środa, 24 lipca 2013

31. Why did You help me?

MUZYKA
When You're Gone




- Cześć! – krzyknęła na powitanie Gośka. – Coś się stało? Płakałaś?
- Cześć…  Dobra. Powiem prosto z mostu. Dzwonił do mnie Adam. Seba miał wypadek. Zginął. Nie wiem, co się dokładnie stało. A teraz przepraszam, ale muszę pogadać z Piotrkiem – powiedziałam, niemalże płacząc.

                Widziałam, że w oczach Gośki zbierają się łzy. Przytuliła się mocno do Huberta, po czym wybuchła jeszcze większym płaczem.

- Chłopaki, zostawicie nas samych? – zwróciłam się do Zbyszka i Bartka, kiedy wróciłam do pokoju Pita i Kurka.

                Bez słowa opuścili pomieszczenie. Usiadłam naprzeciwko Piotrka i nie wiedziałam od czego zacząć.

- Piotrek, ja… Musisz o czymś wiedzieć. Przepraszam, że wcześniej Ci o tym nie powiedziałam, ale właściwie nikomu o tym nie mówiłam. To było dokładnie rok temu. Pamiętasz mój przyjazd do Spały? – przytaknął. – Chodziłam cały czas naćpana. Wszyscy o tym wiedzieli, ale nikt o tym nie mówił.

                Opowiadałam przez dobre półtorej godziny. Nie raz poleciała mi łza. Szczególnie wtedy, kiedy mówiłam o tacie. Kiedy skończyłam, widziałam, że Piotrek był zszokowany. Z resztą nie dziwię mu się.

- Ale nie rozumiem, czemu nie powiedziałaś mi wcześniej.
- Bo właściwie nikt nie wiedział. We wszystko wtajemniczeni byli tylko rodzice i Łukasz. Zbyszek też dowiedział się niedawno. Nie mówię o tym, bo się wstydzę. Cholernie się wstydzę, że nie umiałam sama poradzić sobie z tym problemem. To właśnie dlatego tak często gadam z Łukaszem. Z resztą to działa w dwie strony. On też mi o wszystkim mówi. Jako pierwsza dowiedziałam się o jego rozwodzie, o tym, dlaczego wyjechał z Rosji i gra w Rzeszowie…
- Mimo to, dziękuję, że mi powiedziałaś.

                Przytuliłam się mocno do Piotrka, a po policzkach znów zaczęły płynąć mi łzy. Przeprosiłam go i poszłam się przejść. W torbie znalazłam jeszcze zamkniętą paczkę papierosów. Wzięłam ją ze sobą tak, by Piotrek nie zauważył i wyszłam z pokoju. W pobliskim sklepie kupiłam zapalniczkę i siadając na ławce zapaliłam pierwszego papierosa.

- Myślałem, że z tym też skończyłaś – usłyszałam za plecami.
- Skończyłam. Ale teraz lepsze to, niż prochy. Czy się mylę?
- W sumie racja. Madzia, damy sobie radę – Zbyszek przytulił mnie z całej siły. – Jeśli nie chcesz, nie wyjadę. Zostanę w Polsce, choćbym miał przez cały sezon nie grać w żadnym klubie. Wystarczy jedno Twoje słowo.
- Nie Zibi. Nie będziesz przeze mnie z niczego rezygnował. Ja zostaję w Rzeszowie. Mam tu Piotrka, Łukasza… Dam sobie radę. Nie przejmujcie się mną.
- Będziemy się Tobą przejmować – wtrąciła się do rozmowy Asia. – Nie zrobimy niczego wbrew Tobie. Rozumiesz? Kochamy Cię i nie pozwolimy, byś była sama.
- Ale ja nie jestem sama. Mam Pita, Łukasza, innych przyjaciół. Was też. Z tym, że będziecie trochę dalej. Wiadomo, kiedy pogrzeb?
- Prawdopodobnie wtorek albo środa. Mama chce załatwić to wszystko jak najszybciej.

                Kiedy Asia ze Zbyszkiem mieli już iść, znów poczułam ostry ból brzucha.

- Mała, wszystko ok.?  - zapytał zmartwiony brat.
- Zaraz mi przejdzie.
- Magda, nie wyglądasz najlepiej… Może wróć do środka. Prześpij się. Jest już późno.
- Posiedzę tu jeszcze. Ale wy idźcie. Chcę pobyć trochę sama. 
- I nie truj się… - dodała Asia zabierając mi papierosa z ust.

