środa, 2 lipca 2014

NEW CHAPTER



Z racji tego, że wiele osób czyta tylko rozdział,  a to, co pod nim omija, napiszę tu. 
Chciałabym Wam bardzo podziękować, że byłyście ze mną przez tyle czasu na tym blogu. Półtora roku minęło w niesamowicie szybkim tempie. Dziękuję Wam za te prawie 150 tysięcy wyświetleń, za ponad 800 komentarzy i 66 obserwatorów, choć wiem, że czytających było więcej. Dziękuję Wam także, że nie skreśliłyście mnie do końca, kiedy nie pisałam przez miesiąc, może czasem dwa. Dlatego ten rozdział dedykuję wszystkim, którzy wierzyli we mnie, i zostali tu by dokończyć historię Piotrka i Magdy. Obiecałam pewnej osobie, że ten rozdział będzie dłuższy, niż wszystkie pozostałe. Justynka! Dotrzymałam słowa! :) 
Jest mi smutno żegnać się z Wami na tym blogu, bo to opowiadanie jest dla mnie bardzo ważne. Ten blog jest pierwszym, w który tak naprawdę się zaangażowałam. Mam nadzieję, że zostaniecie jeszcze ze mną, bo przygody z blogowaniem jeszcze nie kończę. Nie wiem, jak zareagujecie na ten rozdział, ja sama mam mieszane uczucia. Możecie się trochę pogubić, bo przeskakiwałam co jakiś czas kilka lat. Ale mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu.
Mam jeszcze jedną małą prośbę. Już tradycyjnie proszę o komentarz WSZYSTKICH. Chcę wiedzieć, ile naprawdę Was tu było :)

Pozdrawiam, no_princess :**

                Obudziłam się w szpitalnym łóżku. Nie wiedziałam, co się wokół mnie dzieje. Wszystko było zamazane. W oddali widziałam tylko zarysy dwóch postaci siedzących na sofie. Mogłam się tylko domyślać, że to Łukasz i Agnieszka. Chwilę później do sali wszedł lekarz i zaczął mówić coś po włosku. Nie umiałam go zbyt dobrze, więc nie rozumiałam za wiele. Kiedy doktor wyszedł Łukasz widząc, że się obudziłam zaczął ze mną rozmawiać, a właściwie to tylko on mówił.

- Nawet nie wiesz, ile miałaś szczęścia, że w ogóle żyjesz.
- Łuk…
- Ciii. Nic nie mów. Ja będę mówił. Miałaś wypadek. Od miesiąca leżysz w szpitalu. Z Olą jest wszystko w porządku, zajęliśmy się nią. Gorzej z Twoim zdrowiem. Masz uszkodzony kręgosłup i to poważnie. Ale jeśli podejmiesz rehabilitację, masz ogromną szansę wrócić do normalnego życia.
- O czym Ty mówisz? – zapytałam przestraszona, ale i oszołomiona.
- Jesteś sparaliżowana, Magda.

Piotrek:

- Wygląda na to, że Pańska żona się nie pojawi – z zamyślenia wyrwał mnie głos adwokata.
- To chyba przemawia na moją korzyść, co?
- Nie chyba, ale na pewno. Może Pan być spokojny. Pani Magdalena nie odbierze Panu syna. Nie po tym, jak wyjechała bez słowa.

                Po chwili zostaliśmy wezwani na salę rozpraw. Kiedy tylko przekroczyłem próg zobaczyłem Ją. Wyglądała jak zmora. Bez chęci do życia. Doskonale zdawałem sobie sprawę, że to w części moja wina. Ale skoro Jej i tak nie było już w moim życiu, to czemu nie mogę zacząć żyć na nowo? Czemu nie mogę ułożyć sobie życia? Najbardziej było mi szkoda Damiana. Tak bardzo cierpi przez całą tą sytuację.
                Kiedy na salę weszła sędzina Magda nie wstała. Szeptem zapytałem się adwokata o co chodzi, jednak on także nie znał odpowiedzi. Kiedy tylko zapytał on sędzinę dlaczego, głos zabrała Magda.

- Choćby dlatego, że jestem przykuta do wózka, Piotrek. To chciałeś usłyszeć? Nie chodzę. Od roku. Mam nadzieję, że jesteś usatysfakcjonowany – powiedziała patrząc mi w oczy. – Chciałabym wyjść, Wysoki Sądzie, źle się czuję.

