MUZYKA
Obudziłam się koło
14.00. Rozejrzałam się po pokoju. Bartek leżał na swoim łóżku i robił coś przy
komputerze, a Piotrka nigdzie nie było widać.
- Gdzie Cichy?
- Musiał iść na salę, bo trener kazał środkowym dopracować potrójny.
Jak się czujesz? – zapytał troskliwie.
- Chujowo. Właściwie, dlaczego mieliście dzisiaj trening. Igła wczoraj
mówił, że dzisiaj i jutro mieliście mieć wolne.
- Anastasi przesunął nam wolne o kilka dni.
Wstałam z łóżka i poszłam
do łazienki. Lekko się ogarnęłam i wyjęłam z walizki jakąś bluzę.
- Jakby Pit wrócił, powiedz, że wyszłam zapalić.
- Magda, nie truj się.
Puściłam to mimo
uszu i wyszłam z pokoju. Po drodze natknęłam się kilku siatkarzy, których
wyminęłam bez słowa.
- Przed rokiem coś mi obiecałeś – odezwałam się, kiedy poczułam za sobą
jego postać.
- Czemu Ty zawsze wiesz, kiedy stoję obok Ciebie?
- Bo cały czas używasz tych samych perfum. Powiesz mi teraz, dlaczego
mi pomogłeś?
- Bo wiedziałem, jak czują się Twoi bliscy, kiedy brałaś. Mój ojciec
był uzależniony. Może nie od narkotyków, ale był alkoholikiem. Na początku znał
umiar, ale kiedy stracił pracę zaczął pić częściej. W końcu mama nie
wytrzymała. Wyrzuciła go z domu. Nie chciała, abym ja i Sylwia oglądali go w
takim stanie. Odbiło się to na nim jeszcze bardziej niż strata pracy. Kilka
tygodni później dowiedzieliśmy się o jego śmierci. Wtedy wszyscy zaczęli nas
wytykać palcami, że mama go wyrzuciła, że powinniśmy mieć ojca i tak dalej, że
to nasza wina. On nie widział świata poza alkoholem. Wtedy obiecałem sobie, że jeśli kiedykolwiek
spotkam kogoś na swojej drodze, kto będzie wymagał pomocy, to jej mu udzielę. I
rok temu spotkałem właśnie Ciebie.
- Łukasz… Boję się, że nie poradzę sobie ze śmiercią taty. To mnie
przerasta. Teraz się jakoś trzymam, ale wiem, że po pogrzebie wszystko się
zmieni. Boję się, że nie wytrzymam psychicznie.
- Nie możesz tak mówić. Madzia, nie zostaniesz sama. Masz Piotrka,
Zibiego, Aśkę, mnie. Nie zostawimy Cię samej. Nie pozwolimy na to.
Kolejne kilka dni
było nie do zniesienia. Wszystko mnie denerwowało. Choćby zwykłe „jak się
czujesz?” matki. Byłam w Warszawie dopiero jeden dzień, a kobieta działała mi
na nerwy niesamowicie.
Była 01.52. Nie mogłam zasnąć. Wierciłam się z boku
na bok i próbowałam nie płakać. Sam dom wywoływał u mnie wspomnienia o tacie.
Nie chcę myśleć, bo będzie na pogrzebie. Boję się, że nie dam rady tam pójść.
Że nie będę w stanie wytrzymać. Wstałam z łóżka, chwyciłam poduszkę i cichym
krokiem udałam się do pokoju obok.
- Zbyś.. Śpisz? – szturchnęłam lekko brata.
- No… A co? – odpowiedział zaspanym głosem.
- Nie mogę zasnąć.
Bez żadnych
protestów ustąpił mi trochę miejsca. Umieściłam na łóżku swoją poduszkę i
położyłam się koło Zbyszka, który od razu mnie przytulił.
- Asia przyjedzie jutro? – zapytałam.
- Tak. Nie dostała na dzisiaj wolnego. Obiecała, że jutro będzie na
100%. Tobie też jest dziwnie? Bez taty?
- A jak myślisz? Zibi…
- Tak?
- Boję się. Że nie dam rady. Że znowu nie wytrzymam.
