- Cześć! Możemy? – zapytałam Iwonę, która otworzyła nam drzwi.
- Jeszcze się pytacie. Siadajcie, zrobię Wam herbatki.
- My właściwie tylko na chwilę. Skoro i tak jesteśmy w Rzeszowie…
Krzysiek jest?
- GRUBASIE! Chodź tu!
- Grubasie?
- Od trzech dni narzeka, że jest gruby, bo znalazł koszulkę, w której
chodził chyba 10 lat temu i jest na niego troszkę za mała..
Kiedy wszyscy
byliśmy już w komplecie usiedliśmy wspólnie w salonie.
Późnym wieczorem
byliśmy już w Żyrardowie. Piotrek postanowił, że do Piechockiego zadzwoni jutro
i umówi się na spotkanie, by podpisać kontrakt. Tymczasem już dziś zaczęliśmy
rozglądać się za mieszkaniem.
- Magda, a to? Jest dość duże. Na początek wystarczy. Fakt, trochę
daleko do centrum…
- To zrób zakładkę i szukamy dalej.
- Nie jesteś już zmęczona?
- Trochę.
Nagle Piotrek
zabrał mi komputer, po czym wręcz wygonił, żebym się umyła, przebrała w piżamę
i poszła spać.
- Ale Piteeeer…
- Nie ma Piter. Musisz wypoczywać.
Nie chciałam
dłużej dyskutować z Piotrkiem, bo wiem, że i tak bym nie wygrała.
Następnego dnia
Pit był już umówiony z Piechockim na podpisanie kontraktu. Po południu
zaczęliśmy ponownie szukać mieszkania. Ja zajęłam się szperaniem w internecie,
a Piotrek dzwonieniem do właścicieli.
- Ubieraj się. Jedziemy zobaczyć mieszkanie.
- Teraz? Nie za późno? Zanim dojedziemy do Bełchatowa, trochę czasu
zejdzie.
- Spokojnie. Gość powiedział, że na nas poczeka.
Po 20 minutach
byliśmy już w drodze do Bełchatowa. Półtorej godziny później byliśmy na
miejscu.
- Dobry wieczór. Państwo w sprawie mieszkania?
- Tak.
- W takim razie zapraszam.
Weszliśmy do
mieszkania, które znajdowało się na trzecim piętrze. Duży, przestronny salon w
jasnych kolorach, nieco mniejsza, również jasna kuchnia. A to był dopiero
przedsmak tego, co jeszcze tu się znajdowało. Łazienka była w kolorach czarnym
i białym, z przewagą bieli. Kiedy weszliśmy do sypialni wiedzieliśmy, że chcemy
to mieszkanie. Kontrast beżu i ciemnego brązu był niesamowity. Naprzeciw łóżka
stała niewielka komoda, a po obu stronach łóżka dwie nocne szafki. W mieszkaniu
znajdował się jeszcze jeden pokój, nieurządzony.
- To ja może państwa na chwilę zostawię samych. Proszę się rozejrzeć i
nie krępować.
- Właściwie, to chyba nie ma się nad czym zastanawiać – Piotrek
popatrzył na mnie znacząco, na co tylko przytaknęłam. – Z chęcią podpiszemy
umowę.
- W takim razie zaraz przyniosę stosowne dokumenty.
- Dobrze, poczekamy.
Do Żyrardowa
wróciliśmy w nocy. Kiedy weszliśmy do domu, mama Piotrka jeszcze nie spała.
- Mamo, prosiłem, żebyś nie czekała.
- Wiesz, że nie zasnę, kiedy jedziecie tak późno w nocy. Jak
mieszkanie? Znaleźliście coś ciekawego?
- Jutro zawozimy już część rzeczy. A resztę, jak Madzia skończy sesję.
- To Ty jeszcze wracasz do Rzeszowa? – zdziwiła się mama.
- Tak. Powiedzmy, że zrobiłam sobie wolne na czas, kiedy Piotrek wrócił
z Włoch.
16 maja Piotrek
pojechał do Spały. Ja wróciłam do Rzeszowa, by koczować u Ignaczaków. Iwona
była przeszczęśliwa, że nie będzie sama z dzieciakami. Jak to stwierdziła,
wreszcie ktoś na poziomie.
Do końca czerwca
udało mi się zaliczyć sesję. 3 lipca Gośka urodziła zdrowe bliźniaki, Wojtka i
Kubę. Hubert był wniebowzięty! Kilka dni później jechałam już do Żyrardowa.
Postanowiłam, że wakacje spędzę u rodziców tym bardziej, że termin porodu
wypada na sierpień.
- Kiedy mnie odwiedzisz? – zapytał Piotrek, gdy rozmawialiśmy przez telefon.
- To zależy, kiedy masz wolne.
- Ten weekend mamy jeszcze luźny, a potem ostre treningi i
przygotowania do Mistrzostw i przy okazji do Memoriału.
- Postaram się przyjechać.
