wtorek, 24 września 2013

37. Very funny

MUZYKA
Hey There Delilah



                Obudziłam się wcześniej od Zbyszka. Wstałam z łóżka i poszłam do kuchni wstawić kawę w ekspresie. W międzyczasie, kiedy kawa się robiła, poszłam się umyć i troszkę ogarnąć. Gdy wyszłam z łazienki, Zibi już nie spał.

- A w ogóle, jak wakacje?
- Fajnie.. Piotrek wymęczył mnie za wszystkie czasy. Non stop chciał gdzieś łazić.. Ja już drugiego dnia ledwo się do hotelu doczołgałam.
- Przynajmniej gruba nie będziesz – zaśmiał się.
- No.. W spodnie się powoli już nie mieszczę.
- W ciąży jesteś.. – widziałam, że Zbyszkowi humor się trochę poprawił.
- Tak. Ja i dzieci.. Wystarczy mi Piter. I Ty.
- I tylko spacerowaliście?
- No nie.. Nie tylko, jeszcze na koncert Michaela Buble poszliśmy… Koncert miał być niespodzianką, ale ją rozgryzłam.. To co się działo w czasie koncertu było niespodzianką.
- No. Słucham, słucham..

                Nie odpowiedziałam, tylko pochwaliłam się pierścionkiem. Zbyszek przytulił mnie z całej siły.

- Tak się cieszę – wyszeptał mi do ucha.

                Po wspólnym  śniadaniu poszłam na zajęcia. Pięć godzin wykładów zdecydowanie źle wpływało na mój nastrój. Dobrze, że miałam ze sobą krzyżówki i znajomych z liceum w sąsiedztwie.

- Magda.. Daj jeszcze jedną kartkę – szeptał Kuba.
- Czekaj. Zaraz znajdę jakąś niezapisaną…. Mam. Trzymaj – podałam koledze kartkę z krzyżówką.

                Kiedy zajęcia się skończyły, poszłam do mieszkania Zbyszka.

- Madzia, co planujesz na przyszły sezon?
- Ligowy? – przytaknął.
- Wyjeżdżam z Pitem do Włoch. Na cztery miesiące. A potem wracam.
- Acha.. I potem wracasz do Rzeszowa?
- Tak. Ale mieszkaniem nie musisz się martwić. Chcesz wyjechać?
- Będę znów grał w Jastrzębskim. Tu mi się wszystko z Nią kojarzy.
- Ejj.. jak chcesz, możesz nawet teraz rozwiązać umowę. Zaraz zacznie się reprezentacja, pojedziesz do Spały. To mieszkanie będzie stać puste.
- Dzięki.. Nie chciałem robić nic bez Twojej wiedzy.
- Zibi.. Mną się nie przejmuj. Rób, co uważasz za słuszne. To Twoje życie.
- Jakieś insynuacje?
- Tak! – uśmiechnęłam się. – Dupa do góry i weź się w garść. Michalska nie jest jedyną laską na świecie.
- A nie mówi się głowa do góry?
- Wszystko jedno.

                Kilka minut później przyszedł Piotrek. Na dzień dobry dostał od Zbyszka reprymendę, dlaczego tak długo zwlekał z oświadczynami, a ja doznałam szoku…

- Od grudnia?! – zapytałam z niedowierzaniem.
- Pierścionek miałem już wcześniej…
- Wow! Nie, no.. Szacun szwagier.
- To nie jest śmieszne. Chciałem, żeby było idealnie.
- I było – uśmiechnęłam się, po czym przytuliłam do Piotrka.

                Wieczorem Zbyszek jechał już do Spały. Piotrek stwierdził, że w weekend i tak ma wolne, więc spędzi go ze mną. Cała sobota upłynęła pod znakiem pakowania Piotrka. Właściwie wiele prywatnych rzeczy ze sobą nie brał, ale nie obyło się bez „Magda, uprasuj mi koszulę..”, „Madzia, bo mi się guziczek urwał.. O patrz! Następny…”.

- Boże. Z Tobą gorzej jak z babą.
- Piotrek wystarczy.. A poza tym nie prawda, że ze mną gorzej niż z babą. Moja mama, na przykład, pakuje się dłużej, jak gdzieś wyjeżdża.
- Tak. Tylko, że nie wiem, czy zauważyłeś, ale Twoja mama sama sobie prasuje i szyje rzeczy… Co zrobisz, jak w Spale Ci się guziczek urwie?
- Poproszę… - zrobił zamyśloną minę. – O już wiem! Krzyśka poproszę.. Ona taki samodzielny jest i w ogóle. Albo Ziomka.. On jeszcze bardziej samodzielny.
- Żebyś się przypadkiem nie zdziwił.
- A będziesz mnie odwiedzać? Chociaż na weekendy..
- Pewnie.