- Ejjj.. Słonko… Jestem przy Tobie. Z resztą nie tylko ja. Masz też
Aśkę, Pita, Łukasza, Krzyśka, resztę Resoviaków. Nigdy nie zostaniesz sama.
Zawsze będzie przy Tobie ktoś, kto będzie Cię wspierał.
-Zbyszek.. Możesz mi coś obiecać?
- Pewnie.
- Nie próbuj zastępować taty. Bądź po prostu bratem… Najwspanialszym
bratem – dałam mu buziaka w policzek i po chwili usnęłam.
Obudziłam się w zbyszkowym
łóżku. Obok, na szafce, leżał talerz z kilkoma kanapkami i ciepłe kakao. Zjadłam
jedną i popiłam jeszcze ciepłym napojem, po czym udałam się do łazienki. Po
szybkim prysznicu ubrałam się w przygotowane wcześniej rzeczy na pogrzeb. Kiedy
zeszłam do kuchni ujrzałam Asię, która jako jedyna, nie licząc Zibiego,
postawiła na spodnie, Zbyszka w garniturze i matkę w czarnej sukience.
Po godzinie staliśmy na cmentarzu. Trochę zaskoczyło
mnie, że na pogrzeb przyjechało kilku siatkarzy. Bo niby czemu mieliby się tu
pojawiać. Jednak w duchu dziękowałam im, że przybyli.
Kiedy przez cały czas nie uroniłam ani jednej łzy.
Dopiero w momencie, kiedy zaczęli chować trumnę nie wytrzymałam. Zaczęłam
płakać. Piotrek od razu objął mnie swoimi silnymi ramionami.
Z dnia na dzień czułam się coraz gorzej. Nie tylko
psychicznie, ale i fizycznie. Bóle brzucha stawały się częstsze i silniejsze.
Piotrek:
Już nie mogłem się
doczekać, kiedy znów zobaczę Magdę. Nie widzieliśmy się od pogrzebu jej taty, a
to przecież już prawie miesiąc. Od razu po porannym treningu udałem się do
pokoju, gdzie ma czekać na mnie Madzia. Kiedy otworzyłem drzwi, nikogo nie
było. Z początku myślałem, że może jest gdzieś z Aśką, jednak po jednej wizycie
w pokoju Bartmana wiedziałem już wszystko.
- Ona nie wychodzi ze swojego pokoju. Kiedy powiedziałam jej, że
jedziemy do was, nawet nie drgnęła. Ja nie wiem już, co mam robić…
- Boję się wyjeżdżać do Modeny. Czasem mam wątpliwości, czy zrobiłem
dobrze podpisując kontrakt.
Magda:
Kolejne kilka miesięcy pamiętam jak przez mgłę. Po
pogrzebie załamałam się psychicznie, co skutkowało przyjmowaniem bardzo dużej
ilości leków uspokajających. Dopiero w połowie listopada, kiedy zdecydowanie
lepiej się czułam, mogłam je odstawić. Po wygranych Mistrzostwach Europy nasze
Orzełki dostały trzy tygodnie wolnego. Wraz z Piotrkiem polecieliśmy do
południowej Francji, gdzie spędziliśmy dwa tygodnie. Ostatni tydzień
postanowiliśmy pożerować u państwa Nowakowskich. A bóle brzucha? Okazały się być zapaleniem
wyrostka robaczkowego.
- Hej kotku. Jesteś po zajęciach? – usłyszałam głos Piotrka w
telefonie.
- Tak. Właśnie idę do domu. A co? Chcesz wpaść?
- Raczej Cię zabrać do siebie.
- Ok. To wpadnij po mnie.
- Będę za 10 minut.
Rozłączyłam się i
dalej wolnym krokiem szłam w kierunku mieszkania.
- Magda… - zaczął, kiedy byliśmy już u niego.
- Tak?
- Dlaczego nie chcesz się do mnie wprowadzić?
- Pit.. Rozmawialiśmy już na ten temat, tak? – przytaknął. – Proszę,
nie wracajmy do tego więcej. Ok?
Do końca dnia
chodził przygaszony. Próbowałam unikać tego tematu. Boję się, że znów nam nie
wyjdzie. Że zamieszkamy razem i znów ktoś będzie próbował wszystko rozpieprzyć.