                Kiedy znów zostałam sama, zaczęłam zastanawiać się nad tym, jak teraz będzie. Bez Taty. Jak będą wyglądać moje relacje z matką. Czy w ogóle takowe będą… Kurwa… Dlaczego wszyscy wokół mogą być szczęśliwi, a ja nie? Dlaczego zawsze musi się coś spieprzyć? Nie wystarcza, że ja sama jestem dla wszystkich problemem?
                Odpalając kolejnego papierosa zaczęły do mnie wracać wspomnienia sprzed roku.

- Dlaczego to robisz? – usłyszałam za plecami męski głos. – Dlaczego się niszczysz?
- Nagle zaczęłam Cię obchodzić? Daruj sobie. Oboje wiemy, że nie pałasz do mnie sympatią.
- To tylko Twoje mylne wrażenie. Myślisz, że gdybym Cię nie lubił, przyszedłbym tu? Nie sądzę.
- To po co przyszedłeś? Żeby pieprzyć mi, jaką to jestem ćpunką? Wiem o tym, ale tak mi jest dobrze. Tylko czekać, aż przedawkuję.
- Nie mów tak. Magda, ja naprawdę chcę Ci pomóc.
- A może ja nie chcę pomocy? – popatrzyłam w jego brązowe oczy, po czym szybko odwróciłam głowę.
- Ale jej potrzebujesz. Nie widzisz, ile osób krzywdzisz? Zbyszek, Michał, Twoi rodzice… Oni Cię kochają. Wiesz, jak ta sytuacja wpływa na Zibiego..? Na treningach tego nie pokazuje, ale jak tylko zamyka się w pokoju jego świat się rozpada, bo nie wie, co ma robić. Z resztą Michał ma tak samo.
- Co mnie obchodzi jakiś Michał? Miał swoją szansę i ją spieprzył.
- Przecież jesteście przyjaciółmi. Byliście razem, ale to chyba nie powód do tego, by od razu go nienawidzić, co?
- To przez niego. Przez niego zaczęłam ćpać – dodałam po chwili ciszy.
- Nie powiesz mi, że to on wciągnął Cie w to gówno.
- Nie osobiście... Wiesz…? Możesz pomyśleć, że jestem głupią, rozpieszczoną małolatą i gówno wiem o życiu, ale nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, ile mam problemów i zmartwień. Moja matka mnie nienawidzi. Nie wiem czemu. Po prostu mam wrażenie, że mnie nie chce i nigdy nie chciała. Mój przyjaciel mnie zdradził. Dosłownie. Przyłapałam Kubiaka jak pieprzył się z jakąś laską. W walentynki. A ja mu ufałam. Byłam głupia. Z resztą nadal jestem. Po czterech latach bycia ze sobą.
- Przecież byliście ze sobą niecałe półtora roku – wszedł mi w słowo.
- Oficjalnie. Od momentu, kiedy Zibi nas zobaczył razem. Ukrywaliśmy się , bo dziwnie to wyglądało, że trzynastolatka, prawie czternastolatka spotyka się z chłopakiem o sześć lat starszym. Myślisz, że mój tata byłby zadowolony? Nie sądzę. Z resztą, Zibi nie był szczęśliwy, że jesteśmy razem. Wiedział, że za bardzo się zaangażuję. Wiedział, że to nie jest miłość na całe życie i prędzej, czy później Michał będzie chciał się ustatkować… A ja byłam głupia myślałam, że to ja będę na całe życie. Ja naprawdę go kochałam. Ja go nadal kocham. Nie potrafię o nim tak zwyczajnie zapomnieć. Chciałam mu wtedy zrobić niespodziankę i przyjść do niego wcześniej niż ustaliliśmy. Byłam pewna, że śpi po treningu. Kiedy otworzyłam drzwi do sypialni zobaczyłam jak ją rżnie. Poczułam się wtedy jak śmieć. Jak zabawka, którą można się pobawić i oddać. Biegł za mną, próbował jakoś to wyjaśnić, ale ja się kurwa pytam, co tam było do wyjaśniania? Ślepa nie jestem. Naćpana owszem, ale nie ślepa. Na początku nie wychodziłam z domu. Zaczęłam ćpać po jakimś miesiącu. Dzięki prochom jest lepiej. Czuję się lepiej. Prochy uspokajają mnie. Olewałam szkołę, znajomych, przyjaciół, których jeszcze wtedy miałam. Teraz nie mam już nikogo.
- Masz. Zbyszka, rodziców.. Wbrew pozorom masz Michała. On nadal się o Ciebie martwi.
- On martwi się o swoją dupę. Żeby Zibi się nie dowiedział – powiedziałam dobitnie.
- Magda, zrobisz coś dla mnie?
- Nie, nie prześpię się z Tobą. Może jestem ćpunką, ale nie jestem dziwką.
- Nie o to mi chodzi. Kiedy wrócisz do domu, porozmawiasz ze swoim tatą i zgodzisz się na to, o co Cię poprosi. Zgodzisz się na odwyk – odwrócił moją twarz tak, bym spojrzała mu w oczy. – Zrobisz to dla taty, Zbyszka, a przede wszystkim dla siebie. Zgoda?
- Wiesz, nie sądziłam, że się tak przed Tobą otworzę. Jesteś pierwszą osobą, której to powiedziałam. Mam nadzieję, że mogę Ci zaufać.
- Nie odpowiedziałaś na pytanie. Zgodzisz się?
- Potrzebuję czasu… Muszę się zastanowić.
- Tu nie ma się nad czym zastanawiać. Albo tak, albo nie.