                Wieczór spędziliśmy na spacerze po Rzeszowie. Kiedy wróciliśmy do mieszkania Pita od razu poszłam pod prysznic. On w tym czasie zajął się kolacją, za co byłam mu mega wdzięczna. Przez to pakowanie tak zgłodniałam, że zjadłabym konia z kopytami.

- Co powiesz na truskawki, a do tego jakieś wino? – zapytał, kiedy wyszłam z łazienki.
- Jestem jak najbardziej za..

                I takim oto sposobem spędziliśmy romantyczny wieczór. Ostatni, przed wyjazdem Piotrka.

- Jeszcze wina?
- Po co mi wino? Mam Ciebie – powiedziałam, po czym zatopiliśmy się w pocałunku. 

                Obudziłam się koło 9.00. Spojrzałam w stronę Piotrka, który już nie spał. Uśmiechnął się do mnie i czule mnie pocałował.

- Mam propozycję. Nie wychodźmy dzisiaj z łóżka – wyszeptał między pocałunkami.
- To jak pojedziesz do Spały?
- Spała poczeka, narzeczona nie – odpowiedział.

                Kiedy kończyliśmy, postanowiliśmy zjeść śniadanie. Po szybkim prysznicu postanowiliśmy zrobić gofry.

- Nawet nie wiesz, jak będę za Tobą tęsknić. Będę do Ciebie codziennie dzwonić.
- Piotrek.. Proszę, nie psuj mi teraz humoru… Nie chcę jeszcze myśleć o Twoim wyjeździe.
- Dobrze – powiedział, przytulając mnie od tyłu i całując we włosy.

                Zjedliśmy śniadanie, po czym zdecydowaliśmy się jeszcze raz zajrzeć do walizek Piotrka, w razie, jakby czegoś nie było. Po blisko dwóch godzinach sprawdzania doszliśmy do wniosku, że wszystko spakowane.

- Musisz już jechać? – zapytałam, kiedy Piotrek zaniósł walizki do samochodu.
- Niestety. Tak bardzo nie chcę Cię tu zostawiać. Najchętniej zabrałbym Cię ze sobą.
- Pieprzone studia… - powiedziałam pełna niezadowolenia.
- Dbaj o siebie. Jak tylko będzie się coś działo, dzwoń. I nie płacz..
- Dlatego właśnie nie lubię pożegnań, kurwa.

                Pocałował mnie, a po chwili drzwi się za nim zamknęły. Zmierzałam w stronę salonu, kiedy ktoś wszedł do mieszkania. Obróciłam się, by zobaczyć kto to. Nie zdążyłam jednak nic powiedzieć, bo Piotrek od razu wpił się w moje usta. Po chwili zmierzaliśmy już w kierunku sypialni, po drodze wyzbywając się zbędnej garderoby….

- Teraz już naprawdę muszę jechać – wyszeptał, kiedy nadzy leżeliśmy wtuleni w siebie.
- Najchętniej nie wypuściłabym Cię z łóżka.
- Wiem.

                Po chwili wstał i zaczął się ubierać. Ja zostałam w łóżku i wpatrywałam się w umięśnione ciało Piotrka.

- Kocham Cię.
- Nie wyjeżdżaj – wtuliłam się w niego.
- Wiesz, że muszę. Obiecuję, że nie długo się zobaczymy.
- To przecież cała wieczność.
- Damy radę.

                Tym razem po wyjściu z mieszkania, Piotrek już się nie cofnął. Wyglądając przez okno widziałam, jak wsiada do samochodu, by następnie wyjechać z parkingu. Kilka chwil później od razu zadzwoniłam do Gośki.

- Masz czas? – zapytałam.
- Jasne. W sumie.. Dobrze, że dzwonisz, bo musisz mi pomóc.
- Ja? W czym.
- Muszę zacząć rozglądać się za jakąś kiecką na ślub.
- Wiesz, że ja dobra w tym nie jestem. Nie znam się. Jedyna sukienka, jaką miałam na sobie to ta, którą miałam na pogrzebie taty.
- Ojj. Nie marudź.
- Za ile mam być u Ciebie?
- Dasz radę za pół godzinki?
- Jasne.

