Z racji tego, że wiele osób czyta tylko rozdział, a to, co pod nim omija, napiszę tu.
Chciałabym Wam bardzo podziękować, że byłyście ze mną przez tyle czasu na tym blogu. Półtora roku minęło w niesamowicie szybkim tempie. Dziękuję Wam za te prawie 150 tysięcy wyświetleń, za ponad 800 komentarzy i 66 obserwatorów, choć wiem, że czytających było więcej. Dziękuję Wam także, że nie skreśliłyście mnie do końca, kiedy nie pisałam przez miesiąc, może czasem dwa. Dlatego ten rozdział dedykuję wszystkim, którzy wierzyli we mnie, i zostali tu by dokończyć historię Piotrka i Magdy. Obiecałam pewnej osobie, że ten rozdział będzie dłuższy, niż wszystkie pozostałe. Justynka! Dotrzymałam słowa! :)
Jest mi smutno żegnać się z Wami na tym blogu, bo to opowiadanie jest dla mnie bardzo ważne. Ten blog jest pierwszym, w który tak naprawdę się zaangażowałam. Mam nadzieję, że zostaniecie jeszcze ze mną, bo przygody z blogowaniem jeszcze nie kończę. Nie wiem, jak zareagujecie na ten rozdział, ja sama mam mieszane uczucia. Możecie się trochę pogubić, bo przeskakiwałam co jakiś czas kilka lat. Ale mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu.
Mam jeszcze jedną małą prośbę. Już tradycyjnie proszę o komentarz WSZYSTKICH. Chcę wiedzieć, ile naprawdę Was tu było :)
Pozdrawiam, no_princess :**
Obudziłam się w
szpitalnym łóżku. Nie wiedziałam, co się wokół mnie dzieje. Wszystko było
zamazane. W oddali widziałam tylko zarysy dwóch postaci siedzących na sofie.
Mogłam się tylko domyślać, że to Łukasz i Agnieszka. Chwilę później do sali
wszedł lekarz i zaczął mówić coś po włosku. Nie umiałam go zbyt dobrze, więc
nie rozumiałam za wiele. Kiedy doktor wyszedł Łukasz widząc, że się obudziłam
zaczął ze mną rozmawiać, a właściwie to tylko on mówił.
- Nawet nie wiesz, ile miałaś szczęścia, że w ogóle żyjesz.
- Łuk…
- Ciii. Nic nie mów. Ja będę mówił. Miałaś wypadek. Od miesiąca leżysz
w szpitalu. Z Olą jest wszystko w porządku, zajęliśmy się nią. Gorzej z Twoim
zdrowiem. Masz uszkodzony kręgosłup i to poważnie. Ale jeśli podejmiesz
rehabilitację, masz ogromną szansę wrócić do normalnego życia.
- O czym Ty mówisz? – zapytałam przestraszona, ale i oszołomiona.
- Jesteś sparaliżowana, Magda.
Piotrek:
- Wygląda na to, że Pańska żona się nie pojawi – z zamyślenia wyrwał
mnie głos adwokata.
- To chyba przemawia na moją korzyść, co?
- Nie chyba, ale na pewno. Może Pan być spokojny. Pani Magdalena nie
odbierze Panu syna. Nie po tym, jak wyjechała bez słowa.
Po chwili
zostaliśmy wezwani na salę rozpraw. Kiedy tylko przekroczyłem próg zobaczyłem Ją.
Wyglądała jak zmora. Bez chęci do życia. Doskonale zdawałem sobie sprawę, że to
w części moja wina. Ale skoro Jej i tak nie było już w moim życiu, to czemu nie
mogę zacząć żyć na nowo? Czemu nie mogę ułożyć sobie życia? Najbardziej było mi
szkoda Damiana. Tak bardzo cierpi przez całą tą sytuację.