                Wstałam z ławki i przeszłam kilka kroków. Zastanawiało mnie jedno. Dlaczego on tak bardzo chce, żebym z tym skończyła.  

- Dobrze – powiedziałam, siadając z powrotem na ławce. – Łukasz… Dlaczego chcesz mi pomóc?
- Kiedyś Ci opowiem. Kiedy spotkamy się tu za rok.

Nagle poczułam, jak ktoś kładzie mi na ramionach bluzę. Od razu poznałam jej właściciela. Tych perfum nie trudno zapomnieć.

- Chodź. Przejdziemy się.
- Powiedziałam Piotrkowi – rzekłam po chwili.
- Jak zareagował?
- Na początku miał żal do mnie, że dowiedział się tak późno, ale potem zrozumiał.
- Musisz dać mu czas, żeby się z tym oswoił.
- Oni są razem? Hubert i Gośka?
- Oświadczył się jej. Zgodziła się. Dobrze. Fajna z niej dziewczyna.
- A się zarzekała, że to tylko przyjacielski wypad.
- A Hubi mnie męczył, żeby pójść z nim do jubilera. Pytał, co i jak.. Chciał, żeby wszystko było idealnie.
- Chociaż oni są szczęśliwi.
- A Ty nie jesteś?
- Teraz? Kiedy mój przyjaciel i tata nie żyją?
- Przecież wiesz, że nie o to pytam.
- Jestem. Kocham go, ale nie wiem, ile on jeszcze jest w stanie ze mną wytrzymać. Wiesz… Mam wrażenie, że przerasta go to, że przynoszę same problemy. Przeze mnie jego była cały czas go nękała, przeze mnie traci kontakt ze swoją mamą, która niezbyt mnie lubi… Boję się, że w końcu nie wytrzyma i mnie zostawi.
- Nie zrobi tego. On Cię kocha. Widać, jak na Ciebie patrzy, jak się zachowuje w Twoim towarzystwie. Wybacz, że to porównam, ale Pit nie był taki, kiedy był z Sabiną. Teraz widać, że jest naprawdę szczęśliwy. Wracamy?

                Po chwili zmierzaliśmy już ku ośrodkowi. Odprowadził mnie pod same pitowe i kurkowe drzwi, po czym pożegnał mocno przytulając. Kiedy weszłam do środka Piotrek jeszcze nie spał. Weszłam do łazienki, wzięłam krótki prysznic i po 20 minutach opuściłam pomieszczenie. Od razu wtuliłam się w Pita i zaczęłam cicho płakać.

- Będzie dobrze – wyszeptał mi do ucha, po czym ucałował we włosy.
- Już nic nie będzie dobrze – odpowiedziałam, po czym przytuliłam się jeszcze bardziej.

                Obudziłam się po 10.00. Na szafce obok łóżka leżał talerz z kilkoma kanapkami i herbata oraz karteczka.

„Jestem na siłowni. Będę koło 11.00. Jeśli masz ochotę, to przyjdź. Kocham.
Twój Pit.”

                Nie mając na nic ochoty zamknęłam oczy i znów udałam się do krainy Morfeusza.

_____________________________________________________________________
A teraz kto stawiał, że Magda kręciła z Łukaszem ręka do góry :D Od początku tego opowiadania miałam zamysł, żeby Łukasz był kimś ważnym dla naszej bohaterki. Mam nadzieję, że podoba Wam się taka wersja "co było przed rokiem".
Dzięki za wszystkie nominacje do Liebster Award. Obiecuję, że zajmę się tym, po niedzieli. Już na część Waszych pytań odpowiedziałam, ale pozostało tego jeszcze trochę i potrzebuję więcej czasu :) Odpowiedzi i moje nominacje pojawią się jako nowy post. Nie będę tworzyć zakładki :D
Nowy rozdział pojawi się pod koniec przyszłego tygodnia (jak mi się uda napisać) Od piątku do niedzieli mnie nie ma, ale mam net w telefonie, więc nie będę mieć zaległości u Was. 