                Kiedy wchodziłam do łazienki, żeby choć trochę się ogarnąć, dostałam SMS-a.

„Zmiana planów. Wpadacie do mnie, bo mi się samemu nie chce z Kacprem siedzieć.”

„Będę za 15 minut”

                 Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w dres i pitową koszulkę i powędrowałam dwa mieszkania dalej.

- Puk, puk – powiedziałam wchodząc do mieszkania.
- Magda!
- Kacper, jaki entuzjazm – uśmiechnęłam się do młodszego Żygadło.
- No bo Hubert się ze mnie śmieje.
- Hubert! Mam naskarżyć Łukaszowi?
- Przecież nic nie robię. Chcesz coś do picia?
- Masz jakiś sok?

                Po chwili dołączyła też do nas Gośka, która przywlokła ze sobą chyba milion katalogów ślubnych.

- Magda, czemu miałaś taki dziwny głos przez telefon? Jakbyś płakała – zapytała na dzień dobry Gośka.
- Kochanie, chyba wiadomo, dlaczego. – wtrącił się Hubert.

                Kowalczyk popatrzyła na niego pytającym wzrokiem, po czym zwróciła swój wzrok na mnie.

- Luby pojechał do Spały. Ale aż tak źle to chyba nie jest, bo sąsiedzi z dołu nie skarżyli, że ich zalało.
- Hahaha. Bardzo śmieszne. No zabawne. Naprawdę. 

____________________________________________________________________
Jak obiecałam, tak zrobiłam. Jest wtorek, jest nowy rozdział. Jest cukierkowo, brak problemów (póki co). Mam nadzieję, że się Wam podoba. 

Pozdrawiam, no_princess :*

PS. Mam pytanie. Czy to, że co rozdział wrzucam jakąś piosenkę (niekoniecznie wiążącą się z rozdziałem) ma jakiś sens? Słucha tego ktoś w ogóle? Bo jeśli nie, to nie będę umieszczać tych piosenek, których znalezienie, swoją drogą, kosztuje mnie trochę czasu. Jednak jeżeli ich słuchacie, to nie ma problemu, będę je wstawiać. Muszę znać tylko Wasze zdanie.


czwartek, 19 września 2013

36. Yes!


- Tak – usłyszałam ze sceny. – No powiedz tak! – domagał się wokalista, jak i zgromadzeni fani Michaela.

                Nie mogłam wypowiedzieć ani jednego słowa. Pokiwałam tylko głową na znak, że się zgadzam, po czym zatonęłam w objęciach Piotrka. Po chwili pierścionek znalazł się na mojej dłoni, a nasze usta złączyły się w pocałunku. Wokół nas zawrzało, a Bublé wznowił swój koncert. Specjalnie dla nas zaśpiewał Crazy Love. Chwilę później zaczęłam ryczeć..



- Ejj.. Nie płacz.
- Ja po prostu nie mogę uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę.
- Uwierz.

                Po zakończonym koncercie czekaliśmy, aż się trochę rozluźni i nie będziemy musieli przeciskać się przez tłum. Ku naszemu zdziwieniu po chwili podszedł do nas sam Michael Bublé.

- Ludzie.. Wow! – zwrócił się do nas po angielsku. – Pierwszy raz ktoś się oświadczył na moim koncercie. Naprawdę. Wielkie gratulacje.
- Dzięki – uśmiechnęliśmy się do niego.
- A skąd przyjechaliście do Lizbony?
- Z Polski. Jesteśmy tu na wakacjach – odpowiedział Piotrek.
- W kwietniu? – zdziwił się Kanadyjczyk.
- Takie życie sportowca – oznajmiłam. – Piotrek jest siatkarzem i dostał trzy tygodnie wolnego. Jutro już wracamy do Polski.
- Mam do Was małe pytanie… Bo chodzi o to, że chcę do Crazy Love nakręcić teledysk. Zamysł był taki, że po prostu będzie on romantyczny. I w związku z tym, mam do Was sprawę. Czy zgodzilibyście się na użyczenie swoje wizerunku, a konkretnie waszych zaręczyn, do tego teledysku?

                Popatrzyliśmy na siebie, po czym się zgodziliśmy.

- W takim razie musicie mi podać swoje namiary, żebym mógł się z wami skontaktować.

                Podaliśmy mu nasze numery telefonów oraz adresy mailowe. Na pożegnanie zrobiliśmy sobie jeszcze z nim zdjęcie. Chwilę później szliśmy już do hotelu.