Kiedy na salę
weszła sędzina Magda nie wstała. Szeptem zapytałem się adwokata o co chodzi,
jednak on także nie znał odpowiedzi. Kiedy tylko zapytał on sędzinę dlaczego,
głos zabrała Magda.
- Choćby dlatego, że jestem przykuta do wózka, Piotrek. To chciałeś
usłyszeć? Nie chodzę. Od roku. Mam nadzieję, że jesteś usatysfakcjonowany –
powiedziała patrząc mi w oczy. – Chciałabym wyjść, Wysoki Sądzie, źle się
czuję.
Po chwili już
opuszczała salę w towarzystwie Zbyszka. Po trzech godzinach my także wyszliśmy.
Sąd od razu dał mi rozwód. Kiedy chciałem porozmawiać z Magdą, Zbyszek
skutecznie mi to uniemożliwił. Zdenerwowało mnie to, że nawet nie dopuścił do
niej Damianka, który tak bardzo tęsknił za swoją mamą.
- Do cholery daj mu się z nią zobaczyć. To jest jego matka.
- A chcesz, żeby oglądał ją w takim stanie? Nie sądzę. Magda ma
depresję. Olą zajmują się Łukasz z Agą, bo ona sama nie jest w stanie. Całymi
dniami leży w łóżku i płacze. Już nawet przestała chodzić na rehabilitację.
Zanim nie dostała pozwu miała motywację, żeby wrócić. Mam wrażenie, że teraz
już nawet nie chce żyć. I jedyną osobą, której możesz za to podziękować, jesteś
Ty.
- Tak, zwal całą winę na mnie. Bo to ja wyjechałem bez słowa. To ja
porzuciłem rodzinę. Myślisz, że nie próbowałem jej odnaleźć? Chciałem to
ratować. Ale jak widzisz Magda odtrąciła zarówno mnie, jak i naszego syna. Ale
jak widzisz, tu nie ma czego ratować.
Odszedłem.
Zabrałem ze sobą Damiana i pojechaliśmy do bełchatowskiego mieszkania. Nie
bardzo wiedziałem, jak wytłumaczyć małemu, siedmioletniemu chłopcu, że jego
mama już nie wróci. Na szczęście moi rodzice postanowili zostać w Bełchatowie
na dłużej, co trochę mi ułatwiało całą sprawę. Dopiero wieczorem dotarło do
mnie jedno zdanie Bartmana. Olą zajmują
się Łukasz z Agą. Kim jest Ola? Czyli Magda już dawno sobie kogoś znalazła…
***
- Ok. A teraz powoli wstajemy.
- Maciek, nie dam rady.
- Dasz. Tam, za szybą stoi Twoja córka. Walczyłaś o to 10 lat. Teraz mi
nie wmówisz, że nie dasz rady.
Przytrzymałam się
barierki i powoli wstałam z wózka. Chwiejąc się wyprostowałam sylwetkę i
niepewnie popatrzyłam na Maćka. Po przejściu kilku kroków podszedł do mnie i
mnie przytulił. Chwilę później do pomieszczenia weszła Ola i także mnie
przytuliła.
- Jestem z Ciebie dumna mamo – powiedziała jedenastolatka.
- To teraz zabieram drogie Panie na pyszny deser! W końcu wykonałaś
dzisiaj kawał dobrej roboty.
Maciek. Świetny
przyjaciel, profesjonalny rehabilitant. Gdyby nie on, prawdopodobnie nigdy nie
wstałabym z wózka. To on sprawił, że miałam siłę. Poznałam go dzięki Łukaszowi.
Znają się z czasów, kiedy Łukasz bronił jeszcze barw narodowych. Kiedy po kilku
latach postanowiłam zawalczyć o to, by znów stanąć na nogi, wtedy Łukasz mnie z
nim poznał. Maciej przyleciał specjalnie do Włoch, żeby mi pomóc.
- Nie. Daj mi kule – powiedziałam, kiedy przyprowadził wózek.