Pozdrawiam, no_princess ;*

środa, 17 lipca 2013

30. When You're Gone...



                Od kilku dni czułam się okropnie. Bóle głowy, brzucha, mięśni były nie do zniesienia. Jednak nie chciałam iść do lekarza. Wszyscy wiemy, że przepisze tylko jakiś lek i tyle. Równie dobrze sama sobie mogę taką receptę wypisać… Asia dzielnie przy mnie czuwała i kontrolowała mój stan zdrowia.

- Może odpuścimy sobie w tym tygodniu Spałę, co? Zadzwonię do chłopaków, że jesteś chora.
- Nie. Obiecałam Piotrkowi, że przyjedziemy w tym tygodniu. Nie widzieliśmy się od momentu ich wyjazdu – upierałam się. – Poza tym, nic mi właściwie nie jest.

                Zrezygnowana Aśka zaczęła pakować się do Spały. Następnego dnia wcześnie rano wyjeżdżałyśmy. Droga do chłopaków minęła nam bardzo szybko. Żadnych korków, utrudnień na drogach. Po czterech godzinach parkowałyśmy pod Ośrodkiem. Pewnym krokiem weszłyśmy do budynku.

- Przepraszam, ale kim panie są? – zapytała nas recepcjonistka.
- My do Bartmana i Nowakowskiego – odpowiedziała Michalska.
- Przykro mi, ale nie mogę udzielić informacji, gdzie są teraz siatkarze.
- Chłopaki wiedzą, że miałyśmy przyjechać.

                W czasie, kiedy Aśka wykłócała się z kobietą z recepcji, ja usiadłam sobie wygodnie na kanapie i próbowałam zadzwonić do Piotrka. Nie odbierał, co było znakiem, że mają trening.

- Magda!?
- Kłosu!! Siema! Gdzie jest Piter? – zapytałam środkowego.
- Wolisz jego, niż mnie? Zapamiętam – udał obrażonego, po czym wyciągnął szybko telefon i cyknął słynną samojebkę. Zrobiliśmy głupie miny i zdjęcie na Fejsa zostało wrzucone, a wcześniej oznaczone i opisane przez samego mistrza samojebek. –  Piotrek jeszcze jest na siłowni.
- Dzięki – uśmiechnęłam się do Kłosa. – Aśka. Są na siłce! – zwróciłam się do Michalskiej.

                Po przywitaniu Karola z Aśką poszłyśmy w stronę siłowni.

- Chcemy tam wejść? Do ciasnego pomieszczenia pełnego męskiego potu? – zapytałam z przerażeniem.
- Nie… - odparła z obrzydzoną miną.

                Wreszcie, po piętnastu minutach z niewielkiego pokoiku zaczęli wysypywać się siatkarze. Zobaczyłam kilka nowych twarzy w reprezentacji, jednak znanych z plusligowych parkietów. W końcu moim oczom ukazał się Piotrek. W pierwszej chwili mnie nie zauważył, ale kiedy zobaczył Aśkę witającą się z Zibim, zaczął szukać mnie wzrokiem. Po chwili, w tłumie dwumetrowców, zniknął mi z oczu.

- Szukasz kogoś? – usłyszałam, jak ktoś szepcze mi do ucha.
- Ciebie – odpowiedziałam, po czym wpiłam się w jego usta.

                Wstałam z fotela i wolnym krokiem poszliśmy do jego pokoju.

- Cześć Bartek! – przywitałam się z przyjmującym. – Nie byłeś na siłowni?
- Cześć. Byłem. Ale wcześniej. A co Ty tak niemrawo wyglądasz?
- Nie jestem w formie. Co jest? – zapytałam, widząc jego niezbyt wesołą minę.
- Pokłóciłem się z Martą. Pamiętasz ją? – przytaknęłam. – Powiedziałem kilka słów za dużo… Teraz nie mogę się do niej dodzwonić. Boję się, że mnie rzuci, a ja naprawdę ją kocham.

                Po kilku minutach Piotrek opuścił łazienkę. Myśleliśmy, że w spokoju sobie pogadamy, ale się myliliśmy. Jak zwykle do pokoju musiało wejść tornado.

- Mihdfbsiejhgdmnooeunaulasfmmakafyateuuhdkldsndbvcd.
- Bo się zapowietrzysz! – krzyknął Kuraś.
- Mamy dwa dni wolnego i większość zdecydowała, że robimy małą imprezkę. Dorzucacie się? – powtórzył (tym razem wolniej) Igła. – A tak w ogóle, to cześć Mała! – podszedł i mnie przytulił.
- Hejeczka.
- To co? Jaka decyzja? Bo jak coś, to imprezujemy dzisiaj, żeby jutro trzeźwieć.
- Ja w to wchodzę. Muszę się napić.
- Ja też – dodałam.