***

                Zajrzał do lodówki, w której znalazł jedynie nieświeże żarcie. No tak. Przecież pojechał na kilka dni do Miśka… Miał szczęście, że w pobliżu jego mieszkania znajduje się całodobowy market. Bez zastanowienia ubrał buty i wybrał się do sklepu w celu uzupełnienia zapasów. Robił właśnie zakupy, kiedy usłyszał dźwięk swojego telefonu. Kiedy zobaczył, kto dzwoni, odebrał od razu.

- Cześć siostra.
- Cześć. Jakoś nie słyszę entuzjazmu w Twoim głosie.
- A z czego mam się cieszyć?
- No wiesz.. Na przykład z tego, że rozmawiasz ze mną i że jutro wracam do domu.
- Super.
- Bożee. Człowieku, przestań się zadręczać Michalską. Nie wiem, o co Wam chodzi, ale się dowiem, jak przyjadę. Wyśpiewasz mi wszystko. A jak nie, to się nie dowiesz, co się dzisiaj stało.
- A co się stało? Wszystko w porządku?
- W jak najlepszym. Ale Ty się też uśmiechnij, co? Zibi.. Widocznie nie było dane Wam być razem.
- Ekspertka się znalazła. Ty masz Pita. Nie rozumiesz, że Aśka… Kurde, ja ją cały czas kocham.
- Ale to nie jest wytłumaczenie, że ja mam Pita. Owszem mam. Ale Ty też powinieneś sobie kogoś znaleźć. W końcu za miesiąc będzie pół roku, jak nie jesteście razem..
- Ale ja nie chcę nikogo innego, tylko Ją! – robił się coraz bardziej drażliwy.

                Każda kolejna wzmianka o Joasi jeszcze bardziej doprowadzała go do szału. Nie chciał dłużej drążyć tego tematu, więc pożegnał się z siostrą i zakończył połączenie. Z koszykiem pełnym zakupów udał się do kasy, by zapłacić i po chwili jechać do domu.

Magda

                Obudziłam się równo z budzikiem. Oznaczało to, że za cztery godziny mamy lot do Polski. Popatrzyłam na miejsce obok, ale Piotrka nie było. Po chwili usłyszałam go w łazience, kiedy sobie podśpiewywał.

- Piotrek! Nie! Nie śpiewaj!
- Ale ja umiem.
- Uwierz mi, że niezbyt.
- Ale ja muszę śpiewać. Bo mi wtedy jest weselej pod prysznicem. A poza tym i tak masz jeszcze iść spać.
- Nie. Bo muszę się przecież ogarnąć.
- No tak.. zapomniałem…. I żyj tu człowieku z kobietą.
- Słyszałam to!
- Miałaś usłyszeć!

                Nasza wymiana zdań trwała jeszcze długo. Kiedy Pit opuścił łazienkę, jego miejsce zajęłam ja. Prysznic, lekki makijaż, suszenie włosów i po godzinie byłam gotowa. W tym czasie Piotrek zdążył zamówić śniadanie do pokoju. Po zjedzonym posiłku postanowiliśmy sprawdzić, czy wszystkie rzeczy zostały spakowane do walizek.
                Wieczorem, tego samego dnia byliśmy już u rodziców Piotrka. Właśnie siedzieliśmy w salonie i czekaliśmy na państwa Nowakowskich, którzy jeszcze nie wrócili z pracy.

- Jesteśmy! – usłyszeliśmy donośny głos pana Tomasza.
- Super! – odkrzyknął Piotrek, po czym wstaliśmy, by przywitać się z nimi.
- Dawno wróciliście? – dopytywała się pani Beata, równocześnie się z nami witając.
- W sumie to nie.. Jakąś godzinkę, może trochę dłużej.
- To opowiadajcie, jak było.

                Panowie usiedli w salonie, a ja w tym czasie pomogłam Pani Beacie zrobić kawę dla wszystkich. Ukradkiem zobaczyłam, że wpatrywała się w moją dłoń, na której widniał pierścionek, jednak nie odzywała się. Kiedy dołączyłyśmy do naszych mężczyzn, Piotrek od razu zaczął opowiadać.