                Po chwili już opuszczała salę w towarzystwie Zbyszka. Po trzech godzinach my także wyszliśmy. Sąd od razu dał mi rozwód. Kiedy chciałem porozmawiać z Magdą, Zbyszek skutecznie mi to uniemożliwił. Zdenerwowało mnie to, że nawet nie dopuścił do niej Damianka, który tak bardzo tęsknił za swoją mamą.

- Do cholery daj mu się z nią zobaczyć. To jest jego matka.
- A chcesz, żeby oglądał ją w takim stanie? Nie sądzę. Magda ma depresję. Olą zajmują się Łukasz z Agą, bo ona sama nie jest w stanie. Całymi dniami leży w łóżku i płacze. Już nawet przestała chodzić na rehabilitację. Zanim nie dostała pozwu miała motywację, żeby wrócić. Mam wrażenie, że teraz już nawet nie chce żyć. I jedyną osobą, której możesz za to podziękować, jesteś Ty.
- Tak, zwal całą winę na mnie. Bo to ja wyjechałem bez słowa. To ja porzuciłem rodzinę. Myślisz, że nie próbowałem jej odnaleźć? Chciałem to ratować. Ale jak widzisz Magda odtrąciła zarówno mnie, jak i naszego syna. Ale jak widzisz, tu nie ma czego ratować.

                Odszedłem. Zabrałem ze sobą Damiana i pojechaliśmy do bełchatowskiego mieszkania. Nie bardzo wiedziałem, jak wytłumaczyć małemu, siedmioletniemu chłopcu, że jego mama już nie wróci. Na szczęście moi rodzice postanowili zostać w Bełchatowie na dłużej, co trochę mi ułatwiało całą sprawę. Dopiero wieczorem dotarło do mnie jedno zdanie Bartmana. Olą zajmują się Łukasz z Agą. Kim jest Ola? Czyli Magda już dawno sobie kogoś znalazła…

***

- Ok. A teraz powoli wstajemy.
- Maciek, nie dam rady.
- Dasz. Tam, za szybą stoi Twoja córka. Walczyłaś o to 10 lat. Teraz mi nie wmówisz, że nie dasz rady.

                Przytrzymałam się barierki i powoli wstałam z wózka. Chwiejąc się wyprostowałam sylwetkę i niepewnie popatrzyłam na Maćka. Po przejściu kilku kroków podszedł do mnie i mnie przytulił. Chwilę później do pomieszczenia weszła Ola i także mnie przytuliła.

- Jestem z Ciebie dumna mamo – powiedziała jedenastolatka.
- To teraz zabieram drogie Panie na pyszny deser! W końcu wykonałaś dzisiaj kawał dobrej roboty.

                Maciek. Świetny przyjaciel, profesjonalny rehabilitant. Gdyby nie on, prawdopodobnie nigdy nie wstałabym z wózka. To on sprawił, że miałam siłę. Poznałam go dzięki Łukaszowi. Znają się z czasów, kiedy Łukasz bronił jeszcze barw narodowych. Kiedy po kilku latach postanowiłam zawalczyć o to, by znów stanąć na nogi, wtedy Łukasz mnie z nim poznał. Maciej przyleciał specjalnie do Włoch, żeby mi pomóc.

- Nie. Daj mi kule – powiedziałam, kiedy przyprowadził wózek.
- Jesteś pewna?
- Tak. Siedziałam przez 10 lat. Wystarczy.
- I to mi się podoba – uśmiechnął się do mnie.

                Pół godziny później byliśmy w ulubionej kawiarni Oli. Kiedy zamówiliśmy dla siebie smakołyki do stolika podeszła żona Maćka. Przywitała się z nami po czym poszła zamówić sobie coś zimnego do picia. Po chwili dołączyła do nas i wspólnie pogrążyliśmy się w rozmowie.
                Po wspólnie spędzonym popołudniu z Maćkiem i Agatą wróciłyśmy do domu. Kiedy Łukasz zobaczył mnie wchodzącą o kulach do domu nie mógł wyjść z podziwu.

- Tak żałuję, że rodzice nie mogą tego zobaczyć… - zamyśliłam się wpatrując w ich zdjęcia w portfelu.
- Na pewno byliby z Ciebie dumni.
- Muszę w końcu wybrać się do Polski. Nie byłam na pogrzebie mamy i…
- Hej.. Nic Cię nie goni. Póki co, odstaw najpierw kule, a dopiero potem myśl o jakimkolwiek lataniu.