                Chłopaki popatrzyli na mnie dziwnie i z lekko przestraszonymi oczami.

- Kto powiedział, że będę pić? Chodziło mi o to, że też w to wchodzę.

MUZYKA 

                Naszą, jakże wspaniałą, konwersację przerwał dźwięk mojego telefonu.

- Cześć Adam.
- Cześć. Nie mam dobrych wieści. Wiem, że nie powinienem mówić o tym przez telefon, ale nie ma mnie w Polsce i nie mam jak Ci tego przekazać.
- Adaś, do rzeczy.
- Seba miał wypadek. Zginął na miejscu.
- Żartujesz sobie ze mnie, prawda?
- Magda… Ja też nie mogę w to uwierzyć. Może nie gadaliśmy za bardzo, bo byliśmy pokłóceni, ale to jednak mój kuzyn.
- Kurwa.. Ale jak to się stało? Gośka wie? – miałam już łzy w oczach.
- Nie wiem jak to się stało. Wiem tylko, że nie żyje. On nic jeszcze nie wie. Jutro wracam do Rzeszowa, to się czegoś dowiem.
- Nie mów jej na razie. Powiem o tym Gośce, jak wróci do Polski.
- Ok. Przepraszam, że spieprzyłem Ci dzień.

                Cisnęłam telefonem o łóżko i wybiegłam z pokoju. Chciałam być teraz sama. Po drodze minęłam Łukasza, Dzika i Marcina. Pierwszy, widząc że płaczę próbował mnie zatrzymać, jednak  z marnym skutkiem. Wybiegłam do parku przed ośrodkiem. Usiadłam na znajomej ławeczce i próbowałam zebrać myśli.

***

                Kiedy rozmawiał ze swoją narzeczoną, rozdzwonił się jego telefon.

- Tak mamo?... CO?... Ale już wszystko ok.?... Dobra. Dzięki. Jakby coś się działo, dzwoń. Cześć.

                Zmartwiony wyszedł z pokoju w poszukiwaniu siostry. Kiedy przeszukał już cały ośrodek, zrezygnowany wrócił do swojego pokoju. Jednak po chwili znów rozdzwoniła się jego komórka.

- Mamo?... O czym Ty mówisz? To nie może być prawda. Przecież Magda… Ona się załamie. Postaram się o jakieś wolne i przyjadę jak najszybciej.

                Rozłączył się i znów wyruszył na poszukiwania siostry. W pierwszej kolejności wpadł do pokoju Nowakowskiego i Kurka.

- Gdzie jest Magda? – zapytał cały roztrzęsiony.
- Zibi co jest?
- Gdzie jest Magda?

                Po kilku chwilach Zbyszek powiedział, o czym przed chwilą poinformowała go matka. Chłopaki kompletnie nie wiedzieli co mają powiedzieć, jak się zachować…

- Kurwa, ja nie wiem, jak mam jej to powiedzieć.
- Jeśli chcesz, możemy zostać.

Magda

                Wstałam z ławki i wolnym krokiem zmierzałam do ośrodka.

- Mogę do Ciebie później wpaść? Na pogaduchy? – zapytałam Ziomka, mijając go w recepcji.
- O każdej porze dnia i nocy.. No chyba, że mam trening – uśmiechnął się szeroko.
- Dzięki.

                Pożegnałam się z przyjacielem i postanowiłam wrócić do pokoju Pita i Bartka. Zanim jednak weszłam do środka usłyszałam fragment rozmowy.

- Kurwa, ja nie wiem, jak mam jej to powiedzieć.
- Jeśli chcesz, możemy zostać.

                Nie czekając dłużej weszłam do pomieszczenia. Na łóżku zobaczyłam siedzącego Zbyszka, który był cały blady, a po oczach było widać, że płakał. Piotrek i Bartek też nie mieli wesołych min.

- Co jest? Tylko proszę, nie dobijajcie mnie jeszcze bardziej.
- Madzia, usiądź. Proszę – powiedział Zibi.
- Kurwa, o co chodzi?
- Usiądź – ponowił swoją prośbę.
- Dzięki, postoję.
- Tata nie żyje.
- Żartujesz sobie ze mnie?
- Nie Madzia, nie żartuję. Miał dwa zawały. Jeden po drugim. Lekarze nic nie mogli zrobić.
- Kłamiesz! Tata żyje! On nie może umrzeć!