- No i ostatniego dnia naszego pobytu poszliśmy na ten koncert, co miał być niespodzianką,  a nie był, bo Magda musiała mnie już rozgryźć zanim wsiedliśmy do samolotu do Lizbony.
- Nie prawda!
- Prawda. Mamo, tato.. żebyście widzieli, jakie show robi ten cały Bubel.
- Bublé.
- No przecież mówię. Po prostu genialny… Jeszcze na końcu udało nam się z nim porozmawiać.
- Naprawdę? – zdziwili się rodzice Piotrka.
- Tak. Jest tak przesympatycznym gościem. Niech mi państwo wierzą.. On w ogóle nie uważa się za gwiazdę..
- Madziu..
- Tak?
- Możemy coś ustalić? – niepewnie przytaknęłam. – Nie mów do nas pan, pani, państwo… Możesz śmiało mówić mamo, tato.. To tylko kwestia czasu, kiedy się zaręczycie, a potem weźmiecie ślub. Fakt, na początku nie byłam dla Ciebie zbyt miła, ale widzę, jacy jesteście szczęśliwi i wspólnie z Tomkiem stwierdziliśmy, że tak powinno być. W końcu chyba niedługo zostaniemy rodziną, mamy nadzieję.

                Byłam trochę w szoku.. Mama Pita, kompletnie zaskoczyła mnie tym, co powiedziała. Jeszcze nie tak dawno nie pałała do mnie sympatią, a teraz chce, żebym mówiła do niej mamo…

- A.. Właśnie. Zapomniałbym – zaczął Piotrek. – Wczoraj, na tym koncercie, oświadczyłem się Madzi…
- Naprawdę!? – krzyknął wyraźnie ucieszony pan Tomasz. Ugh.., przepraszam. Tata…
- I zgodziłam się – dopowiedziałam.

                Nowakowscy rzucili się na nas z gratulacjami. Po chwili dołączyła do nich Sandra, która właśnie przyjechała.

- A co my tak właściwie robimy? – zapytała po chwili.
- Będziesz mieć siostrę.
- Jesteś w ciąży? – zapytała.
- Nie! – zaśmiała się… mama. – Piotrek się oświadczył!

                Wszyscy cieszyli się naszym szczęściem.

                Obudziliśmy się po 9.00. Po zjedzonym śniadaniu, postanowiliśmy jechać do Rzeszowa. Po długiej drodze dojechaliśmy na miejsce. Poprosiłam Piotrka, by ten zawiózł mnie do Zbyszka. W końcu muszę wyciągnąć od niego, co się właściwie stało, że nie są z Aśką razem.

***

                Usłyszał dzwonek do drzwi. Niechętnie poszedł otworzyć. Zdziwił się, kiedy zobaczył swoją byłą. Jednak nie czekał zbyt długo, tylko wpuścił ją do środka.

- Ostatnim razem chciałeś porozmawiać.
- Ale Ty nie chciałaś. Asia, kocham Cię. Powiedz mi, co zrobiłem źle, że mnie zostawiłaś..
- Ty nic nie zrobiłeś źle. To ja zawiniłam…

Magda

                Wchodząc do windy natknęłam się na Michalską, która właśnie z niej wysiadała. Nie wiem, co stało się tam na górze, ale wiem, że nic przyjemnego. W końcu, chyba nie płacze się bez powodu…
                Weszłam do mieszkania, w którym było słychać, jak Zibi wyżywa się na jakichś rzeczach. Kiedy weszłam do salonu, zobaczyłam potłuczony wazon, i kilka zdjęć oprawionych w antyramy, a raczej ich resztki… Nie czekając długo przytuliłam brata. Nic nie powiedział, tylko się rozpłakał.

- To była jej wina.. Rozumiesz? To ona zniszczyła Nas – powiedział przez łzy.
- Ejj… Spokojnie.. Co się stało?
- Przyszła. Chciała porozmawiać. Powiedziała mi wszystko. Ona też mnie kocha..
- To w czym problem?
- Przespała się z innym. Kiedy pojechałem na mecz.. Została na weekend w Modenie, bo źle się czuła.  Zdradziła mnie. Dlatego mnie zostawiła. Bo nie potrafiła spojrzeć mi w oczy… A ja kurwa myślałem, że to moja wina! Że ja spieprzyłem wszystko.
- Co za pieprzona suka! Gdybym wiedziała wcześniej wyjebałabym jej, kiedy wychodziła z windy..
- Spotkałaś ją?
- Tak. Nie odezwała się słowem do mnie.
- Magda…
- Tak?
- Dzięki, że przyjechałaś…
- Nie mogłabym inaczej.

                Kiedy Zbyszek poszedł spać, dostałam wiadomość.

„To co. Wpaść po Ciebie? Czy zostajesz u Zbycha?”