                Tej nocy nie spałam najlepiej. W jednej chwili, gdy pomyślałam o Polsce, wróciły do mnie wszystkie wspomnienia. Te dobre, jak i złe chwile. Tak bardzo brakuje mi Piotrka i Damiana. Ale wiem, że wracając teraz mogę tylko pogorszyć sprawę. Nie chcę psuć im szczęścia. Piotrek z pewnością ułożył sobie życie na nowo.
                Z samego rana usłyszałam pukanie do drzwi. Nie miałam ochoty wstawać, ale kiedy zza drzwi odezwał się Zibi od razu się rozbudziłam.

- Cześć siostra – uśmiechnął się całując mnie w policzek.
- Przyjechałeś sam, czy z Natalią i dzieciakami?
- Sam. Nie chciałem, żeby Maja opuszczała szkołę, a Kuba przedszkole. A Natka nie dostała wolnego. Także jestem tu tylko ja. Jak się czujesz?
- Od wczoraj chodzę o kulach. Nie jest łatwo, bo po dziesięciu latach spędzonych na wózku jest mi ciężko, ale miałam już dość siedzenia.
- Wiesz, że jestem z Ciebie dumny? Rodzice też by byli.
- Zbyszek… Wiesz może, co słychać u Piotrka i Damiana?
- Radzą sobie. Piter się z kimś spotyka, ale laska ewidentnie chce wyciągnąć od niego kasę.
- Ale chyba nie chcesz mi powiedzieć, że chcesz do niego wrócić.
- Nie Zibi. Nie chcę. Niech sobie układa życie z kim chce. Ale Ola chyba powinna znać ojca. Jest mi z tym źle, że wychowała się bez niego. Że Piotrkowi nie powiedziałam o niej, ale nie potrafiłam. Nie wtedy, kiedy non stop rzucaliśmy się sobie do gardeł, bo nie mogliśmy spokojnie porozmawiać. Najbardziej tylko żałuję tego, że nie zabrałam ze sobą Damiana. Bo on na tym najbardziej ucierpiał…

8 lat później

                Kiedy tylko wstałam, poszłam obudzić Olę. Za trzy godziny miała egzamin, nie mogła zaspać. Zapukałam do jej pokoju, a po chwili usłyszałam no przecież wstałam, mamo. Udałam się do kuchni przygotować śniadanie. Po chwili dołączyła do mnie Ola. Kiedy zjadła, poszła się ubrać i zrobić delikatny makijaż.

- Mamo! Otworzysz? To na pewno Marc – krzyknęła Ola z łazienki, kiedy ktoś zadzwonił do drzwi.
- Jasne, Ty się szykuj.

                Wpuściłam chłopaka córki do środka. Bardzo go lubiłam. Był miły, dobrze wychowany. Cieszyłam się, że Ola jest z kimś, komu na niej zależy. Widziałam, że Marc też bardzo przejmował się egzaminami Aleksandry. Był od niej rok starszy. Poznali się gimnazjum. To była jedna z pierwszych osób, które odezwały się do niej w nowej szkole.
                Gdy tylko odzyskałam pełną sprawność w nogach znalazłam nam małe mieszkanie na obrzeżach Trento. Kończąc podstawówkę, Ola musiałaby dojeżdżać do gimnazjum na drugi koniec miasta. Bałam się o nią, więc przeniosłam ją nieco bliżej. Była dla mnie wszystkim.

- Mamo…
- Tak?
- Te wakacje chcę spędzić w Polsce – powiedziała wychodząc z domu.
- Powodzenia na egzaminie.

                Kiedy Marc zawiózł Olę na egzamin, ja wybrałam się do Żygadłów. Siedzieliśmy przy kawie i wspominaliśmy stare czasy. Co chwilę jednak wpatrywałam się w telefon, czekając na wiadomość od Oli, jak poszedł jej egzamin.

- Zostaw ten telefon – Łukasz zabrał mi urządzenie z ręki.
- Ola chce jechać na wakacje do Polski.
- Co w tym złego?
- Boję się, że będzie chciała odszukać Piotra.
- Nie sądzisz, że powinna wiedzieć, kto jest jej ojcem?
- Wiem, że powinna…
- Ale…
- Co ale?
- No zawsze jest jakieś ale. Teraz z pewnością też.
- Ale boję się konfrontacji z Piotrkiem. Nie rozmawialiśmy przez 17 lat. Nie widzieliśmy się. A co, jeśli on nie zaakceptuje Oli? Jeśli powie, że chcę go wrobić w ojcostwo?
- Magda, samymi domysłami nic nie wskórasz. Nie przekonasz się, póki nie spróbujesz.