- Nie Magda. Ja tak kurde nie mogę. Podaj mi proszę choć jeden
racjonalny powód, dla którego nie chcesz się do mnie wprowadzić. I nie będziemy
unikać tego tematu – zaczął, kiedy leżeliśmy w łóżku.
- To jest dla mnie za wcześnie. Po prostu nie jestem gotowa na wspólne
mieszkanie.
- Ale to nie jest wytłumaczenie! Właściwie cały czas jesteśmy u mnie. W
swoim mieszkaniu jesteś jak gość. Niewiele by się zmieniło.
- Właśnie, że by się zmieniło. Może Ty tego byś nie zauważył, ale ja
owszem i proszę, nie rozmawiajmy już o tym.
- Tak, bo po co.. Po co rozmawiać. Przecież rozmowy są bez sensu.
- Super. I jeszcze się kurwa obraź. Wracam do siebie. Nie chcę się
kłócić.
Wstałam z łóżka i
poszłam się ubrać. Nie minęło pięć minut, kiedy poczułam jak Pit mnie przytula.
- Przepraszam – wyszeptał mi do ucha. – Po prostu nie wiem, jak mam Cię
przekonać do wspólnego mieszkania. Chcę tego. Bardzo tego chcę. Jeśli chcesz
najpierw zaręczyn, ślubu, ok. Tylko Ty zgódź się na przeprowadzkę do mnie.
- Piotrek….
- Ciii… Nic nie mów.
Obróciłam się do
niego przodem, po czym delikatnie go pocałowałam.
- Nie musisz mi obiecywać zaręczyn, ślubu. To nie o to chodzi. Po
prostu ja nie jestem jeszcze gotowa znosić Cię 24 godziny na dobę, siedem dni w
tygodniu i 52 tygodnie w roku. Bądź cierpliwy. Proszę. Do mieszkania z
dzieckiem trzeba przywyknąć – uśmiechnęłam się.
- Z dzieckiem? Ale przynajmniej kochanym dzieckiem…
- Ja tego nie powiedziałam...
Zaczęliśmy się
ganiać po mieszkaniu. Po jakichś 20 minutach, jakże fascynujące zajęcie
przerwało nam pukanie do drzwi. Jako, że byłam najbliżej pędem rzuciłam się, by
otworzyć.
- Ooo.. Łukasz.. Coś się stało, że tak późno przychodzisz?
- To wy krzyczeliście na pół budynku?
- Sorry.. Ale to jego wina.
- Nieprawda! Twoja!
- Nie! Twoja. Kto zaczął mnie ganiać po całym mieszkaniu? – zaczęliśmy
się wykłócać.
- Twoja! Kto zaczął uciekać przede mną po całym mieszkaniu?
- Boże…. Widzisz i nie grzmisz… - wtrącił się Łukasz.
Popatrzyliśmy z
Piotrkiem tylko na siebie i zaczęliśmy się śmiać. Pożegnaliśmy Łukasza i
udaliśmy się w stronę sypialni.
___________________________________________________________________
Taki trochę krótszy... Przepraszam, że tak długo musiałyście czekać na nowy rozdział, który swoją drogą jest kompletnie bez sensu, ładu i składu.. Po prierwsze, nie miałam zbytnio czasu, żeby cokolwiek napisać, a po drugie, wena mnie chwilowo opuściła. Ale już wróciła i pomysły na nowe rozdziały są. Nie wiem, kiedy następny. Myślę, że uda mi się coś wrzucić w przyszłym tygodniu :D W tym już nie zdążę napisać nic dobrego :D
Pozdrawiam z całego serca, no_princess :*
PS. Dziwię się, że nadal czytacie ten badziew. Jednak dziękuję, że go czytacie... :)
Co Ty mówisz.. jest bardzo dobry! :)
OdpowiedzUsuńOgólnie to mam nadzieje, że Magda już nie wróci do nałogu.. :)
Trzymaj się ciepło, Agnieszka :*
Nie jest dobry... :D
UsuńPozdrawiam :*
Jaki badziew? Bardzo dobry rozdział :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! ;>
No... Badziew? :D
UsuńPozdrawiam :)
żaden badziew, super rozdział! :)
OdpowiedzUsuńrozumiem troche Magde że nie chce sie wprowadzić, ale tak troche chamsko bez jakiegos konkretniejszego powodu.