                Kurwa! To jakieś fatum? Najpierw Seba, teraz tata… Niech to będzie zwykły, pierdolony sen! Chcę się obudzić! Teraz, natychmiast, JUŻ!

- Zostaw mnie! – krzyknęłam, kiedy Piotrek mnie przytulił.

                Wybiegłam z pokoju i od razu zaczęłam szukać Łukasza. Tylko on był mi w stanie pomóc. Po drodze, cała zalana łzami wpadłam na Kubiaka. Chciałam iść dalej, jednak mnie zatrzymał i widząc moje łzy, mocno przytulił. Nie pytał, co się stało. Po prostu był. Pod tym względem był wspaniałym przyjacielem.
                Szłam korytarzem w stronę pokoju Łukasza, gdy nagle poczułam paraliżujący ból brzucha. Na chwilę przystałam, nie mogąc się ruszyć. Po chwili ból jednak ustąpił i poszłam dalej.

- Łukasz, ja mam dość… Wszystkiego – powiedziałam, gdy siedzieliśmy sami w jego pokoju.
- Wiesz, że jak nie chcesz mówić, to nie musisz.
- Muszę. Bo wiem, że sama nie dam sobie z tym rady.

                Zaczęłam opowiadać wszystko, co leżało mi na sercu. O Sebie, tacie… Słuchał mnie uważnie, za co byłam mu naprawdę wdzięczna.

- To nie wygląda najlepiej, kiedy przychodzę do Ciebie z moimi problemami, gdy jestem z Pitem, prawda? – zapytałam.
- Trochę. On nie wie? – przytaknęłam. – Magda, wydaje mi się, że co jak co, ale Piotrek powinien o tym wiedzieć. O tym co wydarzyło się rok temu.
- Wiem, ale nie teraz. Dziękuję, że mogłam do Ciebie przyjść. Dziękuję, że w ogóle jesteś…

                Przytuliłam się do przyjaciela, po czym opuściłam jego pokój. Kiedy kierowałam się do lokum Pita zauważyłam Gośkę i Huberta. Wyglądali na szczęśliwych. Chociaż oni… 

_____________________________________________________________________
Rozdział pisany pod wpływem emocji i ostatnich wydarzeń. Jednyne co mogę powiedzieć, to przepraszam, że uśmierciłam aż dwie osoby. Nie mam aktualnie nastroju, by pisać o czymkolwiek wesołym.

Pozdrawiam, no_princess ;*

EDIT! Pojawił się mały błąd. Ale już naprawiony. Bo jak Zibi może rozmawiać przez Skype'a z Aśką, skoro ta jest u niego...? 

piątek, 12 lipca 2013

29. Untitled II...

MUZYKA
Tunnel Vision





- Piotrek? Coś się stało? – zapytałam.
- Tu jesteś! Myślałem, że uciekłaś – odetchnął.
- Oczywiście, bez bagaży, telefonu, dokumentów. Uciekłam. Rozgryzłeś mnie.
- To gdzie byłaś? Wystraszyłem się, kiedy się obudziłem, a Ciebie nie było. Czemu nie odbierałaś? – przytulił mnie do siebie.
- Poszłam do restauracji i zamówiłam śniadanie. Chyba, że chcesz być głodny.
- Nie wiesz, że telefon nosi się przy sobie?
- A co jeśli się ładuje? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie.

                Już nic nie odpowiedział, tylko jeszcze raz mnie przytulił. Po piętnastu minutach nasze zamówienie „przybyło” do pokoju.

                Wszystkie kolejne dni wyglądały tak samo: śniadanie, plaża, obiad, plaża, kolacja i upojna noc. Ewentualnie czasem jakieś zwiedzanie wyspy, albo nurkowanie z rybami. Nie chciało się nam wracać do Polski. Jednak matury się za mnie nie napiszą, a za Pita Spała nie pojedzie na Ligę Światową i Mistrzostwa Europy…

- Zostajemy u rodziców? Czy od razu wracamy do Rzeszowa? – zapytał Piotrek, kiedy byliśmy już na Okęciu.
- Nie wiem, czy to jest dobry pomysł, żebyśmy zostawali. Żebym JA zostawała.
- Kochanie, co Ty mówisz? Moi rodzice Cię lubią. Może mama tego nie okazuje, ale uwierz mi, że tak jest.
- No nie wiem…
- To chociaż zostańmy do wieczora, a potem wrócimy do domu. Ok.?
- Ok.

                Kiedy przyjechał po nas Pan Tomasz, szybko wsiedliśmy do samochodu. Piotrek zaczął z entuzjazmem opowiadać o naszych wakacjach. Właściwie nie dał mi dojść do słowa, bo tak się ekscytował.