***

- Tak się cieszę, że się zgodziłaś! Chciałabym poznać tych ludzi, o których mi tyle opowiadałaś. Ignaczak, Winiarski, Ruciak, Możdżonek, Zagumny! Mamo!
- Spokojnie. Mamy całe wakacje – powiedziałam, siedząc na balkonie rodzinnego domu.
- Mamo…
- Tak?
- Co byś powiedziała na to, żebyśmy przyjechały do Polski na stałe? Może zdecyduję się na tutejsze studia?
- A Marc? Co z nim?
- Kiedy wracaliśmy ze szkoły, rozmawiałam z nim o tym. Powiedział, że uszanuje każdą moją decyzję. Spróbujemy związku na odległość. Jeśli nie wyjdzie, trudno. Widocznie nie byliśmy sobie pisani.
- Skoro już podjęłaś decyzję… Ola, ja nie będę zawsze za Ciebie decydować. Czas zacząć podejmować własne decyzje. Raz będą gorsze, raz lepsze, ale człowiek uczy się na własnych błędach. Ja tez wiele ich popełniłam. Niestety nie cofnę tego, co zrobiłam, choć bardzo bym chciała. Chcę spróbować to naprawić, ale nie wiem, czy z takim skutkiem, jakiego pożądam.
- Mamo, do czego zmierzasz?
- Myślałam o tym już od dawna. Bałam się, że kiedyś mnie o to zapytasz, a ja nie będę wiedziała, jak Ci odpowiedzieć. Chcę, żebyś poznała swojego ojca. Zasługujesz na to.
- Ale ja nie wiem, czy chcę go poznać. Nie wiem, czy on na to zasługuje. Zostawił Cię. Zostawił Nas!
- Olu… Nie znasz całej prawdy. To ja wyjechałam. To ja go pierwsza zostawiłam. Jego i Twojego brata.
- Mam brata? – zapytała zdziwiona.
- Tak. Jest od Ciebie pięć lat starszy.
- Ale dlaczego wyjechałaś?
- Miałam dość tego, że tata się ode mnie odsuwa. Ode mnie i od Damiana. Nie przyjeżdżał do domu, okłamywał mnie. Nawet podejrzewałam go o zdradę.Tata o Tobie nic nie wie. Przynajmniej tak przypuszczam. Kiedy wyjechałam, nie wiedziałam, że jestem w ciąży. Dowiedziałam się dwa, trzy tygodnie później, gdy wujek Łukasz niepokoił się o mój stan zdrowia.
- Zmieniłam zdanie. Chcę go poznać – powiedziała wchodząc do domu.
- Ola! Olka! Przepraszam…
- Mamo, Ty nie musisz przepraszać. Chcę poznać tego dupka, przez którego się tyle wycierpiałaś.
- Ale nie zapominaj, że dał mi coś bardzo cennego. Ciebie.

                Dwa dni później postanowiłam się przemóc i zabrałam Olę do Bełchatowa. Z informacji Zbyszka wynikało, że Piotrek nadal tam mieszka.
Zapukałam w drzwi jednorodzinnego domu. Kiedy po kilku chwilach nikt nie otwierał, ruszyłam w stronę furtki.

- Słucham? – usłyszałam nagle za plecami.
- Cześć Piotrek.

                Przez chwilę patrzył na mnie lekko zdziwiony. W jego oczach dostrzegałam, że nad czymś intensywnie myśli.

- Magda…

                Po kilku chwilach we trójkę siedzieliśmy w jego salonie. Piotrek zrobił herbatę i wyjął ciastka z szafki.

- Moje ulubione – powiedziałam.
- Innych nie kupuję – odparł, patrząc się w podłogę.
- Może przejdę do rzeczy. Przyznaję, nie przyjechałam do Ciebie bezinteresownie. Właściwie, robię to dla Oli, nie dla Ciebie. Jednak i Ty i Ola powinniście znać prawdę.
- Mamo, czy…
- Tak, Ola. Piotrek, to jest Twoja córka.
- Co? Nie wierzę Ci. Ja mam tylko jedno dziecko.

                Na te słowa Ola wybiegła z domu. Ruszyłam zaraz za nią, jednak była o wiele szybsza. Wsiadłam w samochód i pojechałam jej szukać. Niestety musiała biec jakimiś uliczkami i alejkami, w które nie wjadę autem. Zgubiłam ją.
                Wróciłam do domu Piotrka. Nie pukając, weszłam do środka i zaczęłam krzyczeć, że wszystko przez niego. Że właśnie straciłam wszystko, co miałam.

- Jezu! Co się tu dzieje? – moje wyrzuty przerwał Damian. Byłam pewna, że to on. Tak bardzo przypominał Piotrka. Jak dwie krople wody. – Tato, dlaczego obca kobieta krzyczy na Ciebie w Twoim własnym domu.