- Jesteś pewna?
- Tak. Siedziałam przez 10 lat. Wystarczy.
- I to mi się podoba – uśmiechnął się do mnie.
Pół godziny
później byliśmy w ulubionej kawiarni Oli. Kiedy zamówiliśmy dla siebie
smakołyki do stolika podeszła żona Maćka. Przywitała się z nami po czym poszła
zamówić sobie coś zimnego do picia. Po chwili dołączyła do nas i wspólnie
pogrążyliśmy się w rozmowie.
Po wspólnie
spędzonym popołudniu z Maćkiem i Agatą wróciłyśmy do domu. Kiedy Łukasz
zobaczył mnie wchodzącą o kulach do domu nie mógł wyjść z podziwu.
- Tak żałuję, że rodzice nie mogą tego zobaczyć… - zamyśliłam się
wpatrując w ich zdjęcia w portfelu.
- Na pewno byliby z Ciebie dumni.
- Muszę w końcu wybrać się do Polski. Nie byłam na pogrzebie mamy i…
- Hej.. Nic Cię nie goni. Póki co, odstaw najpierw kule, a dopiero
potem myśl o jakimkolwiek lataniu.
Tej nocy nie
spałam najlepiej. W jednej chwili, gdy pomyślałam o Polsce, wróciły do mnie
wszystkie wspomnienia. Te dobre, jak i złe chwile. Tak bardzo brakuje mi
Piotrka i Damiana. Ale wiem, że wracając teraz mogę tylko pogorszyć sprawę. Nie
chcę psuć im szczęścia. Piotrek z pewnością ułożył sobie życie na nowo.
Z samego rana
usłyszałam pukanie do drzwi. Nie miałam ochoty wstawać, ale kiedy zza drzwi
odezwał się Zibi od razu się rozbudziłam.
- Cześć siostra – uśmiechnął się całując mnie w policzek.
- Przyjechałeś sam, czy z Natalią i dzieciakami?
- Sam. Nie chciałem, żeby Maja opuszczała szkołę, a Kuba przedszkole. A
Natka nie dostała wolnego. Także jestem tu tylko ja. Jak się czujesz?
- Od wczoraj chodzę o kulach. Nie jest łatwo, bo po dziesięciu latach
spędzonych na wózku jest mi ciężko, ale miałam już dość siedzenia.
- Wiesz, że jestem z Ciebie dumny? Rodzice też by byli.
- Zbyszek… Wiesz może, co słychać u Piotrka i Damiana?
- Radzą sobie. Piter się z kimś spotyka, ale laska ewidentnie chce
wyciągnąć od niego kasę.
- Ale chyba nie chcesz mi powiedzieć, że chcesz do niego wrócić.
- Nie Zibi. Nie chcę. Niech sobie układa życie z kim chce. Ale Ola
chyba powinna znać ojca. Jest mi z tym źle, że wychowała się bez niego. Że
Piotrkowi nie powiedziałam o niej, ale nie potrafiłam. Nie wtedy, kiedy non
stop rzucaliśmy się sobie do gardeł, bo nie mogliśmy spokojnie porozmawiać.
Najbardziej tylko żałuję tego, że nie zabrałam ze sobą Damiana. Bo on na tym
najbardziej ucierpiał…
8 lat później
Kiedy
tylko wstałam, poszłam obudzić Olę. Za trzy godziny miała egzamin, nie mogła
zaspać. Zapukałam do jej pokoju, a po chwili usłyszałam no przecież wstałam, mamo. Udałam się do kuchni przygotować
śniadanie. Po chwili dołączyła do mnie Ola. Kiedy zjadła, poszła się ubrać i
zrobić delikatny makijaż.
- Mamo! Otworzysz? To na pewno Marc – krzyknęła Ola z łazienki, kiedy
ktoś zadzwonił do drzwi.
- Jasne, Ty się szykuj.
