chodził chyba 10 lat temu i jest na niego troszkę za mała..

                Kiedy wszyscy byliśmy już w komplecie usiedliśmy wspólnie w salonie.
                Późnym wieczorem byliśmy już w Żyrardowie. Piotrek postanowił, że do Piechockiego zadzwoni jutro i umówi się na spotkanie, by podpisać kontrakt. Tymczasem już dziś zaczęliśmy rozglądać się za mieszkaniem.

- Magda, a to? Jest dość duże. Na początek wystarczy. Fakt, trochę daleko do centrum…
- To zrób zakładkę i szukamy dalej.
- Nie jesteś już zmęczona?
- Trochę.

                Nagle Piotrek zabrał mi komputer, po czym wręcz wygonił, żebym się umyła, przebrała w piżamę i poszła spać.

- Ale Piteeeer…
- Nie ma Piter. Musisz wypoczywać.

                Nie chciałam dłużej dyskutować z Piotrkiem, bo wiem, że i tak bym nie wygrała.
                Następnego dnia Pit był już umówiony z Piechockim na podpisanie kontraktu. Po południu zaczęliśmy ponownie szukać mieszkania. Ja zajęłam się szperaniem w internecie, a Piotrek dzwonieniem do właścicieli.

- Ubieraj się. Jedziemy zobaczyć mieszkanie.
- Teraz? Nie za późno? Zanim dojedziemy do Bełchatowa, trochę czasu zejdzie.
- Spokojnie. Gość powiedział, że na nas poczeka.

                Po 20 minutach byliśmy już w drodze do Bełchatowa. Półtorej godziny później byliśmy na miejscu.

- Dobry wieczór. Państwo w sprawie mieszkania?
- Tak.
- W takim razie zapraszam.

                Weszliśmy do mieszkania, które znajdowało się na trzecim piętrze. Duży, przestronny salon w jasnych kolorach, nieco mniejsza, również jasna kuchnia. A to był dopiero przedsmak tego, co jeszcze tu się znajdowało. Łazienka była w kolorach czarnym i białym, z przewagą bieli. Kiedy weszliśmy do sypialni wiedzieliśmy, że chcemy to mieszkanie. Kontrast beżu i ciemnego brązu był niesamowity. Naprzeciw łóżka stała niewielka komoda, a po obu stronach łóżka dwie nocne szafki. W mieszkaniu znajdował się jeszcze jeden pokój, nieurządzony.

- To ja może państwa na chwilę zostawię samych. Proszę się rozejrzeć i nie krępować.
- Właściwie, to chyba nie ma się nad czym zastanawiać – Piotrek popatrzył na mnie znacząco, na co tylko przytaknęłam. – Z chęcią podpiszemy umowę.
- W takim razie zaraz przyniosę stosowne dokumenty.
- Dobrze, poczekamy.

                Do Żyrardowa wróciliśmy w nocy. Kiedy weszliśmy do domu, mama Piotrka jeszcze nie spała.

- Mamo, prosiłem, żebyś nie czekała.
- Wiesz, że nie zasnę, kiedy jedziecie tak późno w nocy. Jak mieszkanie? Znaleźliście coś ciekawego?
- Jutro zawozimy już część rzeczy. A resztę, jak Madzia skończy sesję.
- To Ty jeszcze wracasz do Rzeszowa? – zdziwiła się mama.
- Tak. Powiedzmy, że zrobiłam sobie wolne na czas, kiedy Piotrek wrócił z Włoch.

                16 maja Piotrek pojechał do Spały. Ja wróciłam do Rzeszowa, by koczować u Ignaczaków. Iwona była przeszczęśliwa, że nie będzie sama z dzieciakami. Jak to stwierdziła, wreszcie ktoś na poziomie.
                Do końca czerwca udało mi się zaliczyć sesję. 3 lipca Gośka urodziła zdrowe bliźniaki, Wojtka i Kubę. Hubert był wniebowzięty! Kilka dni później jechałam już do Żyrardowa. Postanowiłam, że wakacje spędzę u rodziców tym bardziej, że termin porodu wypada na sierpień.

- Kiedy mnie odwiedzisz? – zapytał Piotrek, gdy rozmawialiśmy przez telefon.
- To zależy, kiedy masz wolne.
- Ten weekend mamy jeszcze luźny, a potem ostre treningi i przygotowania do Mistrzostw i przy okazji do Memoriału.
- Postaram się przyjechać.
- Jesteś u rodziców?
- Tak. Oszalałabym sama w Bełchatowie.
- To nie szalej, tylko przyjeżdżaj. Ale pamiętaj. Masz na siebie uważać – uśmiechnął się do słuchawki.