„Mała awaria.. Nie chcę go zostawiać samego… Nie jest w najlepszym stanie. Chodzi o Aśkę, gwoli ścisłości…”

„To zobaczymy się dopiero jutro?

„Tak… Niestety. Dobrej nocy, kochanie.”

„Tobie również. Śnij o mnie. Kocham Cię :*”

„Ja Ciebie też :**”

- Magda… śpij ze mną, co? – usłyszałam, kiedy wychodziłam z jego pokoju.
- Jasne braciszku. 

 _____________________________________________________________________
Tego się chyba nie spodziewałyście, co?  Że rozdział pojawił się szybciej, niż przewidywałam i od przedwczoraj czekał na wstawienie... 
Tego także się chyba nie spodziewałyście, że Aśka zdradziła Zbyszka... No to się porobiło. Następny rozdział planuję trochę weselszy, ale co z tego wyjdzie, zobaczymy :D
Btw, jest to jeden z najdłuższych rozdziałów na tym blogu!
Piosenka w linku na początku rozdziału :D

Pozdrawiam, no_princess ;*

EDIT! Zapomniałam o pierścionku, ale już jest! Można zobaczyć, jak wyobrażam sobie pierścionek zaręczynowy dla Magdy :D

piątek, 13 września 2013

35. Will You marry me?



                Pierwsze dwa dni naszych wspólnych wakacji spędziliśmy na zwiedzaniu miasta. Lizbona nocą wygląda fantastycznie. Kiedy drugiego dnia wróciliśmy do hotelu, w którym się zatrzymaliśmy, od razu poszliśmy spać. Nie mieliśmy na nic siły. No… może ja nie miałam. Piotrek owszem, przeszedłby całą Lizbonę jeszcze raz, a i tak nie miałby dość.
                Po chwili leżenia na łóżku zdecydowałam się jednak na szybciutki prysznic, by zmyć z siebie trud włożony w spacer po stolicy Portugalii, jednak na tyle szybki, żeby mieć jeszcze siłę wrócić do łóżka.
                Obudziły mnie promienie słońca. Kiedy chciałam sprawdzić godzinę, zegarek wskazywał 8.43. Odwróciłam głowę w stronę Piotrka, który jeszcze smacznie spał. Usiadłam na łóżku i nie mogłam oderwać od niego wzroku. Jeszcze dwa lata temu nie pomyślałabym, że mogę być tak szczęśliwa. Nie wierzyłam, że po związku z Michałem będę mogła jeszcze kogoś pokochać. I nagle w czerwcu na mojej drodze stanął Piter. Ten sam spokojny Piter, którego poznałam w 2008 na pierwszym zgrupowaniu Zbyszka w Spale. Mimo, że na początku nie rozmawialiśmy ze sobą zbyt wiele, polubiłam go. Może właśnie dlatego, że był… nadal jest całkowitym przeciwieństwem mnie. Chociaż…  przy Piotrku strasznie się zmieniłam. Ale chyba na lepsze.
Po jakimś czasie znajomości milczenie zaczęło zmieniać się w bardzo częste wizyty Piotrka w ośrodku odwykowym. To natomiast skutkowało długimi rozmowami. O wszystkim i o niczym. Z dnia na dzień stał się moim przyjacielem. Jednak kiedy musiał wracać do Spały, za każdym razem, przed snem, modliłam się o to, żeby to nie był sen. Bałam się, że wszystko pryśnie jak bańka mydlana i gdy się rano obudzę, znów zostanę sama ze swoimi problemami. Kiedy Pit nie mógł przyjechać, zawsze zadzwonił, żeby porozmawiać. Miałam wrażenie, że odwiedzał mnie częściej niż tata, Zbyszek, czy Łukasz. I nagle wakacje, trzy miesiące, które spędziłam na odwyku, minęły w ekspresowym tempie. Już wtedy wiedziałam, że chcę mieszkać ze Zbyszkiem. Już wtedy wydawało mi się, a nawet byłam przekonana, że czuję do Pita coś więcej niż przyjaźń. Jednak robiłam wszystko, by On się nie dowiedział. Zachowywałam się normalnie, bo nie chciałam stracić przyjaciela. Teraz wiem, że tak musiało być.

- Dzień dobry – powiedziałam promiennie.
- Długo nie śpisz?
- Wystarczająco, żeby móc się napatrzeć.
- Na co?
- Na Ciebie. Wiesz? Jak śpisz wyglądasz dość znośnie.
- No dziękuję bardzo. Naprawdę. Idę się obrazić.