pozdrawiam :*
uciekajacodprzeszlosci.blogspot.com
siatkarskielovestory.blogspot.com
Ja wiem swoje :)
UsuńPozdrawiam ;*
współczuje Madzi tego przez co musi przechodzi ale dobrze że ma takich przyjaciół mam nadzieje że za niedługo Madzia przeprowadzi sie do Pita :D i jej humor sie poprawi Kinga
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do The Versatile Blogger
OdpowiedzUsuńTu szczegóły:
http://goniac-najskrytsze-marzenia.blogspot.com/p/the-versatile-blogger.html
Biedna ta Magda... Współczuję jej z całego serca. Dobrze, że chociaż ma przyjaciół blisko.
OdpowiedzUsuńPoza tym o jakim badziewiu Ty mówisz? Przecież to jest niesamowite. Już się nie mogę kolejnego doczekać.
Pozdrawiam :)
P.S. Nowy rozdział: http://pasio-passione.blogspot.com/2013/08/jedenastka.html
P.S.2. Nominowałam Cię do The Versatile Blogger. Jeśli jesteś zainteresowana szczegółami to znajdziesz je tu: http://pasio-passione.blogspot.com/p/blog-page_9.html
:)
UsuńJak to, o jakim? O tym na górze :D
Pozdrawiam ;D
Jejku nawet nie wiesz jak się za Tobą stęskniłam i za rozdziałem :) To nie prawda, że to badziew. Znam się na tym, bo sama takie piszę.
OdpowiedzUsuńDobrze, że M. ma opacie w Piotrku i ta ostatnia scena. Miód na moje serce.
Jeśli chcesz poczytać prawdziwy syf zapraszam do siebie na 7 rozdział kissmeslowley.blogspot.com
Pozdrawiam Annie
Ja za Wami wszystkimi też się stęskniłam :D
UsuńPozdrawiam :)
Wcale nie badziew ! Może rozdział jest troszeczkę rozpieprzony we wszystkie strony, ale mi się podoba :D Ważne, że po śmierci ojca Magda znalazła wsparcie w Złotoryjcach i udało jej się pozbierać :) A mieszkanie z Pitem ? Cóż, może to faktycznie ciut za wcześnie. Mam jednak nadzieję, że niedługo się do niego wprowadzi :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Badziew, badziew... ;D
UsuńPozdrawiam :*
A więc.Jestem tu "nowa". Na Twojego bloga trafiłam przypadkiem. Ale cieszę się,że tak się stało.Całe opowiadanie jest CUDOWNE (możesz zaprzeczać,ja i tak wiem swoje).Mogłabym się tu rozpisywać,ale chyba nie o to chodzi.Każdy rozdział dostarcza tyle emocji,że ja pierdziele. Teraz to ja na 100% nie zasnę. Z niecierpliwością czekam na następny :)Pozdrawiam Ada
OdpowiedzUsuńPS Stawiasz mi szklankę wody!Odwodniłam się przez Ciebie! A raczej przez Twoje rozdziały.Jak czytałam, to ryczałam jak bóbr. ;_;
Droga Ado,
Usuńz przyjemnością postawię Ci całą zgrzewkę wody, (a nawet dwie!), za to, jak mi słodzisz.. Zaraz sie rozpłynę i popadnę w samouwielbienie. Dziękuję Ci za miłe słowa.
Pozdrawiam :D
Mówiłam już, że to nie jest badziew, więc zrozum, że tak właśnie jest, co? A jak nie, to trzeba by wylać na ciebie kubeł zimnej wody :P
OdpowiedzUsuńŁukasz jest jak taki anioł stróż, który zawsze wie, kiedy ma się pojawić. Cieszę się, że Magda ma takich ludzi wokół siebie, bo inaczej nie dała by rady sama. Jest jeszcze Pit, który stara się bardzo, ale musi zrozumieć, że dla niej to jeszcze nie czas.