                Już chciałam coś odpowiedzieć, kiedy rozdzwonił się mój telefon.

- Już po Ciebie jadę – powiedziałam do słuchawki. Wybiegłam z domu, wsiadłam do samochodu i pojechałam po Olę.

Kilka dni później, siedząc z Olą w salonie usłyszałam dzwonek do drzwi. Niechętnie wstałam i otworzyłam. Zamarłam, kiedy zobaczyłam, kto przyszedł. Był ostatnią osobą, jakiej bym się spodziewała.

- Dzień dobry, Mamo – mówiąc to przytulił mnie i wręczył mi bukiet kwiatów.
- Damianku… Przepraszam za wszystko – wyszeptałam.
- Ty na pewno jesteś Ola – powiedział, kierując swój wzrok za moją osobę. – Cześć, jestem Damian i wygląda na to, że jestem Twoim starszym bratem – jej także wręczył bukiet kwiatów tyle, że mniejszy.
- Chodź. Czego się napijesz? Kawy, herbaty, soku?
- Herbaty poproszę.
- Siedź mamo, ja zrobię – odezwała się Ola wstając z miejsca.
- Przepraszam za tatę.
- Damian nie musisz. On jest dorosły. Rozumiem, że po tym, co zrobiłam, mi nie wierzy. Liczyłam się z tym. Ola też o tym wiedziała, ale mimo wszystko, kiedy Wasz ojciec powiedział, że on ma tylko jedno dziecko… Olę to zabolało. Bo przez całe życie miała tylko mnie i nagle, kiedy poznaje swojego ojca, on ja odtrąca.
- Dlaczego wyjechałaś? Dlaczego nie wróciłaś? Czekałem na Ciebie Mamo.
- Wyjechałam, bo uznałam, że tak będzie lepiej. Piotrek mnie całkowicie odtrącił. Przy Tobie pokazywał, że wszystko gra, ale tak naprawdę nic nie grało. Pamiętam, kiedy byłeś mały i przyszedłeś do mnie do sypialni. Położyłeś się obok mnie i wtuliłeś. Po chwili zapytałeś, czy tata Cię jeszcze kocha. Ciebie nigdy nie przestał. Miałam natomiast wrażenie, że mnie owszem. Chciałam wrócić, ale kiedy Wasz tata złożył pozew, załamałam się. Nic dla mnie się nie liczyło. Nawet Olą zajmowali Żygadły. Dopiero po kilkunastu sesjach u psychologa postanowiłam zawalczy chociaż o to, by wstać z wózka. Wiem Damian, że masz do mnie żal. Dziękuję Ci, że mnie nie odtrąciłeś, jak zrobił to Wasz tata.
- Tak się cieszę, że wróciłaś Mamo.
- Jak w ogóle znalazłeś adres? – zapytałam chcąc zmienić temat.
- Wujek Zbyszek – chodząca encyklopedia.

                Dwa tygodnie później ponownie spotkałam się z Piotrem. Tym razem sam na sam. Chciałam opowiedzieć mu wszystko. Od dnia, kiedy zaczęliśmy się od siebie oddalać, od dnia, kiedy po raz ostatni się kochaliśmy, od dnia, kiedy zaczęłam nowy rozdział w życiu…
                Uwierzył. W końcu uwierzył mi, że Ola jest jego córką. Po wielu długich godzinach postanowił się z nią zobaczyć. Porozmawiać, przeprosić.
                Kilka dni temu dostałam zaproszenie na ślub Damiana. Kiedy zobaczyłam nazwisko jego narzeczonej, uśmiechnęłam się szeroko. Kubiaki muszą pchać się dosłownie wszędzie. Ale mam nadzieję, że z Polą będzie szczęśliwy.


Bełchatów, dwa lata później.

                Siedzieliśmy właśnie z Piotrkiem na sofie i sączyliśmy wino, kiedy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Tak. Wróciliśmy do siebie. To była bardzo trudna i czasochłonna decyzja, ale postanowiliśmy spróbować. W końcu każdy zasługuje na drugą szansę.

- Cześć dziadki – uśmiechnął się Damian, trzymając w rękach nosidełko z małą kruszynką.
-Wchodźcie. Zaraz zrobię Wam ciepłą herbatę z maliną.
- Ale najpierw mamo chodź. Chcielibyśmy wam przedstawić waszą wnuczkę. Zuzia, to jest babcia i dziadek – zwrócił się do uśmiechniętej buźki dziecka. – Mamo, tato, to jest Zuzia.


To już jest koniec, nie ma już nic. Jesteśmy wolni, możemy iść.