                Następnego dnia spakowałam kilka najważniejszych rzeczy, wsiadłam w moje małe BMW i pojechałam odwiedzić Piotrka w Spale. Kiedy dojechałam na miejsce była godzina 12.00. Weszłam do ośrodka i po chwili natrafiłam na kilku siatkarzy. Przywitałam się z nimi i weszłam do windy, którą pojechałam na trzecie piętro.

- Puk, puk… Ładne rzeczy się tu dzieją.
- Cześć słońce – Piotrek przywitał się ze mną całusem. – Ej! Chłopaki, którzy są tu po raz pierwszy i nie wiedzą. To jest Magda, moja żona.
- Co kurwa?! – Zbyszek wypluł zawartość ust na Dzika.
- Nie powiedzieliśmy mu. Wiedział tylko Łukasz – szepnęłam do Piotrka.
- Chyba musimy pogadać – dodał Zbyszek, wskazując na mnie i na Pita.
- No właśnie – odezwał się Igła, by rozładować atmosferę.

                Chwilę później siedzieliśmy w pokoju Zbyszka i Michała.

- Jaka żona ja się pytam! Jaki kurwa ślub?!
- Zibi, spokojnie.
- Ja mam być kurwa spokojny!? Jak długo?
- Od grudnia – powiedziałam spuszczając wzrok.
- I przez ten czas nic mi kurwa nie powiedziałaś?
- Nie przeklinaj – upomniał Zbyszka Igła.
- Będę przeklinał, bo mi się tak kurwa podoba!
- Do cholery jasnej, nie krzycz! Jesteś zły, bo zrobiłam coś za Twoimi plecami?! Jestem dorosła! Nie jesteś moim ojcem! Nie masz prawa zabronić mi niczego! A jeżeli Ci się to nie podoba, to przykro mi.

                Wyszłam z pokoju z impetem trzaskając drzwiami. Po chwili poczułam, jak Piotrek mnie przytula.

- Nie płacz słońce. Przejdzie mu, ochłonie.
- Obiecał mi, że nie będzie zastępował mi taty. Że będzie sobą.
- Wiesz, że on jest wybuchowy. Z resztą Ty też jesteś. Nie możesz się denerwować…

                Do końca mojego pobytu w Spale nie odezwałam się do Zbyszka. Byłam zła na niego za to, jak się zachował. Było mi cholernie przykro, że nie potrafił uszanować mojej decyzji.
               
                Od tygodnia leżę w szpitalu. Rodzice przychodzą codziennie, codziennie także rozmawiam z Piotrkiem. Od mamy dowiedziałam się, że Sandra właśnie urodziła córeczkę Patrycję. Kiedy Gośka dowiedziała się, że jestem w szpitalu, od razu wysłała Huberta na zwiady.

- Ale wiesz, jaka jest Gośka.
- Boże.. Tylko tracisz czas. Wracaj do Rzeszowa. Powiedz Gośce, że wszystko jest ok. A jak już urodzę, to do Was zadzwonię. Nie ma sensu, żebyś tu siedział.
- Na pewno?
- Tak. Na pewno. Pozdrów Gośkę i wyściskaj chłopaków.
- No to do zobaczenia i trzymaj się.
- Dzięki. Pa.

Piotrek

- Piter! Pobudka! Wracamy do żywych.
- Przecież nie śpię.
- Ejj. Stary co się dzieje? Jesteś jakiś nieobecny. Coś z Magdą? Z dzieckiem?
- Nie Igła. Wszystko w porządku.
- To bierz się w garść i idziemy na boisko, Kapitanie.

                Po zaciętym meczu z Bułgarią, udało nam się wygrać memoriał. W sumie, jeszcze do końca nie docierało do mnie, co się dzieje. Kiedy Ruciak zakończył mecz asem ucieszyłem się, jednak stałem na parkiecie i gdyby nie chłopaki, prawdopodobnie stałbym tam jeszcze długo.

- Kurwa, Piter! Wygraliśmy! – potrząsnął mną Kubiak.
- Jestem ojcem – wydusiłem z siebie. – Magda urodziła. 
____________________________________________________________
Jestem! Witajcie w Nowym Roku! :) 
Jak widzicie, jest kolorowo. I będzie tak przez jakiś czas. Na razie nie zamierzam burzyć szczęścia naszych bohaterów. 
W tym roku ruszyłam z nowym blogiem. Można przeczytać już dwa pierwsze rozdziały. Pojawi się tam akcent siatkarski, jak i muzyczny. Jeśli jesteście ciekawi, co tym razem wymyśliłam, możecie sprawdzić >>tutaj<< :D

Pozdrawiam, no_princess ;*