Pozdrawiam,
Dzuzeppe :*
Ps. Jeśli masz ochotę to zapraszam na 6 rozdział na http://to-tylko-siedem-dni-kotku.blogspot.com/ ;)
tylko nie zimnej. Nie dzisiaj... :D
UsuńPozdrawiam :*
Jaki badziew? To jest dobre :D czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Heeeej :D mam pytanie, co zrobić żeby blog był bardziej popularny?
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia. Po prostu ktoś zaczął czytać, powiedział komuś innemu, ten przekazał dalej, zostawił gdzieś linka do bloga i tyle.. Moje pierwsze opowiadanie nie "sprzedało się w dużym nakładzie". Dopiero drugie, czyli to, które piszę aktualnie jest w miarę popularne..
UsuńPozdrawiam :D
Świetny jest ten blog a nie badziew! Pisz kolejny rozdział jak najszybciej :)
OdpowiedzUsuńDzięki :D
UsuńPrzyjaciel jest największym skarbem jaki możemy otrzymać, i nawet miłość nie zastąpi tego uczucia. Dobrze że Magda ma właśnie takich ludzi wokół siebie :)
OdpowiedzUsuń#13-http://nienawisc-od-kolyski.blogspot.com/
#3- http://kochaj-mnie-mimo-wszystko.blogspot.com/
S :*
Magda mnie zdenerwowała tym, że nie chce się przeprowadzić do Piotrka..Cholera, no! Czego ona się boi? Jakie ma obiekcje? Nie mam zielonego pojęcia. Łukasz...Najlepszy przyjaciel, jakiego Magda mogła sobie wymarzyć.
OdpowiedzUsuńDobrze, że brzuch to tylko wyrostek i już po wszystkim.
ściskam mocno! :*
Spokojnie. Nerwy na bok. Zdradzę, że przyspieszę trochę akcję i wydarzy się coś ciakwego :D
UsuńPozdrawiam ;*
Aaaa...!!! Nareszcie się doczekałam :))
OdpowiedzUsuńTo jest nie fair, nawet jak dla Ciebie rozdział jest bez ładu i składu to i tak jest świetny. Serio. Jak ty to robisz?
Twojego opowiadanie nie da się nie czytać. Piszesz z głową i bardzo ciekawie.
Cieszę się, że wena jednak wróciła. Niech zostanie z Tobą jak najdłużej.
Pozdrawiam i zapraszam do siebie, blueberrysmile :*
:)
UsuńNie wiem, jak to robię. Ale serio uważam, że rozdział jest zwyczjanie do dupy. Generalnie nie trzyma się kupy (przy okazji dupy) :D Cieszę się, że Ci się podoba.
Pozdrawiam ;*
http://nienawisc-od-kolyski.blogspot.com/, zapraszam na czternastkę :)
OdpowiedzUsuńNadrobiłam chyba w dwa dni wieczorami :D
OdpowiedzUsuńPodoba mi się, bardzo mi się podoba :D
Tak w ogóle też czytałam blog Vesper :)
Pozdrawiam!
PS Kiedy następny rozdział? :)
Dzięki :D
UsuńNie wiem, kiedy następny rozdział, bo właściwie nie mam teraz czasu, by cokolwiek napisać. Mam już ok. 2 stron, ale na tym się na razie zatrzymało.. :D
Pozdrawiam :D
Madzia to nie ma łatwego życia... Mimo to ma świetnych przyjaciół i grono ludzi, którzy troszczą się o nią w każdym calu ;3
OdpowiedzUsuńSama nie wiem, jak przezylabym tego typu tragedie - smierc najblizszej sercu osoby to musi byc niebywaly cios. Co dopiero moment, kiedy zegnasz się z nią ostatecznie?! Az starch myslec...
Jestem jakos uprzedzona, ale myslalam, ze te bole brzucha to efekt ciazy haha :D zboczenie blogowe ;)
Pozdrawiam ciepło ;*
Naranja.
PS. Zapraszam (jesli oczywiscie masz ochote) na nowośc z udziałem Wronki, Kłosa, Drzyzgi i Gumy :) To pierwszy rozdział, który przeczytac możesz na www.siedem-dni.blogspot.com :)
Dzięki :D
UsuńPozdrawiam ;*