                Po zjedzonym śniadaniu, na które zeszliśmy do restauracji, postanowiliśmy iść na plażę. Fakt, było w chuj daleko, ale czego nie robi się dla przyjemności.

- A może połazimy jeszcze po mieście? – Pit wpadł na pomysł.
- Ale beze mnie. Kochanie, ja nie mam siły. Na nic. Wymęczyłeś mnie przez dwa dni.
- No dobra… idziemy na plażę.

                Kiedy byłam w łazience usłyszałam kawałek rozmowy Piotrka, prawdopodobnie z Bartkiem, albo Grześkiem.

- Stary, ja już nie chcę dłużej czekać. Chcę to zrobić w ciągu tych trzech tygodni. I chyba nawet już wiem, kiedy dokładnie. Tylko jeszcze nie wiem jak. … Wiesz, to że między nimi jest koniec, to nie znaczy, że między nami też tak będzie. … No ok. To cześć. Do zobaczenia w Spale.

                Następne dni mijały bardzo podobnie. Nie mogłam doczekać się już koncertu Michaela. Dzień przed powrotem do Polski nadeszła długo wyczekiwana przeze mnie chwila. Wraz z Piotrkiem udaliśmy się na miejsce koncertu. Ludzie dopiero się schodzili, więc udało się nam zdobyć miejsce przy samej scenie.  Po blisko godzinie rozpoczął się koncert. Na pierwszy ogień poszło wszystkim dobrze znane It’s A Beautiful Day. Tłum zgromadzonych fanów śpiewał wniebogłosy każdą piosenkę. Od początku do końca. Ja także nie pozostawałam w tyle. Piotrek się ze mnie śmiał, za co dostał ode mnie łokciem w brzuch.
                Kiedy Michael zaczął śpiewać To Love Somebody, zrobiło się mega nastrojowo. Piotrek tylko psuł atmosferę grzebiąc w kieszeni spodni.

- Magda… - wyszeptał mniej więcej w połowie piosenki.
- Tak?
- Wyjdź za mnie.

                Obróciłam się w jego stronę, a on trzymał w ręku niewielkie pudełeczko z delikatnym pierścionkiem. Chwilę później ukląkł, co nie umknęło ani zebranym fanom, ani samej gwieździe wieczoru. 

- Piotruś wstań. Proszę, wstań – powiedziałam przez łzy.
- Najpierw chcę znać odpowiedź. Wyjdziesz za mnie?
- Och.. Nie daj się prosić – domagał się po angielsku Buble.

                Popatrzyłam w jego stronę, potem na zebrany wokół nas tłum, aż w końcu spojrzałam w Piotrkowe oczy.

- A podobno to ja miałem być gwiazdą wieczoru – zażartował wokalista, na co wszyscy się zaśmiali. Łącznie z nami.

***

                Siedział właśnie w samolocie do Polski. Wiele razy próbował dodzwonić się do Joasi, jednak ta ignorowała połączenia atakującego. Kiedy po wylądowaniu w Warszawie włączył telefon, miał nadzieję, że oddzwoniła. Lecz się przeliczył. Pojechał taksówką do rodzinnego domu, gdzie czekała na niego matka. Nie wiedział, jak ma jej powiedzieć, że Asia go zostawiła. Ciężko mu się o tym myślało, a co dopiero miał to powiedzieć.
                Po cichu otworzył drzwi wejściowe, w których stał labrador.

- Gutek, cicho – zwrócił się do psa, by ten nie narobił zbytniego hałasu.

                Po chwili w korytarzu pojawiła się jego matka, a zza jej nóg wybiegł stęskniony Bobek.

- Na długo zostajesz?
- Nie. Chcę jutro jechać już do Rzeszowa. Muszę ogarnąć mieszkanie. Bo mam przeczucie, że Magda nieźle tam nabrudziła.
- A co u niej?
- Pojechała z Piotrkiem na wakacje. Do Portugalii chyba. Studiuje, gra. Radzi sobie mamo.
- Tak bardzo żałuję synku, że ją straciłam. Gdybym mogła cofnąć czas…
- Wiem mamo.