- Jesteś u rodziców?
- Tak. Oszalałabym sama w Bełchatowie.
- To nie szalej, tylko przyjeżdżaj. Ale pamiętaj. Masz na siebie uważać
– uśmiechnął się do słuchawki.
Następnego dnia
spakowałam kilka najważniejszych rzeczy, wsiadłam w moje małe BMW i pojechałam
odwiedzić Piotrka w Spale. Kiedy dojechałam na miejsce była godzina 12.00.
Weszłam do ośrodka i po chwili natrafiłam na kilku siatkarzy. Przywitałam się z
nimi i weszłam do windy, którą pojechałam na trzecie piętro.
- Puk, puk… Ładne rzeczy się tu dzieją.
- Cześć słońce – Piotrek przywitał się ze mną całusem. – Ej! Chłopaki,
którzy są tu po raz pierwszy i nie wiedzą. To jest Magda, moja żona.
- Co kurwa?! – Zbyszek wypluł zawartość ust na Dzika.
- Nie powiedzieliśmy mu. Wiedział tylko Łukasz – szepnęłam do Piotrka.
- Chyba musimy pogadać – dodał Zbyszek, wskazując na mnie i na Pita.
- No właśnie – odezwał się Igła, by rozładować atmosferę.
Chwilę później
siedzieliśmy w pokoju Zbyszka i Michała.
- Jaka żona ja się pytam! Jaki kurwa ślub?!
- Zibi, spokojnie.
- Ja mam być kurwa spokojny!? Jak długo?
- Od grudnia – powiedziałam spuszczając wzrok.
- I przez ten czas nic mi kurwa nie powiedziałaś?
- Nie przeklinaj – upomniał Zbyszka Igła.
- Będę przeklinał, bo mi się tak kurwa podoba!
- Do cholery jasnej, nie krzycz! Jesteś zły, bo zrobiłam coś za Twoimi
plecami?! Jestem dorosła! Nie jesteś moim ojcem! Nie masz prawa zabronić mi
niczego! A jeżeli Ci się to nie podoba, to przykro mi.
Wyszłam z pokoju z
impetem trzaskając drzwiami. Po chwili poczułam, jak Piotrek mnie przytula.
- Nie płacz słońce. Przejdzie mu, ochłonie.
- Obiecał mi, że nie będzie zastępował mi taty. Że będzie sobą.
- Wiesz, że on jest wybuchowy. Z resztą Ty też jesteś. Nie możesz się
denerwować…
Do końca mojego
pobytu w Spale nie odezwałam się do Zbyszka. Byłam zła na niego za to, jak się
zachował. Było mi cholernie przykro, że nie potrafił uszanować mojej decyzji.
Od tygodnia leżę w
szpitalu. Rodzice przychodzą codziennie, codziennie także rozmawiam z
Piotrkiem. Od mamy dowiedziałam się, że Sandra właśnie urodziła córeczkę
Patrycję. Kiedy Gośka dowiedziała się, że jestem w szpitalu, od razu wysłała
Huberta na zwiady.
- Ale wiesz, jaka jest Gośka.
- Boże.. Tylko tracisz czas. Wracaj do Rzeszowa. Powiedz Gośce, że
wszystko jest ok. A jak już urodzę, to do Was zadzwonię. Nie ma sensu, żebyś tu
siedział.
- Na pewno?
- Tak. Na pewno. Pozdrów Gośkę i wyściskaj chłopaków.
- No to do zobaczenia i trzymaj się.
- Dzięki. Pa.
Piotrek
- Piter! Pobudka! Wracamy do żywych.
- Przecież nie śpię.
- Ejj. Stary co się dzieje? Jesteś jakiś nieobecny. Coś z Magdą? Z
dzieckiem?
- Nie Igła. Wszystko w porządku.
- To bierz się w garść i idziemy na boisko, Kapitanie.
Po zaciętym meczu
z Bułgarią, udało nam się wygrać memoriał. W sumie, jeszcze do końca nie
docierało do mnie, co się dzieje. Kiedy Ruciak zakończył mecz asem ucieszyłem
się, jednak stałem na parkiecie i gdyby nie chłopaki, prawdopodobnie stałbym
tam jeszcze długo.
- Kurwa, Piter! Wygraliśmy! – potrząsnął mną Kubiak.
- Jestem ojcem – wydusiłem z siebie. – Magda urodziła.
____________________________________________________________
Jestem! Witajcie w Nowym Roku! :)
Jak widzicie, jest kolorowo. I będzie tak przez jakiś czas. Na razie nie zamierzam burzyć szczęścia naszych bohaterów.
W tym roku ruszyłam z nowym blogiem. Można przeczytać już dwa pierwsze rozdziały. Pojawi się tam akcent siatkarski, jak i muzyczny. Jeśli jesteście ciekawi, co tym razem wymyśliłam, możecie sprawdzić >>tutaj<< :D
Pozdrawiam, no_princess ;*