- Czaisz tato!? Byłem jakieś dwa metry od… W sumie nie wiem, co to było, ale było fajne!
- No, to chociaż Wy wypoczęliście. My z mamą dopiero urlop w lipcu będziemy mieć.
- A coś planujecie? – dopytywał się Piotrek.
- Nie wiem… Myślimy nad Maderą, ale to tylko takie gdybanie. Może znajdziemy coś ciekawszego z mamą.
- Madera? Brzmi świetnie – wtrąciłam się do rozmowy.
- Też mi się tak wydaje, ale Beata, to Beata. Zmienia zdanie, jak ja rękawiczki.

                Po godzinie byliśmy już na miejscu. Piotrek przełożył nasze bagaże do swojego samochodu, w czym mu trochę pomogłam, po czym udaliśmy się do domu na kawę i ciasto. Bardzo się zdziwiłam, kiedy Pani Beata przyjęła mnie ciepło.

- Pani nie wierzy, że stanęłam na nogi, prawda? – zapytałam, kiedy byłyśmy same.
- To nie tak, Magda.
- A jak? Słyszałam, jak rozmawiała pani z Piotrkiem, przed naszym wyjazdem. Dlaczego tak trudno zrozumieć, że się zmieniłam?
- Wiem, że nie powinnam wrzucać Cię do jednego worka wraz z innymi ludźmi, którzy wyszli z odwyku. Ale wiem, jakie są realia. Przez trzy miesiące byłam Twoim psychologiem w ośrodku. Zamieniłyśmy zaledwie kilka zdań i to ja przeważnie mówiłam. A miało być na odwrót. Miałam kilku takich pacjentów jak Ty, strasznie skrytych w sobie. I za każdym razem kończyło się tak samo. Widziałam ich z powrotem w ośrodku, bo nie wytrzymali i znów zaczęli ćpać. Nie mówię, że jesteś taka sama. Ale nie powiesz mi, że po wyjściu z ośrodka nigdy nie wzięłaś, nie wypiłaś...
- Owszem. Przez 9 miesięcy wypiłam jedno piwo.
- A prochy? Bo naprawdę, nie jestem w stanie uwierzyć, że nie próbowałaś do tego wrócić. Miałaś wspaniałe życie i prochy je zniszczyły.
- Nie. Nie próbowałam wrócić. Jednak wzięłam. Raz. Zdecydowanie śmiertelną dawkę. Próbowałam skończyć. Ze wszystkim. Ze sobą. Gdyby nie szybka interwencja przyjaciela Piotrka, nie rozmawiałaby Pani teraz ze mną. Może Pani życie było usłane różami, ale nie moje. Od dziecka wychowywałam się praktycznie bez matki, która traktowała i dalej traktuje mnie, jak… Właściwie w ogóle mnie nie traktuje. Przyłapałam mojego chłopaka na zdradzie, straciłam większość przyjaciół. Tylko nieliczni się ode mnie nie odwrócili. W internecie ukazał się artykuł, który wyraźnie dawał do zrozumienia, że jestem dziwką, była Piotrka próbowała robić wszystko, żebyśmy się rozstali – po moich policzkach zaczęły spływać łzy. – Jeśli to ma być wspaniałe życie, to ja dziękuję, ale nie chcę tak żyć.

                Zalana łzami wybiegłam przed dom, gdzie Piotrek rozmawiał o czymś ze swoim tatą. Jak tylko mnie zauważył przytulił mnie z całej siły. Siedziałam wtulona w niego przez jakieś 20 minut.

- Wracamy do Rzeszowa? – odezwał się w końcu.

                Nie odezwałam się, tylko lekko pokiwałam głową. Kiedy szliśmy się pożegnać z rodzicami Pita rozdzwonił się mój telefon.

- Cześć tato!
- Cześć córcia. Co u Ciebie? Jak wakacje?
- No właśnie wróciliśmy jakieś cztery godzinki temu z lotniska, i teraz właśnie będziemy jechać do Rzeszowa.
- I starego ojca nie odwiedziłaś nawet?
- Oj… Zaraz tam starego! Rodzice Piotrka zmusili nas, żebyśmy zostali chociaż chwilkę. A ja od wtorku mam matury i muszę się jeszcze trochę pouczyć. Poza tym Spała wzywa chłopaków – uśmiechnęłam się do słuchawki.

                Porozmawiałam z tatą jeszcze pięć minut, obiecałam, że w końcu zawitam do Warszawy, po czym dołączyłam do czekającego na mnie Pita i weszliśmy do domu. Szybko pożegnaliśmy się z jego rodzicami. Widziałam, że Pani Beacie chyba było trochę przykro.