Wpuściłam chłopaka
córki do środka. Bardzo go lubiłam. Był miły, dobrze wychowany. Cieszyłam się,
że Ola jest z kimś, komu na niej zależy. Widziałam, że Marc też bardzo
przejmował się egzaminami Aleksandry. Był od niej rok starszy. Poznali się
gimnazjum. To była jedna z pierwszych osób, które odezwały się do niej w nowej
szkole.
Gdy tylko odzyskałam
pełną sprawność w nogach znalazłam nam małe mieszkanie na obrzeżach Trento.
Kończąc podstawówkę, Ola musiałaby dojeżdżać do gimnazjum na drugi koniec
miasta. Bałam się o nią, więc przeniosłam ją nieco bliżej. Była dla mnie
wszystkim.
- Mamo…
- Tak?
- Te wakacje chcę spędzić w Polsce – powiedziała wychodząc z domu.
- Powodzenia na egzaminie.
Kiedy Marc zawiózł
Olę na egzamin, ja wybrałam się do Żygadłów. Siedzieliśmy przy kawie i
wspominaliśmy stare czasy. Co chwilę jednak wpatrywałam się w telefon, czekając
na wiadomość od Oli, jak poszedł jej egzamin.
- Zostaw ten telefon – Łukasz zabrał mi urządzenie z ręki.
- Ola chce jechać na wakacje do Polski.
- Co w tym złego?
- Boję się, że będzie chciała odszukać Piotra.
- Nie sądzisz, że powinna wiedzieć, kto jest jej ojcem?
- Wiem, że powinna…
- Ale…
- Co ale?
- No zawsze jest jakieś ale.
Teraz z pewnością też.
- Ale boję się konfrontacji z Piotrkiem. Nie rozmawialiśmy przez 17
lat. Nie widzieliśmy się. A co, jeśli on nie zaakceptuje Oli? Jeśli powie, że
chcę go wrobić w ojcostwo?
- Magda, samymi domysłami nic nie wskórasz. Nie przekonasz się, póki
nie spróbujesz.
***
- Tak się cieszę, że się zgodziłaś! Chciałabym poznać tych ludzi, o
których mi tyle opowiadałaś. Ignaczak, Winiarski, Ruciak, Możdżonek, Zagumny!
Mamo!
- Spokojnie. Mamy całe wakacje – powiedziałam, siedząc na balkonie
rodzinnego domu.
- Mamo…
- Tak?
- Co byś powiedziała na to, żebyśmy przyjechały do Polski na stałe?
Może zdecyduję się na tutejsze studia?
- A Marc? Co z nim?
- Kiedy wracaliśmy ze szkoły, rozmawiałam z nim o tym. Powiedział, że
uszanuje każdą moją decyzję. Spróbujemy związku na odległość. Jeśli nie
wyjdzie, trudno. Widocznie nie byliśmy sobie pisani.
- Skoro już podjęłaś decyzję… Ola, ja nie będę zawsze za Ciebie decydować.
Czas zacząć podejmować własne decyzje. Raz będą gorsze, raz lepsze, ale
człowiek uczy się na własnych błędach. Ja tez wiele ich popełniłam. Niestety
nie cofnę tego, co zrobiłam, choć bardzo bym chciała. Chcę spróbować to
naprawić, ale nie wiem, czy z takim skutkiem, jakiego pożądam.
- Mamo, do czego zmierzasz?
- Myślałam o tym już od dawna. Bałam się, że kiedyś mnie o to zapytasz,
a ja nie będę wiedziała, jak Ci odpowiedzieć. Chcę, żebyś poznała swojego ojca.
Zasługujesz na to.
- Ale ja nie wiem, czy chcę go poznać. Nie wiem, czy on na to
zasługuje. Zostawił Cię. Zostawił Nas!
- Olu… Nie znasz całej prawdy. To ja wyjechałam. To ja go pierwsza
zostawiłam. Jego i Twojego brata.