                Rozmawiali jeszcze przez dłuższą chwilę. Jadwiga dopytywała się o kiepski humor syna, lecz ten zbywał ją zmęczeniem. 
                Wstał koło 17. Włożył na nos okulary i postanowił nie siedzieć bezczynnie. Spakował swoje rzeczy i zdecydował jeszcze dziś wrócić do Rzeszowa. Przechodząc obok salony pożegnał się z matką, a na ręce wziął Bobka. Swój nagły wyjazd tłumaczył telefonem od przyjaciela. Jednak jego matka wiedziała, że coś jest nie tak. W końcu przyjechał sam. Bez Joasi. Lecz bała się poruszać temat Michalskiej, znając wybuchowy temperament swojego syna.      

                Po kilkugodzinnej jeździe zaparkował przed budynkiem, w którym znajdowało się jego mieszkanie. Zapiął psu smycz, wziął jedną z dwóch walizek i ruszył do swojego mieszkania.
                Kiedy wszedł do środka od razu poczuł obecność ukochanej. Jednak jej nigdzie nie było. Rozejrzał się po mieszkaniu, którego tak dawno nie odwiedzał, po czym wyszedł do sklepu w celu uzupełnienia lodówki. Wracając zauważył, że drzwi do jego lokum są lekko uchylone. Pewnie wszedł do środka, jednak nie spodziewał się, że ją tu ujrzy. Gdy tylko zorientowała się, że nie jest sama w swoim byłym już mieszkaniu było już za późno na odwrót.

- Przyszłam po resztę rzeczy. Miałam nadzieję, że Cię nie ma.
- Asiu proszę, porozmawiajmy.
- Nie Zbyszek. My już skończyliśmy rozmawiać. Powiedzieliśmy sobie wszystko.
- Tak? To czemu powiedziałaś Magdzie, że Cię rzekomo zdradziłem?
- Mówiłam to pod wpływem emocji.. Przeproś ją ode mnie. A teraz ja przepraszam Ciebie, ale muszę już iść.
- Nie zostawiaj mnie po raz kolejny. Aśka, ja bez Ciebie nie istnieję. Kocham Cię – zagrodził jej drogę ręką.
- Teraz już za późno. Nie po tym, co się stało – powiedziała, unikając kontaktu wzrokowego.
- Asia…
- Po prostu nie mogę.
- Spójrz mi w oczy i powiedz, że mnie nie kochasz.
- Muszę już iść.

                Wybiegła z mieszkania, trącając przy tym byłego sąsiada. Zbyszek już nawet nie próbował jej zatrzymywać.

- Misiek… - zadzwonił do przyjaciela.
- Noo.
- Możesz gadać, czy nie za bardzo?
- Wal.
- Spieprzyłem wszystko.. To chyba już definitywny koniec.
- Ejj. Tylko się nie rozklej.
- Bardzo śmieszne. Była dzisiaj u mnie Aśka… Po resztę rzeczy. Próbowałem z nią rozmawiać, ale ona zbywała mnie krótkimi odpowiedziami, jakby myślała, że dam jej wreszcie spokój. Misiek, coś się stało. A ja nie wiem co. Cały czas obwiniam się, że mnie zostawiła. Że to JA zawiniłem.
- Ale tak Ci powiedziała?
- Nie.. Właśnie chodzi o to, że nic nie powiedziała. A kiedy poprosiłem ją, żeby spojrzała mi w oczy i powiedziała, że już mnie nie kocha, wyszła z mieszkania.
- A gadałeś z jej bratem?
- A jak myślisz? Stary.. Doskonale wiesz, że Łukasz będzie jej bronić.

Magda:

                Nagle przypomniała mi się rozmowa Piotrka z Grześkiem. Już teraz wiem, czego dotyczyła. Jednak nadal nie mogłam uwierzyć, że TO dzieje się naprawdę.

- Tak. 

_________________________________________________________________
Rozdział częściowo pozytywny, częściowo nie. Jeśli myślicie, że oświadczyny Pita, to koniec problemów, to... myślcie tak dalej :D  Póki co nie będę Was wyprowadzać z błędu :) Jak widzicie, sytuacja Zbyszka i Aśki nie jest za bardzo jasna. Uprzedzam, że kiedyś się to wyjaśni :D
Wiecie co Wam zdradzę? Piszę list. I to nie do byle kogo, bo do samego Łukasza Żygadło. Wiem, że nie uda mi się już go wysłać w odpowiednim czasie. Ale będę mieć satysfakcję, że jest już gotowyt do wysłania :D

no_princess ;*

PS. Pod linkiem przy piosence To Love Somebody, jest piosenka, która zainspirowała Piotrka do oświadczyn :D
 PS 2 Pierścionek (zdjęcie) w następnym rozdziale :)