- Przepraszam – wyszeptała mi do ucha, kiedy się ze mną żegnała.

                Uśmiechnęłam się tylko delikatnie, po czym poszłam pożegnać się z Panem Tomaszem. Kiedy w końcu udało nam się wyjść z domu (bo Pani Nowakowska postanowiła zadbać o dobre żywienie syna) wyruszyliśmy w stronę Rzeszowa.
                Po pięciu godzinach spokojnej, ale i wesołej jazdy dotarliśmy do domu.

- Zibi! Aśka! Jestem! – krzyknęłam na całe mieszkanie.

                Co z tego, że było już po północy. Jak ja wracam, to wszyscy mają wiedzieć. Dziwię się, że nie ma żadnego transparentu na moją cześć.

- Madzia! – na powitanie, jako pierwszy, wyskoczył Zibi.

                Jak tylko się ode mnie odkleił zaczął oglądać moje dłonie.

- Co tak oglądasz moje ręce? – zapytałam w końcu.
- A nie.. Nic – odparł lekko zawiedziony.
- Lepiej mów, gdzie masz Aśkę.
- Właśnie próbuje wstać. Nie wiem, jakie są postępy, bo jestem tu.
- Dobry wieczór - usłyszałam za sobą zaspany głos Michalskiej. – Cześć. Gdzie zgubiłaś Piotrka?
- Pojechał do siebie.
- No to opowiadaj, jak było.

                Zaczęłam powoli mówić o wakacjach, pomijając kilka pikantniejszych szczegółów. Kiedy skończyłam zaczęły się pytania o rodziców Piotrka. Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że Jego tata jest mega sympatyczny.

- A przyszła teściowa? – dopytywał Zibi.
- Twoja? Nie wiem. Nie znam – odgryzłam się.
- Twoja głuptasie.
- Ok – powiedziałam trochę niemrawo.
- Madzia, coś nie tak?
- Nie o to chodzi. Po prostu bardzo przypomina matkę. Jej stosunek do mnie – posmutniałam.

                Nie chcąc dłużej rozmawiać o mamie Pita, zmieniłam temat na wakacje przyszłych Bartmanów. Zaczęli opowiadać o wszystkim. Mnie jednak zaciekawił wątek samych zaręczyn. Kiedy po godzinie skończyli opowiadać postanowiliśmy iść spać. Wakacje wakacjami, ale trzecia w nocy to nie przelewki.
               
                Kilka dni później chłopaki jechali już do Spały. Z Asią obiecałyśmy naszym facetom, że w wolnej chwili do nich przyjedziemy. Kiedy w końcu nasze kochane marudy już pojechały mogłyśmy odpocząć. Wybrałyśmy się na zakupy, które zaowocowały, w moim przypadku, duuużą ilością bluz, T-Shirtów, szortów, dresów długich i ¾ oraz kolejną parą trampek. Asia postawiła na bardziej kobiece stroje, głównie sukienki i szpilki, jednak jeansy też się tu znalazły.
                Następnego dnia czekała mnie matura ustna z angielskiego. Kiedy tylko znałam wyniki, zadzwoniłam do Piotrka, żeby się pochwalić wynikiem 100%. We wtorek matura ustna z polskiego, którą zdałam na 90% oraz dzień później ostatnia już matura, pisemny angielski.

- Gosiaczku, będę tęsknić –zwróciłam się do przyjaciółki. – Baw się dobrze.
- Też będę tęsknić. Dwa tygodnie we Włoszech… Tak się cieszę.
- A Ty masz ją pilnować i o nią dbać – powiedziałam do Huberta.
- Obiecuję.

                Miałam przeczucie, że we Włoszech stanie się coś ciekawego. Widziałam to w oczach młodego Żygadło, który był zapatrzony w Gośkę. Pożegnałam się z przyjaciółmi, po czym wróciłam wolnym krokiem do mieszkania. 

____________________________________________________________________
Niespodzianka... Pit martwił się o naszą Magdę! :D Mam nadzieję, że rozdział się podoba. czekał na wstawienie od wtorku, ale nie miałam za bardzo jak wstawić. Wszystkie zaległości odrobiłam i jestem z Waszymi opowiadaniami na bieżąco. Nie komentuję, bo na to już nie miałam czasu. Ale już następne rozdziały znów zacznę komentować :)

Po wspaniałych wygranych z USA teraz czas na Bułgarię. Będzie trzy do jaja? BĘDZIE! Od 19.00 trzymajmy wszyscy kciuki! :D

Pozdrawiam, no_princess ;*