- Mam brata? – zapytała zdziwiona.
- Tak. Jest od Ciebie pięć lat starszy.
- Ale dlaczego wyjechałaś?
- Miałam dość tego, że tata się ode mnie odsuwa. Ode mnie i od Damiana.
Nie przyjeżdżał do domu, okłamywał mnie. Nawet podejrzewałam go o zdradę.Tata o Tobie nic nie wie. Przynajmniej tak przypuszczam. Kiedy
wyjechałam, nie wiedziałam, że jestem w ciąży. Dowiedziałam się dwa, trzy
tygodnie później, gdy wujek Łukasz niepokoił się o mój stan zdrowia.
- Zmieniłam zdanie. Chcę go poznać – powiedziała wchodząc do domu.
- Ola! Olka! Przepraszam…
- Mamo, Ty nie musisz przepraszać. Chcę poznać tego dupka, przez
którego się tyle wycierpiałaś.
- Ale nie zapominaj, że dał mi coś bardzo cennego. Ciebie.
Dwa dni później
postanowiłam się przemóc i zabrałam Olę do Bełchatowa. Z informacji Zbyszka
wynikało, że Piotrek nadal tam mieszka.
Zapukałam w drzwi jednorodzinnego domu. Kiedy po
kilku chwilach nikt nie otwierał, ruszyłam w stronę furtki.
- Słucham? – usłyszałam nagle za plecami.
- Cześć Piotrek.
Przez chwilę
patrzył na mnie lekko zdziwiony. W jego oczach dostrzegałam, że nad czymś
intensywnie myśli.
- Magda…
Po kilku chwilach
we trójkę siedzieliśmy w jego salonie. Piotrek zrobił herbatę i wyjął ciastka z
szafki.
- Moje ulubione – powiedziałam.
- Innych nie kupuję – odparł, patrząc się w podłogę.
- Może przejdę do rzeczy. Przyznaję, nie przyjechałam do Ciebie
bezinteresownie. Właściwie, robię to dla Oli, nie dla Ciebie. Jednak i Ty i Ola
powinniście znać prawdę.
- Mamo, czy…
- Tak, Ola. Piotrek, to jest Twoja córka.
- Co? Nie wierzę Ci. Ja mam tylko jedno dziecko.
Na te słowa Ola
wybiegła z domu. Ruszyłam zaraz za nią, jednak była o wiele szybsza. Wsiadłam w
samochód i pojechałam jej szukać. Niestety musiała biec jakimiś uliczkami i
alejkami, w które nie wjadę autem. Zgubiłam ją.
Wróciłam do domu
Piotrka. Nie pukając, weszłam do środka i zaczęłam krzyczeć, że wszystko przez
niego. Że właśnie straciłam wszystko, co miałam.
- Jezu! Co się tu dzieje? – moje wyrzuty przerwał Damian. Byłam pewna,
że to on. Tak bardzo przypominał Piotrka. Jak dwie krople wody. – Tato, dlaczego
obca kobieta krzyczy na Ciebie w Twoim własnym domu.
Już chciałam coś
odpowiedzieć, kiedy rozdzwonił się mój telefon.
- Już po Ciebie jadę – powiedziałam do słuchawki. Wybiegłam z domu,
wsiadłam do samochodu i pojechałam po Olę.
Kilka dni później, siedząc z Olą w salonie
usłyszałam dzwonek do drzwi. Niechętnie wstałam i otworzyłam. Zamarłam, kiedy
zobaczyłam, kto przyszedł. Był ostatnią osobą, jakiej bym się spodziewała.
- Dzień dobry, Mamo – mówiąc to przytulił mnie i wręczył mi bukiet kwiatów.
- Damianku… Przepraszam za wszystko – wyszeptałam.
- Ty na pewno jesteś Ola – powiedział, kierując swój wzrok za moją
osobę. – Cześć, jestem Damian i wygląda na to, że jestem Twoim starszym bratem
– jej także wręczył bukiet kwiatów tyle, że mniejszy.
- Chodź. Czego się napijesz? Kawy, herbaty, soku?
- Herbaty poproszę.
- Siedź mamo, ja zrobię – odezwała się Ola wstając z miejsca.
- Przepraszam za tatę.
- Damian nie musisz. On jest dorosły. Rozumiem, że po tym, co zrobiłam,
mi nie wierzy. Liczyłam się z tym. Ola też o tym wiedziała, ale mimo wszystko,
kiedy Wasz ojciec powiedział, że on ma tylko jedno dziecko… Olę to zabolało. Bo
przez całe życie miała tylko mnie i nagle, kiedy poznaje swojego ojca, on ja
odtrąca.
- Dlaczego wyjechałaś? Dlaczego nie wróciłaś? Czekałem na Ciebie Mamo.
- Wyjechałam, bo uznałam, że tak będzie lepiej. Piotrek mnie całkowicie
odtrącił. Przy Tobie pokazywał, że wszystko gra, ale tak naprawdę nic nie
grało. Pamiętam, kiedy byłeś mały i przyszedłeś do mnie do sypialni. Położyłeś
się obok mnie i wtuliłeś. Po chwili zapytałeś, czy tata Cię jeszcze kocha.
Ciebie nigdy nie przestał. Miałam natomiast wrażenie, że mnie owszem. Chciałam
wrócić, ale kiedy Wasz tata złożył pozew, załamałam się. Nic dla mnie się nie
liczyło. Nawet Olą zajmowali Żygadły. Dopiero po kilkunastu sesjach u
psychologa postanowiłam zawalczy chociaż o to, by wstać z wózka. Wiem Damian,
że masz do mnie żal. Dziękuję Ci, że mnie nie odtrąciłeś, jak zrobił to Wasz
tata.
- Tak się cieszę, że wróciłaś Mamo.
- Jak w ogóle znalazłeś adres? – zapytałam chcąc zmienić temat.
- Wujek Zbyszek – chodząca encyklopedia.
Dwa tygodnie
później ponownie spotkałam się z Piotrem. Tym razem sam na sam. Chciałam
opowiedzieć mu wszystko. Od dnia, kiedy zaczęliśmy się od siebie oddalać, od
dnia, kiedy po raz ostatni się kochaliśmy, od dnia, kiedy zaczęłam nowy
rozdział w życiu…
Uwierzył. W końcu
uwierzył mi, że Ola jest jego córką. Po wielu długich godzinach postanowił się
z nią zobaczyć. Porozmawiać, przeprosić.
Kilka dni temu
dostałam zaproszenie na ślub Damiana. Kiedy zobaczyłam nazwisko jego
narzeczonej, uśmiechnęłam się szeroko. Kubiaki muszą pchać się dosłownie
wszędzie. Ale mam nadzieję, że z Polą będzie szczęśliwy.
Bełchatów, dwa lata później.
Siedzieliśmy właśnie
z Piotrkiem na sofie i sączyliśmy wino, kiedy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
Tak. Wróciliśmy do siebie. To była bardzo trudna i czasochłonna decyzja, ale
postanowiliśmy spróbować. W końcu każdy zasługuje na drugą szansę.
- Cześć dziadki – uśmiechnął się Damian, trzymając w rękach nosidełko z
małą kruszynką.
-Wchodźcie. Zaraz zrobię Wam ciepłą herbatę z maliną.
- Ale najpierw mamo chodź. Chcielibyśmy wam przedstawić waszą wnuczkę.
Zuzia, to jest babcia i dziadek – zwrócił się do uśmiechniętej buźki dziecka. –
Mamo, tato, to jest Zuzia.
To już jest koniec, nie ma już nic. Jesteśmy wolni, możemy iść.